niedziela, 30 września 2012

Rozdział 26

muzyka


Chloe.




Szłam korytarzem w mojej nowej szkole i rozglądałam się na wszystkie strony. Byłam strasznie zestresowana wręcz przerażona. Obiecałam sobie że nie stchórze, nie poddam się i nie ucieknę, miałam zamiar dotrzymać postawionych sobie celów przynajmniej tym razem.  Podeszłam do szafki z numerem 126, tak, to od dzisiaj moja szafka, otworzyłam ją i wrzuciłam niepotrzebne książki do środka. Zamknęłam szafkę, odwróciłam się tyłem i przywarłam do niej plecami. Rozejrzałam się dookoła, szkoła napełniała się uczniami, niektórzy stali w grupkach i zapewne opowiadali o tym jak spędzili wakacje, inni śpieszyli się gdzieś, przechadzali po korytarzu a jeszcze inni? Były to pary, zakochani, całowali się, przytulali, ta cała słodycz przyprawiała mnie o ból głowy. Westchnęłam i ruszyłam przed siebie w poszukiwaniu klasy. Zdążyłam dosłownie przed dzwonkiem. Wchodząc do klasy zostałam zatrzymana przez nauczyciela historii-mojego wychowawcę, położył mi rękę na plecach i poprowadził na środek klasy.
- Witajcie po wakacjach, myślę że spędziliście je miło i wróciliście z energią na kolejny rok.
Stałam na środku klasy nie wiedziałam co mam zrobić, wszyscy na mnie patrzyli nie słuchali tego o czym mówi pan  Smith. Po chwili mój wychowawca przypomniał sobie o mnie.
- Poznajcie Chloe, - wskazał na mnie. Będzie uczęszczała do naszej szkoły przez najbliższy rok i należała do waszej klasy, myślę że przyjmiecie ją ciepło i życzliwie. Liczę na to. A teraz Chloe może powiesz nam coś o sobie, jak spędziłaś wakacje? – zwrócił się do mnie pan Smith. Przeszedł mnie zimny dreszcz, zamarłam nie potrafiłam wydusić z siebie słowa.
- Nie ma nic ciekawego co mogłabym powiedzieć. – wybełkotałam po chwili milczenia.
- Ależ na pewno, no, jak spędziłaś wakacje? – zachęcał mnie nauczyciel.
- No tak, dużo się zmieniło przez ten czas, najpierw Londyn i moje codzienne życie, przyjaciółki, koledzy, chłopak, imprezy, a później, później uciekłam tu, do tego małego miasta gdzie czuję się bezpieczna, gdzie jest taki spokój, gdzie mogę być po prostu sobą i żyć tak jak ja chcę. Odcięłam się od poprzedniego życia, od moich bliskich od tego wszystkiego co należało do mnie, zostałam sama, a oni, oni dalej żyją, bawią się i robią to co zwykle, są sobą ale ja z nimi taka nie byłam. – spojrzałam na podłogę, nie wiedziałam dlaczego to powiedziałam, dlaczego zwierzyłam się obcym osobą. Może po prostu musiałam wyrzucić to z siebie. Nie wiem.
- Dziękujemy Chloe, możesz usiąść.
Jedyne wolne miejsce w klasie było obok jakiegoś chłopaka. Spojrzałam na niego i przestudiowałam wzrokiem. Miał na sobie czarne rurki, szare vansy, białą koszulkę, koszule w kratkę, czarny krzyż i full cap. Był ładny. Uśmiechnął się a ja zajęłam od dzisiaj moje miejsce. 
- Cześć, jestem Justin. – odezwał się chłopak wyciągając w moją stronę dłoń.
- Chloe, - uścisnęłam jego rękę i obdarowałam uśmiechem.
- To prawda że byłaś z Niallem Horanem z One Direction?
- Tak, ale nie chce o tym gadać.
- Spoko.
Na tym zakończyła się nasza rozmowa, może Justin chciał nawiązać jakiś kontakt ale ja byłam niedostępna. Teraz, żyję we własnym świecie, jestem pogrążona w myślach, marzeniach, uczuciach, chcę zapomnieć na zawsze o tym co było, ale nie jest to takie proste, wszystko przypomina mi ich, nawet najmniejszy szczegół. Angielski i matematyka minęły bardzo szybko, byłam w drodze na lunch. Tam mogłam się spotkać ze znajomymi, chodziliśmy do tej samej szkoły ale do innych klas. Weszłam na stołówkę, moi znajomi nie należeli do elity szkoły, podobało mi się to, była to odwrotność tego czego doświadczałam w Londynie. Zajmowali jeden ze stolików w rogu pomieszczenia, uśmiechnęłam się na ich widok i skierowałam do stolika. Usiadłam.
- Hej. – powiedziałam wszystkim na co oni rozpromienili się i szczerze się do mnie uśmiechnęli. Wyjęłam swoją kanapkę i zaczęłam konsumować.
- Jak szkoła? – odezwał się Dawid.
- No nie jest najgorzej, tylko prawie nikogo nie znam i jeszcze trochę się gubię. – uśmiechnęłam się.
- Przecież masz nas, nie zapominaj o tym, my nigdy cię nie zostawimy. – powiedziała Jade podkreślając słowo „my”. Nie wiedziałam o co jej chodzi, przecież tak naprawdę to ja zostawiłam moich przyjaciół a nie oni mnie. Zadzwonił dzwonek, pożegnałam się z przyjaciółmi i poszłam na lekcje. Kolejne zajęcia minęły równie szybko. Byłam w drodze do domu. Postanowiłam się przejść, była ładna pogoda, powinnam z tego korzystać bo znając Anglię wszystko szybko się zmieni. Wyjęłam z kieszeni mojego iPhona, włączyłam muzykę i włożyłam słuchawki w uszy. Padło na Birdy- Terrible love. Westchnęłam cicho i szłam prosto przed siebie. Podziwiałam to małe miasteczko, ludzie byli tu tacy życzyliwi, uśmiechali się, biła od nich uczciwość i szczerość. Odkąd tu jestem wszystko jak na razie się układa, odcięłam się od poprzedniego życia, nie chodzę na imprezy, nie piję, nie biorę, jestem sobą, grzeczną, ułożoną, kulturalną Chloe. Tak to ja, zdecydowanie. Doszłam do domu moich dziadków, wyjęłam słuchawki i lekko zapukałam. Otworzyła moja babci, od razu uśmiechając się do mnie.
- Witaj kochanie, jak minął dzień?
- Cześć babciu, dobrze, wszystko było dobrze.
- Może coś zjesz?
- Nie dziękuję, nie jestem na razie głodna.
- Dobrze to zawołam cię jak obiad będzie gotowy. – uśmiechnęłam się do staruszki i poszłam na górę. Rzuciłam torbę na fotel, wzięłam laptopa i usiadłam z nim na łóżku. Włączyłam twittera, przejrzałam posty moich znajomych. Zatrzymałam się na Niallu, jego ostatni wpis był z 26 lipca przeczytałam.
Nadal tęsknie, i nie rozumiem tego, nie rozumiem ciebie, a może nie chce zrozumieć. Brakuje mi ciebie, umieram.
Oczy mi się zaszkliły, ale obiecałam że się nie poddam, kończąc związek z Niallem, zakończyłam moje życie na tej stronie. Bałam się że wszyscy będą mnie krytykować, poniżać i wyzywać, ale nic takiego nie nastąpiło. Postanowiłam że chcę by wszystko było normalnie, że udowodnię im że nie popełniłam błędu, że jestem szczęśliwa. Wstawiłam zdjęcie. Uśmiechałam się na nim i pokazywałam uniesiony w górę kciuk. Podpisałam.
Cześć, tęskniłam. Zaczynam, wszystko od nowa, zaczynam żyć. Zaczynam być sobą. Dam radę, zobaczycie.
Zamknęłam laptopa i wbiłam wzrok w ścianę. Siedziałam tak chwile o niczym nie myśląc, w głowie miałam kompletną pustkę.
- Chloe, obiad! – usłyszałam głos mojej babci z dołu. Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę schodów prowadzących na dół. Weszłam do kuchni i zajęłam moje miejsce, dziadka nie było więc razem z babcią zaczęłyśmy jeść obiad w ciszy. Dzisiaj nie chciałam z nikim rozmawiać, chciałam pomilczeć i być sama. Po posiłku wyszłam do ogródka i usiadłam na huśtawce. Poczułam się tak beztrosko, jak dziecko, bez problemów, zmartwień, to dawało mi tyle spokoju. Bujałam się wysoko odchyliłam głowę do tyłu, czułam się jakbym latała, zaczęłam się śmiać, nie wiem dlaczego chyba cały stres ulotnił się, czułam się swobodnie.
- Już mnie nie obchodzicie, nie liczycie się. Nigdy nie wrócę! Słyszycie! – wykrzyczałam na głos. Zeszłam z huśtawki, położyłam się na trawie i wpatrywałam w niebo, w chmurach szukałam różnych kształtów. Zauważyłam serce i uśmiechnęłam się. Tak, uśmiechnęłam się. To już nie sprawia mi tyle bólu, podjęłam taką a nie inną decyzję i jestem z siebie dumna, tak najwidoczniej musiało być. Moje rozmyślania przerwał głos mojej babci:
- Chloe, ktoś do ciebie.
Nie spodziewałam się nikogo, wstałam i poszłam do drzwi wejściowych. W progu stał Justin, skąd wiedział gdzie mieszkam i po co przyszedł? Stanęłam przed nim i wpatrywałam się w jego brązowe oczy.
- Cześć, pomyślałem że zabiorę cię na spacer, co ty na to? – odezwał się chłopak.
- No, nie wiem musze pomóc babci i w ogóle – chciałam go jakoś spławić.
- Ależ kochanie, idź ja sobie poradzę, bawcie się dobrze dzieci. – powiedziała moja babcia i wypchnęła nas za drzwi. Chłopak spojrzał na mnie z góry i uśmiechnął się.
- Idziemy? – zapytał, a ja tylko potwierdzająco kiwnęłam głową. Szliśmy w milczeniu, co chwilę spoglądałam na niego a on na mnie. Nie wiedziałam gdzie idziemy, dawno tu nie byłam i nie kojarzyłam wszystkich miejsc. Doszliśmy do pewnego parku w którym jeszcze nigdy nie byłam, przekroczyliśmy wielką potężną bramę porośniętą bluszczem. Park był o wiele większy od tego niedaleko domu moich dziadków. Usiedliśmy na jednej z ławek.
- Widzę że jesteś mało rozmowna.
- Nie, nie prawda.
- Powiedz mi coś o sobie.
Spojrzałam przed siebie i zamyśliłam się.
- Co by tu mówić, pogubiłam się w tym wszystkim, stchórzyłam i uciekłam tutaj. Zostawiłam moje przyjaciółki bo stwierdziłam że ta przyjaźń mnie męczy. Zawiodłam je, pewnie teraz mnie nienawidzą. Widziałam ich spojrzenia wtedy, kiedy się z nimi żegnałam, łzy w oczach Emilie i wściekłość Jess, powiedziała mi wtedy to: - Ja jestem silna i dam sobie radę. Ale Emilie i Niall? Wiesz jak to będzie ich bolało? Zresztą sama mogłaś się przed chwilą przekonać, pewnie ona teraz płacze. Chyba ją znasz? Wiesz, że nienawidzi rozstań, tak bardzo przywiązuje się do ludzi. A może jednak, nie wiesz, nic o nas nie wiesz, nie znasz nas. Nie ważne, idź do Nialla. Ja idę pogadać z Em. Żegnaj. Skrzywdziłam ich wszystkich. Zerwałam z moim chłopakiem, z Niallem, dlatego ze miałam dość hejtujących mnie fanek. Myślałam że go kocham a to było tylko głupie zauroczenie, okłamałam go. Oni wszyscy, oprócz Jess i Em próbowali się ze mną skontaktować, dzwonili, pisali, olałam ich, nie chcę utrzymywać z nimi żadnych kontaktów. Chociaż kochałam ich, kochałam Londyn to chce o tym wszystkim zapomnieć. Przez nich nie byłam sobą i może zabrzmi to trochę egoistycznie ale oni mnie niszczyli. Nie jestem taka jak oni, jestem, grzeczną, kulturalną i odpowiedzialną osobą, a przez nich, przez nie, imprezowałam, piłam, ćpałam, nie zależy mi na byciu elitą, nie chcę popularności, nie jestem taka jak oni! Przechodzą teraz kryzys, wiem, słyszałam że 1D wyjeżdża w trasę, Em popada w anoreksję, a Jess nie daje sobie rady z tym wszystkim, ale to już nie mój problem, nie zależy mi na nich, poradzą sobie, na pewno. I wiem że jeśli chciałabym wrócić, to nie miałabym dokąd, oni mnie nienawidzą, Emilie nigdy mi nie wybaczy, a Jess nie dopuści mnie do Em i Nialla i pewnie najchętniej to nazwałaby mnie suką prosto w oczy. Dobrze że na razie nigdzie się nie wybieram, zostaję tu i zaczynam wszystko od nowa. Zaczynam żyć po swojemu, tak jak ja chcę. – zatrzęsłam się z zimna i w tym samym czasie Justin zdjął swoją bluzę i położył mi na ramionach. – I wiesz, było nawet fajnie, wyjeżdżaliśmy gdzie chcieliśmy, on wszystko mi kupował, dobrze się bawiłam. Oni już się nie liczą, zdecydowanie. Spełniłam swoje marzenie, więc to już koniec. Koniec tej chorej bajki. Wiem że wszyscy mówili że jesteśmy idealną parą, tak się kochamy, ale pozory mylą, nie. Teraz pewnie, idąc ulicą nie powiedzielibyśmy sobie cześć. Przecież to nie moja wina że to się tak skończyło, nie moja wina że fanki mnie hejtowały, że nie kochałam go tylko byłam zauroczona, nie moja wina że kłóciłam się z dziewczynami, ale jak to Em powiedziała: - Kłótnie powstają dlatego, że ludzie się różnią, mają swoje zdania i poglądy, że walczą o nie, ale mimo wszystko zależy im na tej drugiej osobie. – Nie chcę ich znać, to ja powinnam ich nienawidzić a nie oni mnie. Zresztą o czym my w ogóle rozmawiamy oni teraz pewnie dobrze się bawią, imprezują, korzystają z życia, jak zwykle. – spojrzałam na niego, przyglądał mi się w milczeniu.
- Boże, Chloe, nie wiedziałem że jesteś taką egoistką i przepraszam bardzo ale to ty zawiniłaś a nie oni.
Jego słowa mnie zabolały, zamurowało mnie, nie wiedziałam że obca osoba może tak mnie ocenić. Wstałam z ławki z zaczęłam iść w stronę domy. Usłyszałam jeszcze za plecami: 
- No daj spokój mała, myślałem że umiesz przyjmować prawdę. – nic nie powiedziałam, nie odwróciłam się nawet. Kiedy weszłam do domy od razu poszłam do mojego pokoju, dopiero wtedy przypomniałam sobie że mam jeszcze bluzę Justina rzuciłam ją na łóżko i poszłam do łazienki. Związałam włosy w luźnego koka i weszłam pod prysznic. Ciepła woda oplatała moje nagie ciała i działała kojąco. Ubrałam bokserki i luźną koszulkę która służyła za moją piżamę. Stanęłam przed oknem i zaczęłam przyglądać się ciemnej nocy i pełni księżyca. Czy Justin ma rację? To wszystko moje wina? Jestem egoistką? Może dlatego jego słowa tak mnie zabolały? Po głowie krążyło mi tysiąc myśli i pytań, jestem tu samotna, nie mam z kim porozmawiać, ani komu się zwierzyć, ale nie wrócę, nigdy. Pokażę im wszystkim na co mnie stać. Zamknęłam żaluzje i położyłam się do łóżka. Przykryłam kołdrą i wzięłam do ręki bluzę Justina. Chociaż poniekąd mnie obraził, to coś mi się w nim podobało, coś mnie w nim pociągało. Położyłam się, wtulając w jego bluzę. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy. Po chwili, płakałam już bez opamiętania, krztusiłam się własnym oddechem. Po jakiś piętnastu minutach zasnęłam. 







ten rozdział może wydawać się trochę dziwny, bo po części taki jest, ale naprawdę bardzo trudno piszę się z punktu widzenia Chloe, to zupełnie inny charakter niż mój, inna historia, chciałam to zrobić jak najlepiej ale nie wiem jak wyszło, oceńcie sami ~ Jess.
następny rozdział mamy już napisany, więc jeżeli się postaracie i każdy zostawi po sobie jakiś komentarz, to w środę dodamy 27 rozdział, wystarczy 25 komentarzy. naprawdę prosimy was o wyrażanie opinii, bo to zajmuje wam tylko chwilę, za to my w tego bloga staramy się wkładać jak najwięcej i chcemy wiedzieć co sądzicie. powoli zbliżamy się do końca tego opowiadania, postaramy się już za miesiąc ruszyć z nowym. mamy nadzieję, że będziecie go czytać. postaramy pokazać wam coś zupełnie innego, odzwierciedlić nasze bohaterki z innej strony. mamy więc pytanie: z trójką, których chłopaków chcecie "przygody"?

niedziela, 23 września 2012

Rozdział 25

muzyka


Emilie.


Był piątek po południu. Ja, Harry, Jess, Niall, Zayn, Liam, Louis, Eleanor i Danielle siedzieliśmy w salonie u chłopaków. Postanowiliśmy urządzić, małą, pożegnalną imprezę, tylko w naszym gronie. To już jutro. Jutro chłopaki lecą do Ameryki i Australii. Nie chcę teraz o tym myśleć. Nie chcę myśleć o tym, że osoba którą kocham najbardziej na świecie będzie tak daleko ode mnie, że nie będę mogła się do niego przytulić, że nie będzie mnie już całował, rozśmieszał. Nie będzie powtarzał mi już, że mam coś zjeść. Tak bardzo się do tego wszystkiego przyzwyczaiłam. W końcu przez cały nasz związek widywaliśmy się praktycznie codziennie. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, tych jebanych trzech miesięcy bez Harrego. Obiecałam sobie, że gdy go tu nie będzie spróbuję zmierzyć się z moją chorobą. Nie zacznę od jutra, bo nie jestem jeszcze gotowa, ale na pewno kiedyś spróbuję. Chciałabym normalnie żyć i spróbuję.
- To co, kiedy zaczynamy imprezę? – zapytał się Louis, ściskając El za rękę,
Podziwiam ich. Są naprawdę wspaniałą parą. On ją kocha i jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Ona jest jedną z najmilszych i najserdeczniejszych osób na świecie, kocha Louisa i zawsze przy nim jest, wspiera go w złych chwilach, a w dobrych rozbawia nas wszystkich, nigdy go nie opuści, wiem to. Mimo ciągłych hejtów na jej osobę, ona się nie poddaje, ciężko jest żyć z tą świadomością, że cokolwiek zrobi, zostanie skrytykowana ale nie poddaje się, bo go kocha. Szkoda, że Chloe postąpiła zupełnie na odwrót, no ale jaki to ma sens, skoro tak naprawdę nie kochała Nialla. Blondyn z dnia na dzień, wolnymi kroczkami zaczyna się przyzwyczajać do tego, że jej nie ma, że go zostawiła. Ma w nas duże wsparcie, więc sądzę, że niedługo wszystko wróci do normy. Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam, on tylko mrugnął oczami. Niall to wspaniały chłopak, jest idealny i kocham go jak brata. Nie mogłam patrzeć na to jak cierpi, ma zbyt dobre serce, żeby tyle przechodzić. Mam nadzieję, że jakimś plusem ich długiego wyjazdu będzie to, że może spotka dziewczynę, tak uroczą i kochaną jak on sam. 
- No nie wiem, może jeszcze trochę poczekajmy. Nie ma nawet czwartej – odpowiedziała Jess,
- To może czas na Twitcama?! – zaśmiał się Liam,
- Boże, nie wierzę, że to powiedziałeś – pokiwała głową Danielle,
- Ale serio, to byłoby coś. Całe One Direction i do tego dziewczyny. Nasi fani chyba by padli. To byłby najlepszy Twitcam w historii! No ludzie, no! Tylko na chwilę… - zaczął przekonywać nas Liam, na co wszyscy wybuchli śmiechem,
- Okej, dawaj – podniósł się Niall, który przeniósł się na kanapę poprawiając przy tym koszulkę. W dziewiątkę gnieździliśmy się na ogromnej kanapie chłopaków. w sumie to było wygodnie, ciepło. Liam włączył  laptopa i wszystko ustawił. Kiedy TC się zaczął było już 30 tysięcy czekających, jednak z każdą sekundą ta liczba niemożliwie wzrastała, po 5 minutach było ponad 100 tysięcy oglądających. Na początku odzywali się sami chłopacy, którzy mówili o ich trasie, koncertach, nowej płycie, pozdrawiali fanów i czytali co piszą. My – dziewczyny siedziałyśmy bardziej z tyłu, nie chciałyśmy się wyróżniać, to było dla nas trochę krępujące. Jednak fani chcieli nas zobaczyć, usłyszeć, pisali do nas. Najpierw do kamerki zbliżyła się Danielle, później Jess i Eleanor, na końcu ja.
- Hej wszystkim! Nie wiem co mam powiedzieć, ale bardzo się denerwuję, w końcu tylu was jest. Pozdrawiam wszystkich directioners, bardzo was kocham – wybełkotałam z zakłopotaniem w głosie i odsunęłam się od monitora. Spojrzałam znacząco na Jess, cała czerwona, na co ta zaczęła się śmiać,
- „Harry masz wielkie szczęcie będąc z tak piękną dziewczyną!!!! Nie zmarnujcie tego, tak bardzo do siebie pasujecie :)” – zacytował Liam, na co się uśmiechnęłam,
- „ emilie, jaka ty jesteś chuda, o boże! dziewczyno, zjedz coś” – spojrzał na mnie Harry,
- Nie musisz się o mnie martwić, jest dobrze- pokazałam kciuka do góry do kamerki, sztucznie się uśmiechając,
 Po jakiś 20 minutach pożegnaliśmy się i wyłączyliśmy laptopa. Postanowiliśmy powoli zacząć tę imprezę. Zayn zajął się muzyką, a Louis i Harry alkoholem, Danielle i Eleanor zamówiły pizzę i przyniosły chipsy. No i zaczęło się. Piliśmy, tańczyliśmy, śmialiśmy się, po prostu dobrze się bawiliśmy. Oczywiście nikt nie przesadzał z alkoholem, bo chłopaków czeka jutro długa podróż. To było takie dziwne. Ta świadomość, że jutro ich już tu nie będzie. Gdzie teraz będziemy chodzić? Z kim się spotykać?
- Pizza przyjechała! – krzyknął Niall, a ja ciężko westchnęłam, nie miałam zamiaru jej jeść,
Położyliśmy kartony na stole i poszłam z dziewczynami po talerze do kuchni. Usiadłam obok Jess, naprzeciwko Harrego. Patrzyłam się w ścianę, kiedy wszyscy jedli. Miałam nadzieję, że nikt nie będzie się czepiał.
- Emilie – podniósł się Harry,
- No? –
- Zjesz coś wreszcie? – powiedział, bardzo opanowanym głosem,
- Nie, nie jestem głodna. Może później – odpowiedziałam, a on zacisnął pięść,
Louis podgłosił muzykę, żeby trochę rozluźnić atmosferę, a wszyscy ruszyli do tańca. Tylko ja i Harry siedzieliśmy przy stole, patrząc sobie w oczy. To było straszne, czułam jak mocno bije mi serce. Przełknęłam ślinę i napiłam się drinka. Harry napił się kilka kieliszków najpierw z Niallem, który do nas podszedł, potem z Zaynem, ale nie był pijany. W końcu zwrócił się do mnie.
- Musimy porozmawiać, chodź na zewnątrz,
Zabrałam bluzę, wzięłam kilka oddechów i wyszłam za nim. Usiedliśmy na bujaczce, dawno tu nie byłam. Pamiętam jeszcze, jak prawie rok temu Harry zabrał mnie tu, kiedy jeszcze nie byliśmy parą.
- A więc? – zapytałam się nie pewnie,
- Emilie, ja już dłużej tak nie mogę. Nie mogę patrzeć na to jak się niszczysz, za bardzo cię kocham. Wybacz, ale musimy z tym skończyć. Musisz sama wziąć się za siebie i zmierzyć w końcu z tą chorobą. Ja nie mam już siły. Przepraszam, że się poddaję i przepraszam, że kończę nasz związek, ale tak dłużej być nie może. Kocham cię i zawsze będę, ale ta świadomość, że nie mogę ci pomóc. Patrzę na ciebie z dnia na dzień, to boli, kiedy widzę, że z dnia na dzień jest gorzej, nic nie jesz, nikniesz w oczach. Emilie, ja jutro wyjadę, nie będzie mnie w Londynie trzy miesiące. Zapomnisz o mnie i skupisz się na sobie i swoim zdrowiu, będzie nam trudno, ale damy radę, poradzimy sobie bez siebie. Ty wyzdrowiejesz i będziesz miała wspaniałe życie, a ja… ja będę chodził na imprezy, pił i szukał pocieszenia bo zawsze w moim sercu będziesz tylko ty, skupię się na karierze i damy radę. Już za kilka miesięcy nie będziesz o mnie pamiętać. Nie bądź zła, ale muszę to skończyć, bo tak dłużej nie mogę – powiedział, patrząc gdzieś w bok, ja opuściłam głowę, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, westchnęłam i spojrzałam mu prosto w oczy,
- Co? Nie rozumiem cię, byliśmy ze sobą tyle czasu, zawsze przy tobie byłam, kochałam cię, naprawdę cię kochałam. Byłeś najważniejszy i nie wyobrażałam sobie bez ciebie życia. A ty? Tak bardzo zapewniałeś mnie, że mnie kochasz, że zawsze tak będzie… Zostawiasz mnie samą z tym wszystkim?! I co i teraz myślisz, że sama dla siebie podejmę leczenie? To źle myślisz, chciałam to zrobić, tylko i wyłącznie dla ciebie, żebyśmy mogli być szczęśliwi, to nie jest proste, ale chciałam. A gdy przechodziłam przez to po raz pierwszy? Ty zapewniałeś mnie, że nigdy nie pozwolisz mi, żebym tak się niszczyła. I teraz, poddajesz się i odchodzisz, tak po prostu. Pierdol się Harry, jesteś taki sam jak Chloe. Robisz dokładnie to samo – łzy zaczęły lecieć mi po policzku,
- Nie kłamałem, kocham cię i zawsze będę. Tak mocno, że ja już nie mogę wytrzymać, nie mam siły patrzeć jak się niszczysz. Przepraszam,
- Daj spokój. Jeśli myślisz, że dam sobie radę, to okej, jeszcze zobaczymy, jestem silna i poradzę sobie, dam sobie bez ciebie radę!  Życzę udanego życia, żegnaj – wstałam i wybiegłam.
Biegłam prosto przed siebie, nie odwracając się, chciałam oddalić się trochę od tego domu. Nie wiedziałam co mam myśleć, byłam w szoku. W głowie moje myśli, aż huczały, analizowałam każdą sekundę naszego związku i każde słowo, które Harry przed chwilą mi powiedział. To jeszcze do mnie nie dochodziło. Zalałam się łzami, krztusiłam się nimi. Do tego było mi zimno, a deszcz zaczął padać. Cała mokra i zalana łzami biegłam. Na szczęcie ulice były puste, w końcu to już noc. Do mojego mieszkania, na pieszo było jeszcze daleko. Czułam w moich włosach zimny powiew wiatru, czułam jak krople deszczu pomieszane z moimi łzami spływały mi po policzkach. W końcu na chwilę się zatrzymałam, skończyłam to wszystko analizować. Co było w mojej głowie? Nie, teraz nie było w niej pustki. Czułam się oszukana, zraniona, porzucona, upokorzona, jak jakaś wariatka, albo śmieć, bez żadnej wartości, z którym nikt się nie liczy, nikt nie liczy się z moimi uczuciami, z tym co mam w środku, bo przecież każdy zna o mnie prawdę. Głupie dziecko, które ma manię na punkcie odchudzania, gada, że jest gruba, chociaż jest chuda. Chciałabym, żeby tak było.  Ale anoreksja to coś zupełnie innego. Sama powtarzałam sobie, że się nie poddam, że nigdy nie zostawię, osób które kocham na rzecz tej choroby. Ale co się dzieje w moim życiu? Od początku ktoś ode mnie odchodzi, najpierw ojciec, później częściowo moja mama, która teraz prawie w ogóle nie utrzymuje ze mną kontaktu, tylko raz w miesiącu wysyła mi pieniądze. Dlaczego chociaż w jednym przypadku nie doświadczyłam prawdziwej miłości? Chociaż tej, jakże oczywistej, bo rodzicielskiej? Później zostawiła nas Chloe. Głęboko w sercu bardzo za nią tęsknię, ale mając resztę dawałam radę. A teraz? Teraz odszedł powód mojego uśmiechu, jedyny powód dla którego trzymało mnie jeszcze coś przy życiu. Ufałam mu, w stu procentach, miał być ze mną na zawsze, miał mnie kochać, tak prawdziwie. Czemu wszyscy mi to robią?! Co jest ze mną nie tak? Złapałam się za włosy i w histerii zaczęłam krzyczeć, wydzierać się w niebogłosy, nie wiedziałam co zrobić. Opuściłam głowę i ukucnęłam. Zerwałam z szyi naszyjnik, który Harry podarował mi na święta. To wtedy wszystko się zaczęło, podszedł do mnie, staliśmy pod jemiołą i stało się… najpiękniejsza chwila mojego życia, teraz to wszystko to koszmar. Trzymając w ręku naszyjnik, odwróciłam go drugą stroną. Wyryty tam był napis: „Emilie + Harry. Always and Forever.”, który chłopak pokazał mi dopiero, gdy założył mi go, gdy byliśmy już parą. Wyrzuciłam go i znowu zaczęłam biec. Płakałam, krzyczałam i biegłam, oszukiwałam sama siebie, nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to już koniec. Wbiegłam do wieżowca, cała mokra, ale przynajmniej nie było widać, że płakałam. Przy ławie stał jak zwykle recepcjonista, ominęłam go bez słowa i wsiadłam do windy. Otworzyłam drzwi do mojego apartamentu i pobiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam płakać do poduszek. Nie przeszkadzał mi fakt, że cała przemokłam. W końcu podniosłam się, odgarnęłam włosy z twarzy i wyszłam. Stałam na korytarzu. Zapukałam do jednych ze drzwi, znajdujących się na tym samym piętrze. Kupiłam amfetaminę. Wiedziałam, że to jeszcze nie czas, nie czas żebym mogła uznać się za „Emilie, 17 lat, status związku: wolna”. Po tym jak zażyłam narkotyk, wcale nie czułam się lepiej, nic nie działało. Leżałam na kanapie nie wiedząc co ze sobą zrobić, zerknęłam na telefon, godzina 5 nad ranem. Jeszcze 1.5 godziny temu wszystko było dobrze. A teraz? Teraz nie wiem, co będzie dalej, najchętniej bym zniknęła, albo zasnęła z myślą, że już nigdy się nie obudzę. O tak. Teraz nic mnie tu nie trzyma, osoba, którą kocham… jej już nie ma.
- Emilie! – do mojego pokoju weszła Jess, 
Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Gładziła mnie po włosach, i pocałowała w czoło. Ja ryczałam jak małe dziecko. Teraz miałam tylko ją. Ona jedyna jest prawdziwa i zawsze przy mnie będzie. Mam taką nadzieję. Bo przecież, wszyscy którzy mieli być na zawsze odeszli. Jednak wiem, że ona jedyna się nie zmieni.
- Nie wiem co powiedzieć, tak mi przykro – wyszeptała – Na pewno wszystko się ułoży. Wiem, że to najbanalniejsze i najmniej szczere pocieszenie, ale w waszym przypadku tak będzie, przecież on cię kocha, a ty kochasz jego. Jesteście sobie przeznaczeni, cokolwiek się stanie, prawdziwa miłość przetrwa wszystko, wszystkie kłótnie, rozstania i przeciwności losu, nie wiem jak i kiedy, ale wrócicie do siebie, jestem tego pewna. Nie płacz, żyj, funkcjonuj jak wcześniej, teraz jego nie ma w twoim życiu, to trudne, ale poradzisz sobie. Po jakimś czasie, porozmawiacie szczerze i wszystko będzie dobrze,
- Nie będzie. Już nigdy tak nie będzie, Jess – powiedziałam ledwo słyszalnie – on mnie zostawił, zranił, porzucił. Czuję się jakbym nic nie znaczyła i to mi nie minie, to już na zawsze zostanie w moim sercu.
Usiadła naprzeciwko mnie i już nic nie mówiła. Kiedy jej budzik zaczął wskazywać, że już 6, ona wstała i złapała mnie za rękę.
- Jesteś cała mokra, masz sine usta i trzęsiesz się z zimna. Weźmie gorącą kąpiel i przebierzesz się – pociągnęła mnie mocno za sobą, a ja jako osoba słaba nie miałam siły się przeciwstawiać.
Zaprowadziła mnie do łazienki, napuściła wody i oparła się o wannę, ja usiadłam na małym krześle znajdującym się obok umywalki. Powoli weszłam do wanny. Siedziałam w ciszy, w pewnym sensie poczułam się lepiej, było mi o wiele wygodniej i cieplej, ale w środku nadal panował jeden wielki chaos. Delikatnie podniosłam rękę, dotykając ręką mocno wyraźnych kości obojczykowych, później szyji. Już nie było na niej naszyjnika… zaczęłam płakać. Nie wiem czemu, zwłaszcza, że była przy mnie Jess. Ona nigdy tego nie robiła. Ja jakoś bardzo nie wstydziłam się ukazywać uczuć. Pierwsze łzy zawsze trzeba uronić w samotności, lub gdy nikt nie patrzy, później to już obojętne.
- Emilie, proszę – Jess oparła głowę o wannę,
 Ja nawet na nią nie spojrzałam, ona westchnęła i wstała. Zaczęła myć moje długie włosy. Siedziałam w wypełnionej wodą i masą piany wanną. Głowę opartą miałam o kolana, a ręce skrzyżowane na łydkach, jakbym przytulała sama siebie. Później wytarłam się i okryłam różowym ręcznikiem, drugi miałam założony na głowie. Siedziałam w salonie patrząc się przez okna. Patrzyłam jak ludzie spieszą się do pracy, była 7 a ulice już prawie pełne. W tym czasie Jess znajdowała się w moim pokoju. Było mi obojętne co tam robi, teraz wszystko było mi obojętne. Po chwili przyszła do salonu i rzuciła na kanapę czystą bieliznę, dżinsowe rurki, gruby, beżowy sweter przez głowę i czarne vansy. 
- Zakładaj. Już – uśmiechnęła się Jess,
Ubierałam się w jakieś 10 minut, patrząc się cały czas przed siebie. Zachowywałam się zupełnie inaczej, dziwnie, jak nie ja. Cały czas nie wierzyłam w to co się działo w moim życiu. Wolałam, więc żyć wspomnieniami z naszego związku, cały czas wszystko wspominałam, każdy moment i każdy gest, jeżeli tak dalej pójdzie to, to wszystko dojdzie do mnie za jakiś miesiąc. Teraz właśnie przypominało mi się, jak w ferie pojechaliśmy na narty. Było tak fajnie, tak beztrosko. Urodzinowa impreza dla Chloe i Zayna. To tam wreszcie Jess dała mu szansę.
- Co ty robisz? – zapytałam gdy rudowłosa przyniosła szczotkę,
- Wyczeszę się, bo w końcu musisz jakoś wyglądać, po czym zabiorę cię gdzieś,
- Nie chcę nigdzie jechać. Zostaję w domu,
Jess rozczesała moje prawie suche włosy. Byłam niewymalowana, a moja twarz wyglądała okropnie. Czerwony nos i opuchnięte, zaczerwienione oczy, a pod nimi fioletowe ‘worki’ i blade usta. Jess wstała i ponownie pociągnęła mnie za sobą. Jednak zatrzymałam się w drzwiach. Sama nie wiedziałam, że mam tyle siły, by się jej przeciwstawić. Ona zawsze była o wiele silniejsza niż ja.
- Nie. Powiedziałam, że zostaje tu! – spojrzałam jej prosto w oczy,
- Zaufaj mi i się zgódź, nie będziesz cały dzień leżała na kanapie – pokręciła głową, ja byłam nieugięta, ale ona pociągnęła mnie za rękę i siłą wepchnęła do windy. Później, już się nie upierałam, tylko szłam za nią. Na dworze, pod samym wieżowcem stał samochód, nowy zakup Thomasa. Jess wyciągnęła z kieszeni kluczyki i podrzuciła nimi.
- Ale przecież ty nawet nie masz prawa jazdy – powiedziałam zdziwiona,
- Oj tam oj tam, kogo to obchodzi. Ważne, że umiem prowadzić – odpowiedziała, a ja tylko wzruszyłam ramionami. To prawda Jess jest bardzo dobrym kierowcą, - dobra wsiadaj, mamy mało czasu.
W samochodzie siedziałyśmy cicho. Jess skupiona na drodze, a ja pogrążona w moich chorych i bezsensownych myślach. No ale tylko one mi pozostały, nieważne kto odejdzie, a kto przyjdzie do mojego życia i co będzie chciał mi odebrać, mi pozostaną wspomnienia. Coś tak mojego, coś czego nigdy nikt mi nie odbierze, coś co nigdy ode mnie nie odejdzie. Oparłam się o szybę i wyjęłam mojego iPhona, spojrzałam na datę: 6 września, godzina 7:38 i upuściłam telefon. Zupełnie nie pomyślałam o tym, że oni dzisiaj wylatują, dokładnie o 10:05. To na pewno do nich Jess chciała mnie zabrać, jechałyśmy na lotnisko. Rozumiem, że ona chce pożegnać się ze swoim chłopakiem, ale ja nie jestem w stanie, tam być, widzieć Harrego, to będzie za bardzo boleć. Mogłam siedzieć na tej jebanej kanapie w moim salonie, ale za bardzo zajęta byłam rozpamiętywaniem przeszłości, że zapomniałam o teraźniejszości.
- Jedziemy na lotnisko, tak? – zapytałam patrząc przed siebie,
- Brawo. Dobrze, że dopiero teraz się domyśliłaś – zaśmiała się Jess,
- Zawróć. Albo nie, jedź i się z nimi pożegnaj ja wysiadam. Zatrzymaj się,
- Oszalałaś. Nie bez powodu cię tam zabieram,
- Nie obchodzi mnie to. Nie mogę się tam pojawić, nie chcę tego, chcę wrócić do domu. Proszę cię, zatrzymaj się,
- Wczoraj kiedy poszliście rozmawiać, myślałam, że Harry chce się z tobą pożegnać, jednak kiedy wrócił cały załamany, ze łzami w oczach wiedziałam, że coś jest nie tak. Od razu zapytałam się o ciebie. Powiedział, że wybiegłaś. Chciałam pobiec za tobą, ale Harry powiedział, że nie ma cię tu już jakieś 20 minut, wyjęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę. Wtedy zapytałam, co się stało. Harry usiadł na kanapie i opowiedział nam wszystkim o tym. Kiedy skończył, złapał się za głowę, spojrzał się w podłogę i zapanowała cisza, widziałam tylko jak na podłogę kapią pojedyncze łzy. Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, uderzyć go, za to jak postąpił. Ale byłam w zbyt dużym szoku. Nic z tego nie rozumiałam. Zapytałam się go, czemu to zrobił. On powiedział coś takiego: kochałem ją, kocham i zawsze w moim sercu będzie tylko ona, kiedy po raz pierwszy trafiła do szpitala, jeszcze jako moja przyjaciółka, obiecałem sobie, że będę się o nią troszczył, już nigdy nie dopuszczę do tego, żeby zachorowała, żeby cokolwiek jej się stało, wiedziałem, że to bardzo możliwe, bo w liceum miałem koleżankę, która zmarła na anoreksję, przyrzekłem samemu sobie, że nic jej się nie stanie, później wszystko układało się idealnie, byliśmy świetną parą, pokochaliśmy się, tak mocno… i choroba wróciła, ja starałem się, robiłem co mogłem! nic nie działało. Wiesz co to za uczucie kiedy widzisz jak twoja dziewczyna z każdym dniem jest coraz bardziej chora, niszczy się, a ty… a ty spierdoliłeś, bo obiecałeś sobie, że do tego nie dopuścisz. Nie miałem siły. Trzymałem to w sobie wystarczająco długo. To bolało. I wtedy siedzieliśmy sami przy tym stole, jak zwykle nie chciała zjeść, jeszcze na dodatek ta świadomość, że jutro wyjadę i nie będzie jej przy mnie. Poniosło mnie, te wszystkie myśli w mojej głowie zawirowały, to co trzymałem w sercu… musiałem jej o tym opowiedzieć. Uznałem, że tak będzie lepiej. Teraz kiedy od kilkunastu minut nie ma jej przy mnie czuję się jeszcze gorzej, muszę jej pomóc, muszę mieć ją przy mnie, za bardzo ją kocham. Ona jest moim narkotykiem, albo inaczej, bez niej nie mogę żyć, jak moje osobiste powietrze. Spierdoliłem, chyba gorzej się nie da i nie wiem jak to naprawić, ale wiem, że bez niej nie wytrzymam” więc kurwa, musicie porozmawiać, bo oboje zajebiście mocno się kochacie – opowiedziała mi Jess, a mi zaczęły spływać łzy,
- To nie jest takie proste. Czasem ludzie się kochają, ale po prostu nie są ze sobą i już nigdy nie będą. My byliśmy razem, ale on to zakończył. Nie bez powodu tak się stało. To w końcu Harry Styles, kobieciarz, flirciarz. On się nie zakochuje, nie naprawdę. On mnie nie kocha, nie kochał, z jego strony to nie była prawdziwa miłość. Skrzywdził mnie, a ja z tego powodu nie mogę z nim być. Zerwał i już. Koniec. Więc, zatrzymaj ten jebany samochód i pozwól mi wyjść,
- Nie. Ja wiem, że on cię kocha i wiem, że musisz iść na to lotniosko,
- Gdyby to była prawdziwa miłość, to nigdy by w nią nie zwątpił. Miłość nie jest idealna, często miewa wzloty i upadki, ale zawsze w odpowiednim momencie, wszystko wychodzi na prostą, a on, on to pokrzyżował – powiedziałam zamykając oczy, oparłam głowę o szybę i pozwoliłam by moje łzy spływały po policzku jak krople deszczu po szybie.
- Wyłaź, bo się spóźnimy! – otworzyła mi drzwi Jess, wygramoliłam się z samochodu i szłam wolnym krokiem za nią,
Byłyśmy na miejscu. One Direction było już po odprawie. Niall robiący coś w telefonie, siedzący na swojej walizce, Liam przytulający się z Danielle, Louis z Eleanor, Zayn siedzący obok… obok Harrego, który brodę opiera na swojej szyi i patrzy się przed siebie. Kiedy Zayn nas zauważył, puknął go w rękę, na co ten wziął głęboki oddech i wstał. Jess podeszła do Zayna, a Harry podbiegł do mnie. Patrzył na mnie z góry i zagryzał wargę. W jego oczach można było dostrzec strach. Ja patrzyłam mu prosto w oczy, widać było, że płaczę, nie umiałam tego ukryć.
- Przepraszam – wyszeptał i złapał moją twarz delikatnie swoimi wielkimi dłońmi, ja nie zareagowałam,
- Kocham cię – zaczął,
- Emilie! Proszę… - kontynuował, ja nadal nic nie mówiłam,
- Zraniłeś mnie. Zepsułeś wszystko i pokazałeś, kim dla ciebie jestem. To skończone. Skończone przez ciebie, do mnie nie doszło jeszcze, że to koniec naszego związku, ale wiesz jak się czuje? Okropnie. Źle. Oszukana. Porzucona. Najpierw Chloe, teraz ty. Czy wy kurwa myślicie, że ja jestem niezniszczalna i możecie robić ze mną co chcecie? To się mylicie, bo to mnie kurewsko boli, a oprócz tego nie dam sobą pomiatać. Daj sobie spokój i nie kłam, że mnie kochasz – zaczęłam płakać coraz bardziej – jedyne co możesz zrobić to sprawić, abym zapomniała o tych 10 miesiącach,
On nic nie powiedział tylko pochylił głowę. Stykaliśmy się czołami i zapanowała cisza. Czułam jego oddech, był ciężki. Płakał. Staliśmy tak w bezruchu, a reszta przyglądała nam się z kanapy.
- Odsuń się – wyszeptałam, chciałam krzyknąć, ale nie mogłam nic powiedzieć,
- Błagam, nie rozgrywajcie tego tak – wstał Niall,
- Wczoraj coś we mnie pękło. Coś sprawiło, że poczułam własną „wartość”, coś co sprawiło, że wiem jak traktują mnie ludzie, na których mi zależy, coś co sprawiło, że już nigdy nie będę taka jak kiedyś. Nie wiem czemu i nie wiem co. Ale wszystko mnie teraz cholernie boli i nie mam już siły, więc żegnaj Niall, żegnaj Zayn, żegnaj Liam, żegnaj Louis – zaczęłam iść w stronę wyjścia, Harry pobiegł za mną, jednak zatrzymała go Jess, dobrze zrobiła.
 Usiadłam na krawężniku. Muszę poczekać, aż moja przyjaciółka przyjdzie do samochodu, bo nie wrócę na piechotę, to za duży kawał drogi. Oplotłam ręce wokół nóg i zaczęłam płakać. Po jakiś 20 minutach zobaczyłam jak jakiś samolot startuje. Wiedziałam, że to ten. To samolot, w którym chłopaki lecą do Ameryki. Nie będzie ich tu, już ich nie będzie.





przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale w tamten weekend miałam na głowie sprawy prywatne, a w tygodniu, gdy znalazło się trochę wolnego czasu to byłam zbyt zmęczona. poza tym, szczerze się przyznam, że nie wiedziałam jak zabrać się za ten rozdział, dlatego przepraszam, jeżeli mi nie wyszedł i jeżeli wam się nie spodoba. ale trochę się rozpisałam. a może tym razem zamienimy się miejscami, więc wy pytajcie o co chcecie :) - Emilie
nie wyszedł? ja osobiście go uwielbiam<3 ~ jess

czwartek, 13 września 2012

Rozdział 24

muzyka


Jess.


1 września – rozpoczęcie roku szkolnego.

Wszystko się kończy, tak jak i nasze wakacje. Pomimo problemów, kłótni i nie powodzeń były udane. Co z tego że straciłyśmy przyjaciółkę? Najwidoczniej nie była to prawdziwa przyjaźń, my zawsze byłyśmy z nią szczere, pomagałyśmy jej, ale podjęła taką a nie inną decyzję i nikt ani nic tego nie zmieni, zresztą nie chce żeby cokolwiek się zmieniło, nienawidzę jej, nigdy jej nie wybaczę ani nie zaufam po raz drugi. Mam wokół siebie wspaniałych ludzi, Zayna, Emilie, Nialla, Harrego, Liama, Louisa, Danielle, Eleanor, Thomasa, to mi wystarczy. Teraz trzeba się obudzić i zacząć wszystko od nowa, obowiązki, nauka, wyrzeczenia, nowe postanowienia, w końcu trzeba się zastanowić co chcemy robić w przyszłość, co chcemy osiągnąć i czy w ogóle chcemy. To będzie ciężki rok, ale mam nadzieje że jak tak szybko przyszedł to tak samo szybko odejdzie. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Na dworze było dość ciepło, słonecznie, to dość dziwne jak na początek września w Londynie. Weszłam do kuchni, zrobiłam sobie kawę i siadając przy blacie spostrzegłam leżącą na nim małą karteczkę.
Hej, Jess. Wyszedłem na sesję, a później spotkam się z Van, będę wieczorem.
                                                                                                         Kocham cię, Thomas.
Jeszcze raz przestudiowałam tekst na karteczce, i wzięłam łyk napoju. Ostatnio ja i mój brat, odsunęliśmy się od siebie, nie dlatego ze się pokłóciliśmy czy coś, po prostu on znalazł sobie dziewczynę i spędza z nią większość czasu a ja z Zaynem i moimi przyjaciółmi. Rzadko się widujemy, chociaż mieszkamy w tym samym mieszkaniu, mijamy się i jednego dnia potrafimy w ogóle się nie widzieć. Szczerze mówiąc tęsknie za nim. Nie chcąc już o tym myśleć, wstawiłam kubek do zlewu i skierowałam się w stronę łazienki. Przemyłam twarz chłodną wodą, by do końca się obudzić. Podłączyłam prostownicę i zaczęłam myć zęby. Umalowałam się, ubrałam w bieliznę, zrobiłam włosy i poszłam do mojej garderoby gdzie wczoraj wieczorem przygotowałam ubrania na dzisiejszy dzień. Założyłam czarne, krótkie spodenki, tego samego koloru koturny, oraz biały, krótki sweterek. Pomalował jeszcze usta szminką, przejrzałam się ostatni raz w lustrze i wyszłam z mojego apartamentu. Już chciałam wejść do windy, kiedy wyskoczyła z niej Emilie i wciągnęła mnie do środka naciskając przy tym guzik pierwszego piętra. Od naszej ostatniej kłótni minęło trochę czasu, nie chcę już do tego wracać, nie rozmawiamy już na ten temat, chociaż nie można powiedzieć że go nie ma. Ale skoro wiem, że ona nie chce pomocy to po co mam się starć? Bezsensu. Wyszłyśmy z naszego wieżowca, wsiadłyśmy do taksówki i ruszyłyśmy pod naszą szkołę. Byłyśmy przed czasem, szłyśmy przez dziedziniec szkoły tak samo jak dwa miesiące temu. To niby taki krótki odcinek czasu a tyle się zmieniło. Spojrzałam przed siebie i spostrzegłam naszą paczkę z którą obijałyśmy się przed poznaniem chłopaków. Machali do nas. Przyznam że zaniedbałyśmy ich, a można nawet powiedzieć że olałyśmy ale teraz to właśnie chłopcy z One Direction byli całym naszym życiem. Podeszłyśmy do nich.
- No hej, - odezwałam się pierwsza,
- Jak tam po wakacjach? – dodała Em. Oni nic nie mówili tylko przyglądali się nam uważnie, nie rozumiałam przecież przed chwilą machali do nas, uśmiechali się, a teraz bije z ich oczu wściekłość.
- Ej, dajcie spokój, przepraszamy, tak wiem zjebałyśmy, olałyśmy was, zostawiłyśmy, to nie było okej, ale nikt nie jest idealny, każdy popełnia błędy i jeśli mam być szczera to był najwspanialszy błąd w moim życiu. Jestem szczęśliwa.
- Dobra, jeśli Jess, ta Jess nas przeprasza to na pewno jest to na serio i z prawdziwych przyczyn. – powiedział Alex, na co wszyscy zaczęliśmy się śmiać, przytuliliśmy się i wszystko było okej. Nasi starzy znajomi nam wybaczyli to dobrze, bo fajnie spędzaliśmy razem czas, może kiedyś wybierzemy się na imprezę, może poznamy ich z chłopakami, ale to się zobaczy.
- A gdzie Chloe? – zapytał po chwili Matt.
- Nie wiesz, my się już nie przyjaźnimy… - zaczęła opowiadać całą naszą historię Emilie. – No i tak wyszło, wyjechała do dziadków, tam zostaje, tam będzie chodzić do szkoły.
- No to nieźle, - podsumowała Abi.
Po chwili wszyscy razem ruszyliśmy na boisko szkolne na rozpoczęcie. Nasza dyrektorka nie należała do osób kochających przemówienia. Wygłosiła krótką mowę i udaliśmy się do naszych klas. Nasza wychowawczyni przywitała nas serdecznie, rozdała plan lekcji, i byliśmy wolni na tym właśnie polegało rozpoczęcie roku w naszej szkole. Krótko, zwięźle i na temat. Pożegnałyśmy się ze znajomymi i wróciłyśmy do naszego wieżowca.
- To co przebieramy się i jedziemy do chłopaków?- zapytała Em,
- No, to za piętnaście minut u mnie. – moja przyjaciółka weszła do windy a ja do mojego mieszkania. Zdjęłam eleganckie ciuchy i przebrałam się w krótkie czarne szorty, koszulkę na ramiączka z jakimś nadrukiem, krótkie, różowe conversy, a na prawą rękę założyłam bransoletki z imionami 1D. Byłyśmy w drodze do mieszkania chłopaków, chciałam się tam jak najszybciej znaleźć ponieważ kiedy rozmawiałyśmy z nimi telefonicznie powiedzieli że muszą coś nam oznajmić, byłam strasznie ciekawa o co chodzi. Zapukałyśmy do drzwi, które zaraz otworzył uśmiechnięty Harry, rzucił szybkie „cześć” i kiedy on całował swoją dziewczynę w policzek ja przecisnęłam się przez nich i weszłam do salonu.
- Hej chłopaki.
- Hej Jess. – odparł Liam, Louis i Niall. Odwróciłam się przez ramię i spostrzegłam mojego chłopaka wychodzącego z kuchni, przyciągnął mnie do siebie i pocałował w usta. Usiedliśmy razem na kanapie w salonie, gdzie po krótkiej chwili pojawili się również Emilie i Harry.
- To co chcieliście nam powiedzieć? – zapytała moja przyjaciółka, najwidoczniej ona też się nad tym zastanawiała i jak najszybciej chciała znać prawdę.
- To jak, ja mam powiedzieć czy wy? – zwrócił się do chłopaka mojej przyjaciółki i mojego Liam. Chłopcy spojrzeli na siebie, pojawiła się niezręczna cicha.
- No więc? – chciałam ich zachęcić i pośpieszyć.
- No bo chodzi o to że my, my czyli One Direction…  – zaczął Harry. 
- …wyjeżdżamy 6 września na trasę koncertową do USA i Australii na trzy miesiące. – dokończył Zayn. Wbiłam wzrok w mojego chłopaka a później spojrzałam na Em. Była przestraszona, pewnie tak samo jak ja nie wiedziała co o tym myśleć, oni, Zayn, Harry, nasze miłości zostawiają nas na całe trzy miesiące, akurat wtedy kiedy najbardziej ich potrzebujemy, kiedy wszystko się sypię i nie dajemy sobie już razy. Właśnie wtedy.
- Co?! – wybuchnęła po chwili moja przyjaciółka.
- Ale skarbie spokojnie, wszystko będzie dobrze, przecież to nie koniec naszego związku, nic się nie wydarzy przez ten czas, oczywiście przylecicie do nas, odwiedzicie nas. – pocieszał ją Harry.
- To nie koniec – szepnęłam niesłyszalnie, po czym dodałam głośniej – Idę się przewietrzyć. Wyszłam na zewnątrz i usiadłam na schodach, chowając swoją twarz w trzęsące się dłonie. Po chwili ktoś usiadł obok mnie i objął mnie ramieniem. Spojrzałam w górę i ujrzałam zatroskaną minę mojego chłopaka. Pocałowałam go w usta, on odwzajemnił mój pocałunek, usiadłam na jego kolanach, przodem do niego kładąc dłonie na jego piersi, on trzymał swoje na moich biodrach. Całowaliśmy się namiętnie, łapiąc co chwilę krótki oddech by znów móc złączyć nasze usta w całość. Gdy w końcu się od siebie oderwaliśmy on powiedział cicho.
- Kocham cię.
- Ja tez cię kocham i nie chcę stracić. – spojrzałam mu prosto w oczy.
- I nigdy nie stracisz, to że wyjeżdżamy w trasę nic nie oznacza, to moja praca, dalej będziemy razem, przyjedziesz mnie odwiedzić i ja niedługo wrócę, będzie dobrze, nie denerwuj się.
- Obiecasz mi że już zawsze będziemy razem?
- Obiecuję. – wtuliłam się w niego, uciekając przed wszystkim, kiedy on był blisko, problemy znikały i liczył się tylko i wyłącznie on, kiedy wyjedzie będzie mi tego brakowało, tego że nie będę mogła zadzwonić od niego i powiedzieć żeby przyszedł, że potrzebuje pomocy, wsparcia, nie będę mogła go pocałować ani przytulić się do niego i zasnąć w spokoju.  
- Będę bardzo tęsknić.
- Ja też, kochanie, ja też. – pocałował mnie we włosy.
Wróciliśmy do środka i weszliśmy do pokoju Zayna. Panował tu mały bałagan, mój chłopak nie należał do osób kochających porządki ja zresztą też. Usiadłam na łóżku i spojrzałam przez okno, pogoda się nie zmieniła dalej było słonecznie, wszystko jakby dopiero budziło się, wychodziło z ukrycia, chciało żyć, a my, my można powiedzieć że właśnie umieramy, z wielu powodów. Problemy, szkoła, nauka i wyjazd chłopaków. Westchnęłam głośno i położyłam się. Obok mnie zaraz pojawił się Zayn i położył głowę na moim brzuchu. Wpatrywaliśmy się w sufit na którym ostatnio poprzyklejałam nasze wspólne zdjęcia, taki kolaż. Leżeliśmy w milczeniu, przymknęłam powieki. Po chwili ktoś wpadł do naszej sypialni:
- Chyba nie macie zamiaru leżeć tu cały dzień, jest taka piękna pogoda, wstawać! – krzyczał Louis.
- No dobra, ale co mamy robić? – zapytał zdezorientowany Zayn.
- No my zdecydowaliśmy że jedziemy na działkę, tą wiesz co byliśmy wcześniej, zaprosimy ludzi, pokąpiemy się w basenie, napijemy, taka mała impreza na zakończenie wakacji.
- Mi pasuję – odezwałam się.
- O to chodziło, to chodźcie.
Mój chłopak wziął torbę i spakował do niej najpotrzebniejsze rzeczy a ja dorzuciłam kostium kąpielowy, długie spodnie i bluzę. Zeszliśmy na dół gdzie wszyscy już czekali. Jechaliśmy samochodem z Harrym, on i Zayn z przodu a ja i Emilie z tyłu. Oparłam się wygodnie o siedzenie, wyjrzałam przez okno, przyglądałam się mijanym nam ulicą. Przypomniał mi się nasz ostatni pobyt tam, nie był zbytnio udany, nie chciałam o tym myśleć ani pamiętać. Pokręciłam głową by wyrzucić te wszystkie myśli i skupiłam się na osobach z którymi byłam w porshe. Harry skupiony na jeździe patrzył prosto przed siebie, jechał w milczeniu po jego minie nie można było wywnioskować o czym myśli. Mój przyjaciel był słabym kłamcą ale tym razem mu się udało. Uśmiechnął się lekko kiedy zauważył że mu się przyglądam. Zayn, siedział wygodnie na siedzeniu, nic nie mówił, chciał ustawić radio ale po chwili zrezygnował i włączył jakąś płytę którą wyjął ze schowka. Moja przyjaciółka również siedziała w milczeniu, była trochę spięta i dogłębnie o czymś myślała. Tym razem nie próbowałam jej rozgryźć ale o ile się nie mylę chodziło o jej chorobę albo Harrego. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy z samochodu i skierowaliśmy się na posiadłość chłopaków. Kiedy wszyscy byliśmy już ogarnięci zaczęliśmy rozkładać stoły, a na nich jedzenie, słodycze, przystawki i oczywiście alkohol. Obyło się bez narkotyków, ostatnia sytuacja z Em ostro nas wkurzyła. Zayn i Louis podłączali głośniki i wybierali muzykę którą mieli zaraz włączyć. Gdy wszystko było już gotowe goście zaczęli się zbierać. Przyjechali przyjaciele chłopaków, Dan i El. Conor, Ed, Rita Ora, JLS. Kiedy wszyscy zaproszeni pojawili się impreza zaczęła się rozkręcać, jak zwykle alkohol lał się strumieniami i bawiliśmy się fantastycznie.

Późna godzina w nocy.

Byłam już zmęczona i nieźle pijana, siedziałam na fotelu razem z Zaynem i przytulałam się do niego, byłam wyczerpana. Zauważyłam że wszyscy już się zbierają ale nie chciało mi się wstać żeby się z nimi pożegnać, mojemu chłopakowi chyba też bo w ogóle się nie poruszył. Z powrotem położyłam głowę na piersi mojego chłopaka i odpłynęłam.

Następnego dnia.

Drrrrr... Ten straszny dźwięk odbijał się w moich uszach. Otworzyłam oczy i wyłączyłam budzik. Od razu uderzył mnie ostry ból głowy. Spojrzałam za wyświetlacz mojego iPhona 7:40.
- CO? – wykrzyczałam na głos, wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Wzięłam obojętnie jakie ciuchy z mojej garderoby, padło na miętowe rurki, białą prześwitującą koszulkę na ramiączka, jasną dżinsówkę na ramiączka i krótkie, białe conversy. Pośpiesznie wyciągnęłam jeszcze wodę z lodówki i tabletkę od bólu głowy. Wybiegłam z mieszkania i za drzwiami spotkałam Emilie która tak sama jak ja była ostro zdezorientowana i nic nie kojarzyła. Wyszłyśmy z wieżowca i pobiegłyśmy do szkoły. Oczywiście nieuniknione było to ze się spóźnimy kiedy wbiegałyśmy do sali była 8:10. Pani od angielskiego popatrzyła na nas krzywo i zajęłyśmy swoje miejsca. Wyjęłam książki i zapisałam temat. Była to lekcja organizacyjna, jak to zwykle pierwszego dnia w szkole, więc nie miałam się czym stresować.
- Ktoś tu wczoraj chyba opijał wakacje. – zaśmiał się Alex który siedział za nami z Mattem.
- My przynajmniej dobrze się bawiłyśmy. – odcięła się Em.
- Ej kochanie nie wściekaj się. – odezwał się do niej Matt.
- Nie mów tak do mnie. – powiedziała poddenerwowana Emilie.
- Kiedyś to lubiłaś.
- Dobra skończcie już. – zabrałam głos, żeby przerwać tą ich bezsensowną wymianę zdań. Kiedyś między Em a Mattem coś było, ale to jeszcze przed poznaniem Harrego, to już nie ma znaczenia i nikt nie chce o tym wspominać. Przynajmniej ja tak myślałam. Kiedy chłopcy zamilkli odezwałam się do mojej przyjaciółki.
- Co się wczoraj działo?
- Szczerze to niezbyt pamiętam a ty?
- No pojechaliśmy na tą działkę, była impreza, byłam pijana, kiedy wszyscy się zbierali ja siedziałam z Zaynem na fotelu i później chyba usnęłam.
- Ze mną chyba było podobnie. Ale to oni zwieźli nas do domu?
- Nie mam pojęcia, pewnie tak.
Wzięłam do ręki tabletkę od bólu głowy której wcześniej nie zdążyłam wziąć, połknęłam ją i popiłam wodą. Kiedy chowałam butelkę do torby poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam iPhona i spojrzałam na wyświetlacz: 1 nowa wiadomość od Zayn<3. Kliknęłam na SMS-a.
Cześć mała, jak się czujesz? Wczoraj zasnęłaś i odwiozłem cię do domu? Wszystko w porządku? Spotkamy się później? Kocham cię. Xxx
Włączyłam dotykową klawiaturę i odpisałam.
Wszystko dobrze, zaspałam i spóźniłam się do szkoły, heheh. Tak spotkamy się, może u was? Kocham cię. Xxx
Po chwili dostałam potwierdzenie i schowałam telefon do kiszeniu spodni. Lekcje minęły dość szybko, szczerze mówiąc to nic nie robiliśmy w końcu to pierwszy dzień. Złapałyśmy taksówkę i byłyśmy w drodze do domu chłopaków. Weszłyśmy nie pukając i przywitałyśmy się z wszystkimi. Nie było tam Zayn, pomyślałam że jest u siebie i skierowałam się w stronę schodów. Rzuciłam się na łóżko.
- Jestem wykończona.
- Też miło cię widzieć. – uśmiechnął się łobuzersko. Usiadłam po turecku, przyciągnęłam go do siebie i pocałowałam. Po chwili on lekko popchnął mnie bym opadła na poduszki. Całował mnie po szyi a ręką jeździł po mojej nagiej klatce piersiowej. Oddychałam szybko. W końcu miałam dość, przyciągnęłam go do siebie i zmusiłam by pocałował mnie w usta. Stworzyły jedną całość, nasze języki grały ze sobą. Uwielbiałam smak jego ust, podparł się na łokciach by spojrzeć mi prosto w oczy, przygryzł przy tym seksownie swoją dolną wargę. Westchnęłam i włożyłam ręce pod jego koszulkę.
- Kocham cię. – szepnęłam.
- Kocham cię. – powiedział również cicho.

Znów zaczęliśmy się całować, dyszeliśmy ale nie przestawaliśmy nie mieliśmy takiego zamiaru.







a teraz ze względu na to, że dzisiaj jest 13 września, i nasz kochany Niall obchodzi urodziny to my – autorki opowiadania, mamy dla niego życzenia, itp.:
 


Emilie: a więc, to pewnie będzie długie. bo o Niallu mogłabym gadać godzinami, w nieskończoność. niby nie ma ludzi idealnych, ale on jest temu bliski. Te niebieskie oczy, które po prostu powalają mnie na kolana, te słodkie usta, ten szczery uśmiech, który zawsze poprawia mi humor, te jego piękne włosy. full cap, polówka, beżowe rurki i skejty. tak, to nasz Niall, którego wszyscy kochamy.  Mogłabym codziennie chodzić z tobą do nandos, wracać do domu i znowu żreć. Sądzę, że jeżeli chodzi o te tematy to byśmy się dogadali. Moglibyśmy być naprawdę dobrymi przyjaciółmi, twoją dziewczyną mogłabym zostać, ale oprócz tego, że to nierealne, to zasługujesz na kogoś lepszego, bo ja jestem za wredna i ogółem życzę ci kogoś tak wspaniałego jak twoja osoba. Kocham cię, kocham cię z całego serca i jeżeli ktokolwiek mówi cokolwiek złego na twój temat to po prostu zabiję J. Bo ty jesteś… dla mnie jesteś idealny i cokolwiek złego się stanie, zawsze będę przy tobie. Co by tu jeszcze napisać, kochamkochamkocham głos Nialla, jest taki piękny. Po prostu umieram gdy słucham jego solówki w MTT, coveru The A Team, Use Somebody albo Stereo Hearts. Ogólnie to jego charakter, to w jaki sposób mówi o dziewczynach, jaki ma do nich szacunek, coś niesamowitego. Sprawiasz, że mimo wszystko mam mniej kompleksów. No i marzę, żeby mieć kiedyś chłopaka, który jest tak dobry, tak miły, tak uroczy jak ty, Niall. Który byłby  w stanie choć trochę pokochać mnie jak ty wielbisz Demi Lovato, haha. Wydaje mi się, że mnie rozumiesz, no bo w końcu ty jesteś wielkim fanem Justina. Także drogi Niallu Jamesie Horanie – wszystkiego najlepszego z okazji twoich 19 urodzin, dużo szczęścia, miłości, radości, spełnienia wszystkich marzeń i żebyś zawsze był taki jak teraz, kocham cię i dziękuję, że poszedłeś w tej czerwono-biało-niebieskiej koszuli w kratkę do x faktora zaczerwieniony i słodko się śmiejący zaśpiewałeś „so sick”, bo to zmieniło moje życie. Kocham cię i jeszcze raz – sto lat, kolejnego udanego roku moja hot 19, mój słodki blondyneczku, mój słodki Irlandczyku z Mullingar, dobra już nie słodzę - nadal jesteś forever young! love you.


Niall to właśnie dzisiaj kończysz dziewiętnaście lat, można powiedzieć że jesteś już dorosłym mężczyzną ale dla mnie jesteś i zawsze będziesz tym słodkim dzieciakiem. Czego Ci życzę? Wszystkiego co najlepsze, szczęścia, sukcesów, wielkiej prawdziwej miłości bo tylko na taką zasługujesz, potrzebujesz idealnej dziewczyny bo jesteś za dobry i nikt NIGDY nie powinien chcieć cię skrzywdzić. I oczywiście tego żeby One Direction i cała rodzina directionerek trwała zawsze, by nigdy się nie rozpadła, nie zawiodła, wspierała i kochała tak jak do tej pory. A teraz, za co kocham Nialla? Jak pewnie się domyśleliście moim ulubionym członkiem zespołu jest Zayn, ale to nie znaczy że innych nie ubóstwiam, a drugie miejsce zajmuję właśnie nasz blondyn. Jest uroczy, kochany, niesamowity, fantastyczny. Jego głos jest po prostu nieziemski i mogłabym go słuchać godzinami dlatego nie jestem zadowolona z tego że ma najmniej solówek myślę że zmieni się to kiedy pojawi się drugi album. Dlaczego uważam że zasługuje na perfekcyjną dziewczynę? Bo sam właśnie taki jest, dobry, niewinny, kochający, wrażliwy i chyba każdy wie że dla miłości swojego życia zrobiłby wszystko, dlatego chce by był szczęśliwy. Mam nadzieje że kiedyś w dalekiej przyszłości ich spotkam, nie wiem gdzie, kiedy ani jak, ale właśnie wtedy powiem mu jak wiele dla mnie znaczy, że jest niesamowity, idealny, że zawsze w niego wierze, że kiedy widzę ten jego uśmiech albo słyszę ten rozbrajający śmiech od razu się uśmiecham bo on tak na mnie działa. Niall spotyka się z różną opinią, nie rozumiem ludzi którzy nazywają się fanami 1D a tak naprawdę nimi nie są bo jak można być fanem mówiąc np. że Niall powinien opuścić chłopaków, bo psuje zespół lub po prostu nie pasuję. To chore. Gdyby nie było go w zespole to nie byłoby to One Direction, bo 1D to piątka idiotów którzy kochają siebie nawzajem i nie wyobrażają sobie życia bez siebie a ja bez nich. Cieszę się że ich „poznałam” że „poznałam” Nialla. Zawsze będzie dla mnie wyjątkowy i mam nadzieję że „spędzę” z nim jeszcze wiele urodzin. Kocham cię.<3 – Jess  


piątek, 7 września 2012

Rozdział 23

muzyka 


 Chloe


W tym samym czasie,


Jestem w Watford już jakieś trzy tygodnie. Wydaję mi się, że wreszcie wszystko zaczyna się układać. W tym małym miasteczku znalazłam oparcie i spokój, którego tak bardzo mi brakowało. Oprócz tego zżyłam się z moją rodziną, przypomniałam sobie o czasach beztroskiego dzieciństwa. Na szczęście tutaj nie ma natarczywych fanek, na twitterze pisze do mnie ich coraz mniej. Moje byłe przyjaciółki się nie odzywają, tak jak prosiłam – jakbyśmy się nigdy nie poznały. A Niall? Niall nie daje znaku życia, nie interesuje go gdzie jestem, nie pisze i nie dzwoni. Tak jakby mu już na mnie nie zależało… Wiem, wiem, że sama go o to prosiłam, ale myślałam, że mimo wszystko zawalczy. No trudno, to i lepiej, że mu przeszło. Jeżeli o mnie chodzi to z dnia na dzień jest coraz lepiej. Chyba się prawie z tego wyleczyłam. Pozostało tylko przywiązanie, bo bądź co bądź byliśmy ze sobą ponad pół roku. Każde słowo, każde zdjęcie, każda piosenka, każdy film przypomina mi nasz związek. Ale to normalne. Za kilka tygodni to minie. Na razie zostaję tu, bo tutaj mi dobrze. Nie chcę wracać do Londynu, jeszcze nie teraz. Babcia i dziadek są dla mnie wspaniali, bardzo się troszczą i ciągle mi dogadzają. Jestem ich oczkiem w głowie.
- Chloe, śniadanie – weszła do mojego pokoju babcia, jak zwykle z uśmiechem na twarzy,
- Zaraz przyjdę – odpowiedziałam odwzajemniając uśmiech,
W tym domu zawsze było dla mnie miejsce. Dlatego miałam tu swój pokój, kiedyś należał on do mojej mamy. Podłoga była drewniana, a ściany kremowe. Naprzeciwko drzwi znajdowało się ogromne okno z parapetem, na którym leżały poduszki. Z okna można było podziwiać ulice tego uroczego miasteczka. Obok okna znajduje się białe biurko, na którym trzymam laptopa. Na szczęście jest tutaj wifi. Po prawej stronie stoi wielka szafa, półka i regał na książki, a po lewej biurko i szafka nocna. Na środku pokoju leży beżowy dywan, a naprzeciwko okna, na ścianie, w której są drzwi znajduje się mały stoliczek i dwa krzesła. Zawsze lubiłam ten pokój, czułam w nim jakąś przyjemną atmosferę, dzięki której wszystkie problemy po prostu znikają. Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się. Zapowiadał się ciepły, słoneczny dzień. Otworzyłam okno i wyjrzałam przez nie. Na ulicy szły dwie dziewczyny i chłopak, uśmiechnęłam się do nich a oni mi pomachali. Pamiętałam ich z dzieciństwa. W tym mieście wszyscy się znają, a gdy byłam mała to bawiłam się z tutejszymi dziećmi. Wszyscy razem spędzaliśmy mile czas w parku, który znajduję się niedaleko. Bawiliśmy się w chowanego, graliśmy w piłkę nożną, bujaliśmy się na huśtawkach, wygłupialiśmy się. Teraz wszyscy dorośli, ale tutejsi ludzie się nie zmieniają wszyscy nadal są tymi uśmiechniętymi dzieciakami i nadal się przyjaźnią. Nie przejmują się niczym i po prostu cieszą się życiem, mając tylko i wyłącznie siebie, a nie alkohol, narkotyki i imprezy. Niestety patrząc na to wszystko, wydaję mi się, że tylko ja się zmieniłam. Czuję się jak popsuta nastolatka, z manierami, z których tutaj po prostu każdy się śmieje. No tak, w końcu to ja porzuciłam moich dziadków i znajomych na rzecz przyjaciółek i imprez. To ja mieszkam w wielkim mieście, który ma swoje zasady i reguły. A tu? Tu ludzie mogą być po prostu sobą. Doskonale wiem, że wszyscy moi znajomi z dzieciństwa uważają, że się zmieniłam, że gram wielką damę i tym podobne. Zmieniłam się, to prawda. Ale z każdym dniem tutaj, staję się bardziej ludzka, bardziej podobna do nich. I z tego się cieszę. Odeszłam od okna, otworzyłam duże drewniane drzwi i zeszłam schodami na dół, do kuchni. Przy stole siedziała moja babcia, która czytała gazetę. Dziadek pojechał do miasta na zakupy spożywcze, oczywiście kupić to co ja lubię. Powoli jadłam kanapkę z nutellą i piłam herbatę. Odkąd przyjechałam babcia i dziadek nie pytali się o Nialla, chociaż wiedzieli, że z nim byłam. W końcu musiał nadejść ten moment,
- No to jak nadal spotykasz się z tym Niallem? – zapytała babcia,
- Nie – odpowiedziałam popijając herbatę, nie chciałam o tym mówić, to nadal bolało, przypominało mi się tyle wspomnień,
- A to było coś poważnego?
- Babciu mam 17 lat. Na coś poważnego przyjdzie czas za jakieś 6-7 lat, teraz jestem młoda i jeszcze nie rozróżniam moich uczuć – powiedziałam szczerze, sama dziwiąc się swoich słów. Niall, Emilie i Jess mieli rację. Dlaczego byłam z nim, dlaczego mówiłam mu, że go kocham? Przecież tego uczucia trzeba być pewnym, spierdoliłam – pomyślałam,
- Co masz zamiar dzisiaj robić? – zapytała się uśmiechnięta, 
- Zaraz pójdę się umyć i ubrać, później chyba wyjdę do ogródka, na moją huśtawkę i w ogóle. Po obiedzie wybiorę się do miasta, chciałabym spotkać starych znajomych, w końcu kiedyś spędzaliśmy razem wakacje, byliśmy blisko i nagle kontakt się urwał,
- To bardzo dobry pomysł! No tak, wszyscy już wyrośliście, dużo z tych małych urwisów, z którymi bawiłaś się na placu zabaw już tu nie mieszka, są na studiach. Jak ten czas szybko leci -  westchnęła,
Umyłam się, związałam włosy w luźnego koka, założyłam jasne, dżinsowe szorty i biała koszulkę na krótki rękaw w paski, do tego czarne, krótkie conversy, lekko się pomalowałam i wyszłam na dwór. Usiadłam na bujaczce i zamknęłam oczy. Tyle wspomnień z tym miejscem. Chciałabym wrócić do tych czasów. Czasów kiedy byłam szczęśliwa, nie miałam zmartwień, żadnych toksycznych znajomości. Teraz dochodzi do mnie, że przyjaźń z Emilie i Jess taka była. Nie chcę ich winić, ale przy nich nie byłam sobą, dopiero teraz to wszystko dostrzegam. Prawdziwa ja, to ta która bawiła się tu z tymi dzieciakami, która jest grzeczna i spokojna, nie musiała pić, palić lub brać narkotyków. Teraz widzę, że to mnie niszczyło. Szkoda, że uświadomiłam sobie to dopiero TERAZ, ale w sumie lepiej późno niż wcale. Chyba teraz czas na zmiany, czas żeby znowu być starą – nową Chloe, a zacznę to spotykając się ze znajomymi. Nie miałam ich numerów, żadnych kontaktów. Ale tutaj gdy wyjdzie się do miasta, do parku, na pewno kogoś się spotka. Huśtałam się tak w ciszy, gdy nagle poczułam wibracje telefonu. Wyjęłam mojego i Phona z lewej kieszeni. To Liam. Czego może chcieć? Przecież jasno się wyraziłam, że nie chcę utrzymywać z nimi kontaktu. Długo zastanawiałam się, którą słuchawkę nacisnąć, wybrałam czerwoną. Chciałam spokoju, powoli wszystko się układało, nie chciałam wracać do mojego starego życia, nie chciałam nawet o nim myśleć. Chłopak jednak nie poddał się i zadzwonił drugi, trzeci, piąty raz, w końcu odebrałam,
- Liam, mówiłam wam, że nie chcę z wami rozmawiać. Chcę zapomnieć. Nie utrudniaj mi tego, u mnie wszystko się układa, zaczynam od nowa, jest naprawdę świetnie, nie niszcz tego – zaczęłam,
- Bardzo się cieszę, że u ciebie wszystko tak świetnie – odpowiedział, chyba lekko poirytowany – nikt mi nie kazał dzwonić, ale muszę to zrobić. Odkąd wyjechałaś, przepraszam za wyrażenie, chuj wie gdzie, wszystko się psuje. Jest naprawdę źle. Niall chodzi jak struty i nie wygląda na to, żeby mu przeszło. Dziewczyno co ty z nim zrobiłaś?! Odkąd wyjechałaś on jest… jakby bez uczuć, jakby nie żył, jest taki smutny i przybity
- Przejdzie mu – przerwałam,
- Nie. Nie przejdzie. A wiesz czemu? Bo cię kocha, a jeżeli kogoś się kocha to już na zawsze, a strata takiej osoby, jest chyba gorsza od śmierci. Jestem jego przyjacielem i widzę co się z nim dzieje. Chloe naprawdę, wróć, nie wiem, spróbuj to naprawić, fanki wszystko zrozumiały, już na pewno nic ci nie zrobią!
- Ale teraz już nawet nie chodzi o fanki, po prostu… po prostu mi przeszło, już tego nie chcę. Nie chcę się w to wszystko mieszać – nie skończyłam gdyż mój były przyjaciel znowu zaczął,
- To nie koniec. Z Emilie jest naprawdę źle. Tak jak wszyscy myśleliśmy ona znowu ma anoreksję! I nikogo nie chce słuchać, nic do niej nie dociera! Ona jest na skraju jakiegoś nie wiem, załamania? Wygląda strasznie, a sama nie wiem co myśli, ciągle jest smutna, przygnębiona. Chce chodzić na imprezy, bo wtedy może się upić i udawać, że wszystko gra. Żeby tego było mało ostatnio się naćpała, jak się potem dowiedzieliśmy amfetaminy, narkotyku anorektyczek. Wszyscy to przeżywamy i w sumie dlatego dzwonię, Nialla jest mi strasznie przykro, on też sobie nie radzi, ale… ale Chloe błagam cię, później możesz żałować, bo możesz nie zdążyć, a chyba nadal zależy ci na Emilie? Harry po prostu… strasznie mu współczuję, on tak się przejmuje Em, po nocach nie śpi, próbuje być cały czas przy niej, żeby chociaż jabłko zjadła, ale ona nie chce i ciągle się kłócą! To jest naprawdę straszne, gdybyś widziała go na tej dyskotece… jest aż tak źle, że Harry ostatnio mi przyznał, że jest bezradny i nie wie co dalej, nie może już na to wszystko tak po prostu patrzeć i pozostaje mu tylko czekać aż ona… aż ona znowu wyląduje w szpitalu. Chloe. Słyszysz mnie? Jesteś chyba ostatnią deską ratunku. Jess tak samo, ona i Harry nie mają pojęcia co zrobić. Jej tak bardzo zależy na Emilie. Zresztą nam wszystkim. Nie chcemy by jej się coś stało.
- Liam, ja nie mogę – odpowiedziałam, w sumie nie wzruszona. To już nie moja przyjaciółka, przykro mi,
- Ale czego kurwa nie możesz?! Chyba masz uczucia, tak? Pomyśl chociaż raz o innych!
- Liam! Ja zrozumiałam, że przyjaźń z wami źle na mnie wpłynęła. Prawdziwa Chloe jest spokojna i grzeczna. Wy mnie psuliście, nie mogę na to pozwolić. Ja mam swoje życie. wybacz, ale to już naprawdę koniec.
- Nie wierzę, że to powiedziałaś. My cię psujemy? To ty wybacz, ale nikt cię do niczego nie zmuszał, a ty nie zwalaj winny na innych. Jesteś pieprzoną egoistką! Rób co chcesz. Ale kiedyś wspomnisz moje słowa… kiedyś, kiedy będzie już za późno,
- Żegnaj Liam – powiedziałam, a on rozłączył się bez słowa.
Zmartwiłam się trochę o Nialla, ale był mi już w sumie obojętny. Wiem, że ułoży sobie życie beze mnie. A Emilie? Ona to po prostu jest głupia. Nie znam innego słowa. Niech sobie kurwa głoduje i wymusza przy tym litość przez kolejne miesiące. Ja mam dość zajmowania się jej problemami. Wstałam z bujaczki i poszłam do domu. W kuchni już pachniało obiadem. Babcia i dziadek zawsze jedzą wcześniej, ale mi to nie przeszkadza. Pomogłam babci, zawołałam dziadka i wspólnie zjedliśmy posiłek. Cieszę się, że oni we mnie nie zwątpili, cieszę się, że w ich oczach nadal jestem tą grzeczną dziewczynką. Do tego właśnie teraz dążę, żeby złe wspomnienia, złe wybory z przeszłości nie przeszkodziły mi w byciu nową mną.
- A teraz co będziesz robić? – zapytał się dziadek,
- Zaraz pójdę do miasta, chcę odnowić stare znajomości,
Poprawiłam włosy i makijaż, wzięłam małą torebkę do której wrzuciłam błyszczyk, portfel, chusteczki i iPhona. Wyszłam z domu i ruszyłam w kierunku parku, do którego kiedyś jako dzieci zawsze chodziliśmy. Był jakieś 5 minut drogi stąd. Skręciłam w odpowiednią ulicę i już byłam na miejscu. Usiadłam na jednej z ławek, w parku jeszcze nikogo nie było. Dopiero po jakiś 15 minutach zauważyłam pewną paczkę znajomych, mniej więcej w moim wieku, 3 dziewczyny, 5 chłopaków. Kiedy byli bliżej poznałam ich. To moi przyjaciele z dzieciństwa. Bardzo wydorośleli, jednak po ich zachowaniu zauważyłam, że  nadal są tacy sami jak kiedyś. Zawsze uśmiechnięci, cały czas się wygłupiają. James, Josh, David, Tony, Chris, Jade, Kate i Naomi. Uśmiechnęłam się w ich stronę, nie wiedząc jak do nich zagadać. Pewnie nawet mnie nie pamiętają. Przeszli obok mnie bacznie się mi przyglądając. W pewnym momencie James odwrócił się w moją stronę i krzyknął:
- Hej, czy ty nie jesteś przypadkiem Chloe, ta Chloe, która przyjeżdżała tu kiedyś do dziadków?! – wstałam z ławki i podbiegłam do nich,
- Tak, to ja – zaśmiałam się – Tak się cieszę, że was widzę!
- Chloe – krzyknął David,
 Wszyscy zaczęli się ze mną witać, przytulać  i w ogóle. Usiedliśmy na ławce i zaczęliśmy rozmawiać, co tam u nas słychać, co ciekawego się zmieniło i co mnie tu sprowadza. Bardzo się ucieszyłam, że odnowiłam te znajomości. Wszyscy byli dla mnie tak samo mili jak kiedyś. Nie mieli mi za złe, że tu nie przyjeżdżałam. W końcu Jade zapytała:
- Chloe, sorry, że pytam, ale czy ty naprawdę jesteś z tym Niallem z One Direction?
- Nie, już nie. Zerwałam z nim, życie w takim „wielkim” świecie, nie jest dla mnie. Nie utrzymuję, już kontaktu z chłopakami – odpowiedziałam,
- To te dziewczyny, jak one miały na imię? Jessica i ta druga, ta blondynka od tego w kręconych włosach to twoje przyjaciółki?! Widziałem ich zdjęcie w internecie, albo w jakiejś gazecie. Muszę ci powiedzieć, że są niezłe – zaśmiał się Tony – musisz mnie z nimi poznać,
- Wybacz, ale z nimi też już się nie przyjaźnię,
- To przykre – odpowiedziała Kate,
- Masz w tym Londynie teraz jakiś przyjaciół czy coś? – zapytała Naomi,
- Nie. Dlatego nie chcę tam wracać,
- To zostań tu! Masz przecież swój własny pokój, szkoła jest blisko, będziemy razem w klasie i w ogóle – dodał Chris,
- Nono! – poparła go Kate,
- Zastanowię się nad tym – uśmiechnęłam się,
Na dworze siedzieliśmy do dziewiątej, później wszyscy zaczęli się zbierać. Gdy byłam w domu i oglądałam telewizję zadzwoniła moja mama,
- Halo? – odebrałam,
- Hej,  Chlo, jak się trzymasz? Co tam słychać,
- Wszystko dobrze, mamo,
- Słuchaj, niedługo zaczyna się szkoła, więc kiedy masz zamiar wrócić?
- No właśnie. Bo ja nie wiem, czy chce wracać do Londynu, kocham to miasto, kocham z wami mieszkać, ale nie wiem czy mieszkanie tak blisko Nialla i dziewczyn to dobry pomysł. Ja chcę o nich zapomnieć, raz na zawsze.
- Wiesz, jest jeszcze taka możliwość… może chciałabyś zostać tu w Watford? Zapisać się tutaj do szkoły, mieszkać z dziadkami, odwiedzalibyśmy cię w weekendy, tutaj byłoby ci dobrze. Trzeba tylko porozmawiać z dziadkami, ale oni na pewno się ucieszą,
- Zastanowię się – odpowiedziałam,
- Dobrze, przyjedziemy do ciebie w tygodniu, wtedy porozmawiamy z babcią i dziadkiem, ewentualnie zapiszemy cię do szkoły lub zabierzemy ze sobą, wybór należy do ciebie, to ty jesteś najważniejsza – po tych słowach zrobiło mi się miło, przy moich dawnych przyjaciołach wszyscy powtarzali mi, że jestem egoistką, tutaj i mama i dziadkowie i moja paczka jest dla mnie bardzo miła, chcą mojego dobra, cieszy mnie to,
- To pa, mamo, kocham cię – odłożyłam słuchawkę,
Teraz pozostaje tylko podjąć decyzję. Wrócić do Londynu do miasta, w którym mieszkałam całe moje życie, czy zostać tu, w Watford, miasteczku z którym mam same dobre wspomnienia, w którym czuje się bezpieczna i gdzie ludzie się o mnie troszczą. Czeka mnie trudna decyzja.








Hej :) przepraszam że tak długo nie dodawałyśmy, ale było mało komentarzy, mało wejść, zaczął się rok szkolny i rozdziały pewnie będą pojawiać się rzadziej, ale postaramy się żeby wszystko było okej, tak jak wcześniej, a co do pytania to: co waszym zdaniem powinna wybrać Chloe, spokojne, grzeczne, kulturalne życie ze swoją paczką z dzieciństwa w Watford? czy bardziej toksyczne, interesujące, światowe życie w Londynie? Z Jess i Emilie? Ze swoją miłością - Niallem? - jess

niedziela, 2 września 2012

Rozdział 22

muzyka


Emilie



Znowu impreza. Znowu pijemy udając, że wszystkie problemy znikną. Tak trudno się z nimi zmierzyć, zrobić to gdy wiesz, że jesteś bezradny. Po co się wtedy nad sobą użalać, jak można się zabawić, udawać szczęśliwych? Jesteśmy w klubie już od jakiś trzech godzin. Ostatnio wszystko się zmieniło. Minęło kilka tygodni od kiedy Chloe wyjechała i nas zostawiła, zostawiła Nialla. Jest mi go tak cholernie szkoda. Bo widać, że on nadal ją kocha, widać jak cierpi, chociaż nie chce tego pokazywać, nie chce litości. Zamyka się w sobie i to przeżywa, a przecież mogliby być szczęśliwi. Dlaczego ona tak postąpiła? Gdy nagle wszystko zaczęło się sypać, po prostu wyjechała. Rzadko nazywam tak ludzi, ale przepraszam, zachowała się jak egoistyczna suka, i taka jest w moich oczach. Nie zasługuje na Nialla, tylko, że on sądzi inaczej. Jaki to ma sens? Ile on tak będzie się jeszcze zachowywać? Mam nadzieję, że w końcu pozna jakąś dziewczynę, która szczerze się w nim zakocha i będzie mogła zrobić dla niego wszystko, bo  on tylko na kogoś takiego zasługuje. Po tej przygodzie z Chloe, zauważyłam jakim on jest świetnym chłopakiem. Potrzebuje również kogoś tak idealnego jak on. Niestety wyjazd Chloe to nie jedyny problem. Ze mną jest coraz gorzej. Ciągłe kłótnie z Jess i Harrym mnie wykańczają. Nie mam już siły. To tak bardzo boli. Co chwile sprzeczamy się o to, że ćwiczę, że nic nie jem itp., co chwilę się godzimy i znowu. A w tym wszystkim najgorsze jest to, że oni mnie nie rozumieją, nie umieją tego zrobić. Ranię ich i wiem o tym, ta świadomość mnie przeraża. Nie chcę tego. Nie chcę. Naprawdę moim marzeniem jest znowu normalnie żyć. Niestety, anoreksja wróciła. Nie byłam do końca wyleczona i to musiało się tak skończyć. Na początku obwiniałam siebie, ale zaczęłam o tym czytać w Internecie. Ja po prostu jestem chora, a ten okres, kiedy wszystko się układało jest przejściowy, prędzej czy później i tak do tego wrócisz. Trzeba poddać się leczeniu, bardzo tego chcieć, czasem podjąć nawet ich kilka. Czytałam o dziewczynach, których historie wyglądały wręcz identycznie do mojej. One też wiedziały, że ranią wszystkich wokół, że są okropnymi ludźmi i że najlepiej byłoby jakby zniknęły. Wiem, że tylko one mogłyby mnie zrozumieć. To przykre, że i Harry i Jess i reszta się bardzo starają. To wszystko idzie na nic, a oprócz tego ja wychodzę na upartą egoistyczną gówniarę, która powiedziała, że chce coś osiągnąć i mimo wszystko do tego dąży, nawet jeśli to jest złe. Naprawdę taka nie jestem, Emilie, taka nie jest. Ale ta choroba – tak. To jedna z najbardziej egoistycznych chorób. Wiem, że robię źle, że jestem pierdolonym niczym i lepiej byłoby, żebym nie żyła, ale nic nie mogę z tym zrobić. Chciałabym zjeść normalne śniadanie, obiad, czy kolację, ale nie mogę, a nie, że nie chcę. Chciałabym. To ciągłe wtykanie jedzenia jest tylko denerwujące, na zewnątrz wyglądam na upartą i wściekłą, a w środku bardzo cierpię, bo – chciałabym. Nie wiem ile to jeszcze potrwa, nie wiem co będzie dalej.
- Idę do toalety – powiedział ponuro Harry, martwił się o mnie,
- Yhy – odpowiedziałam i wzięłam kolejnego łyka drinka, odwróciłam się i spojrzałam na parkiet, nikt z nas nie tańczył wszyscy smutni siedzieliśmy i piliśmy. Jakie to żałosne. Wstałam i ruszyłam na parkiet, nie chciałam tańczyć, chciałam popatrzeć na tych ludzi, jacy są szczęśliwi, jacy beztroscy. Poczułam ścisk w żołądku. To głód. Ale nie mogłam nic zjeść, moja psychika jest już bardzo zniszczona. Podeszłam do jednego ze stolików, dokładnie wiedziałam z kim chcę porozmawiać. często bywał u nas w hotelu, przychodził do modelek.
- Cześć, Billy – dosiadłam się do jego stolika i sztucznie się uśmiechnęłam,
- O, Emilie. Co cię do mnie sprowadza?
- Domyśl się,
- Oj dziewczyno, twój chłopak mnie zabije – zaśmiał się – więc, co dokładnie, to co zawsze chcesz, gdy już się tu zjawiasz? Kiedy po to przychodzisz nigdy nie jesteś sama, gdzie Chloe?,
- Tak dokładnie o to mi chodzi. Wiesz ostatnio wszystko się pozmieniało, teraz mimo, tego, że mam tylu wspaniałych ludzi obok siebie, którzy mnie kochają jestem całkiem sama, bo niestety nikt mnie nie może zrozumieć – powiedziałam smutno,
- Nie martw się, po tym wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się i wsunął mi do ręki woreczek amfetaminy,
Brałam ją już nieraz, ale teraz jest mi bardzo potrzebna. Dzięki niej poczucie głodu znika, mogę się też na chwilę choć trochę wyluzować. Bo myśli, że moi przyjaciele, Harry tak bardzo się starają, tak bardzo się o mnie martwią, ale nie mogą mnie zrozumieć po prostu mnie przytłaczają . Poszłam do łazienki, przecież nie mogę ot, tak przy wszystkich brać narkotyki. Kiedy było już po wszystkim, wychodząc z toalety, zatrzymałam się przy ścianie. Zanim wróciłam do stolika, wzięłam głęboki oddech, nie chcę, żeby oni zauważyli. Znowu byłaby jakaś kłótnia, a tego mam dość.
- Gdzie byłaś tyle czasu? Martwiliśmy się – zaczęła Jess,
- Tu i tam – odpowiedziałam krótko,
- Emilie – spojrzał się na mnie Harry – spójrz mi w oczy,
- Po co? – zapytałam niby zdziwiona, wiedziałam, że się domyślił, a w moim przypadku wszystko widać po oczach,
- Zrób to – powiedział stanowczo,
- I? – zapytałam, wzdychając,
- Brałaś coś?
- Może… - odpowiedziałam i odwróciłam wzrok, zaraz znowu się zacznie. Wszyscy będą mnie pouczać, zdenerwują się. A mnie to zaboli. Bo mimo, że strasznie mnie to wkurwia, to wiem, że oni to robią bo się martwią.
- Emilie! – krzyknął Harry, a ja spojrzałam na niego ze smutną miną, nienawidziłam, jak na mnie krzyczał,
- Nie krzycz – szepnęłam,
- Co z tobą jest nie tak?! – zapytała się Jess, a na jej słowa zaczęły lecieć mi łzy,
- Em, proszę cię. Możesz się wreszcie przestać niszczyć? To boli nie tylko ciebie. Błagam cię, ogarnij się – złapał mnie za rękę Harry,
- Ale wy nic nie rozumiecie! – wstałam – Nikt mnie nie rozumie. Nie wiecie co ja czuję, wiem, że wam trudno i wiem, że was ranie, ale proszę, przestańcie ciągle się mnie czepiać. Mam już tego dość. Nie radzę sobie. Ale takim zachowaniem mi nie pomożecie, dopóki nie będziecie w stanie mnie zrozumieć, to nie będziecie mogli mi pomóc. Nie wiecie nic na temat – zatrzymałam się – nie wiecie nic o anoreksji, nie wiecie jak ona wygląda od tej strony. Nie wiecie, jak trudno każdego dnia patrzeć na siebie w lustrze i widzieć kogoś, kogo nienawidzicie z całej siły, bo niszczy wszystko. A najgorsze jest, że tym kimś jesteś właśnie ty, wiecie jak, trudno przeżyć każdy dzień z tą świadomością? Kiedy z wami jestem widzę, że się martwicie, ale ja nie umiem, nie mogę po prostu wziąć kanapki i ją zjeść. To wszystko jest takie do dupy. A na dodatek wy się staracie, ale wychodzi na to, że z waszą pomocą jest gorzej – cały czas płakałam – Muszę iść – wzięłam torebkę i zaczęłam biec,
- Emilie! – usłyszałam głos Nialla,
Wybiegłam z klubu i gdy stałam na dworze złapałam się za głowę, ukucnęłam i zaczęłam płakać. Tak bardzo było potrzebne mi teraz wsparcie i zrozumienie. Ale nie poddam się, nie będę taka jak Chloe, będę walczyć do końca, a na pewno nigdy nie zostawię moich przyjaciół, Harrego. Bo mimo, że między nami nie jest za dobrze to zawsze przy nich będę, bo ich kocham, a to właśnie jest miłość.  Poczułam, że ktoś za mną stoi. Wstałam i odwróciłam się. Harry zbliżył się do mnie, a ja wtuliłam się w niego. Spojrzałam się na niego. Był smutny, a w oczach miał łzy.
- Przepraszam, że wszystko psuję – powiedziałam,
- Przepraszam, że nie potrafię cię zrozumieć,
- Naprawdę potrzebuję do tego wszystkiego czasu,
- Emilie, to po prostu tak kurewsko boli, gdy widzę jak to wszystko cię niszczy. Nie chcę tego, bo chcę dla ciebie jak najlepiej,
- Ja to wiem – odpowiedziałam,
- Wiedz jeszcze jedno – cokolwiek się stanie, zawsze będę cię kochał, pragnął dla ciebie wszystkiego co najlepsze. Kocham cię i już zawsze, pomimo wszystkich niepowodzeń, zawsze będę cię kochać. Mam nadzieję, że w końcu wszystko się między nami ułoży, bo ja już sam nie potrafię tego wszystkiego znieść – powiedział odwracając wzrok, następnie spojrzał się w ziemię,
Przytuliłam się do niego, a on delikatnie pocałował mnie w usta.
- Wróćmy do domu, nie mam już na dzisiaj siły – szepnęłam do niego, zamówiliśmy taksówkę, która zjawiła się błyskawicznie,
W samochodzie siedzieliśmy w ciszy, trzymaliśmy się za ręce. Ta sytuacja bolała nas oboje. Nagle usłyszałam mojego iPhona. Dostałam sms’a od Jess:
„Co z wami? Gdzie jesteście? Wszystko ok?”
Odpisałam jej tylko:
„ wracamy do domu, wszystko dobrze.”
Kiedy dojechaliśmy na miejsce, od razu ruszyliśmy do sypialni. Położyliśmy się do łóżka. Byłam wtulona w Harrego.
- Dobranoc –powiedział,
- Dobranoc,


Następnego dnia – rano,

Obudziliśmy się o 10. Wszyscy siedzieli już w kuchni, przy stole. Chwilę później dołączyliśmy do nich.
- Ja po proszę o herbatę – uśmiechnęłam się do Danielle, która stała przy blacie,
- I jak się spało? – zapytał Zayn, pewnie, po tym, jak wczoraj wybiegłam z klubu wszyscy się martwili,
- Dobrze – odpowiedział cicho Harry,
- To co dzisiaj robimy? – próbował rozluźnić atmosferę Louis,
- Nie mam pojęcia – odpowiedziała Jess,
- Ja też – dodałam – Zostańmy w domu,
- Dobry pomysł – poparł mnie Niall,
Danielle podała mi kubek i dosiadła się obok Liama. Wszyscy jedli w ciszy. Tylko ja patrzyłam się i żałowałam, że nie może być normalnie, ze tak jak oni nie mogę nic zjeść. Znowu panowała niezręczna atmosfera. Tak jakby nic nie było w porządku i nikt nie próbował nic z tym zrobić. Znowu milczymy. Mam tylko jedno wielkie marzenie – że kiedyś to wszystko minie i będzie dobrze – zamknęłam moje oczy i napiłam się herbaty.








i minęła już ponad połowa opowiadania. do końca zostało ok. 15 rozdziałów, nie więcej. po tym blogu planujemy kolejnego, z udziałem one direction, oczywiście. mamy nadzieję, że wam się spodoba - będziecie czytać? dzisiejsze pytanie: a według was wszystko minie i będzie dobrze, czy cały czas będzie się coś sypać, wszyscy będą się kłócić, Niall nadal będzie smutny, Chloe już nie wróci, a Emilie nie uda się wyjść z anoreksji?