niedziela, 23 września 2012

Rozdział 25

muzyka


Emilie.


Był piątek po południu. Ja, Harry, Jess, Niall, Zayn, Liam, Louis, Eleanor i Danielle siedzieliśmy w salonie u chłopaków. Postanowiliśmy urządzić, małą, pożegnalną imprezę, tylko w naszym gronie. To już jutro. Jutro chłopaki lecą do Ameryki i Australii. Nie chcę teraz o tym myśleć. Nie chcę myśleć o tym, że osoba którą kocham najbardziej na świecie będzie tak daleko ode mnie, że nie będę mogła się do niego przytulić, że nie będzie mnie już całował, rozśmieszał. Nie będzie powtarzał mi już, że mam coś zjeść. Tak bardzo się do tego wszystkiego przyzwyczaiłam. W końcu przez cały nasz związek widywaliśmy się praktycznie codziennie. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, tych jebanych trzech miesięcy bez Harrego. Obiecałam sobie, że gdy go tu nie będzie spróbuję zmierzyć się z moją chorobą. Nie zacznę od jutra, bo nie jestem jeszcze gotowa, ale na pewno kiedyś spróbuję. Chciałabym normalnie żyć i spróbuję.
- To co, kiedy zaczynamy imprezę? – zapytał się Louis, ściskając El za rękę,
Podziwiam ich. Są naprawdę wspaniałą parą. On ją kocha i jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Ona jest jedną z najmilszych i najserdeczniejszych osób na świecie, kocha Louisa i zawsze przy nim jest, wspiera go w złych chwilach, a w dobrych rozbawia nas wszystkich, nigdy go nie opuści, wiem to. Mimo ciągłych hejtów na jej osobę, ona się nie poddaje, ciężko jest żyć z tą świadomością, że cokolwiek zrobi, zostanie skrytykowana ale nie poddaje się, bo go kocha. Szkoda, że Chloe postąpiła zupełnie na odwrót, no ale jaki to ma sens, skoro tak naprawdę nie kochała Nialla. Blondyn z dnia na dzień, wolnymi kroczkami zaczyna się przyzwyczajać do tego, że jej nie ma, że go zostawiła. Ma w nas duże wsparcie, więc sądzę, że niedługo wszystko wróci do normy. Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam, on tylko mrugnął oczami. Niall to wspaniały chłopak, jest idealny i kocham go jak brata. Nie mogłam patrzeć na to jak cierpi, ma zbyt dobre serce, żeby tyle przechodzić. Mam nadzieję, że jakimś plusem ich długiego wyjazdu będzie to, że może spotka dziewczynę, tak uroczą i kochaną jak on sam. 
- No nie wiem, może jeszcze trochę poczekajmy. Nie ma nawet czwartej – odpowiedziała Jess,
- To może czas na Twitcama?! – zaśmiał się Liam,
- Boże, nie wierzę, że to powiedziałeś – pokiwała głową Danielle,
- Ale serio, to byłoby coś. Całe One Direction i do tego dziewczyny. Nasi fani chyba by padli. To byłby najlepszy Twitcam w historii! No ludzie, no! Tylko na chwilę… - zaczął przekonywać nas Liam, na co wszyscy wybuchli śmiechem,
- Okej, dawaj – podniósł się Niall, który przeniósł się na kanapę poprawiając przy tym koszulkę. W dziewiątkę gnieździliśmy się na ogromnej kanapie chłopaków. w sumie to było wygodnie, ciepło. Liam włączył  laptopa i wszystko ustawił. Kiedy TC się zaczął było już 30 tysięcy czekających, jednak z każdą sekundą ta liczba niemożliwie wzrastała, po 5 minutach było ponad 100 tysięcy oglądających. Na początku odzywali się sami chłopacy, którzy mówili o ich trasie, koncertach, nowej płycie, pozdrawiali fanów i czytali co piszą. My – dziewczyny siedziałyśmy bardziej z tyłu, nie chciałyśmy się wyróżniać, to było dla nas trochę krępujące. Jednak fani chcieli nas zobaczyć, usłyszeć, pisali do nas. Najpierw do kamerki zbliżyła się Danielle, później Jess i Eleanor, na końcu ja.
- Hej wszystkim! Nie wiem co mam powiedzieć, ale bardzo się denerwuję, w końcu tylu was jest. Pozdrawiam wszystkich directioners, bardzo was kocham – wybełkotałam z zakłopotaniem w głosie i odsunęłam się od monitora. Spojrzałam znacząco na Jess, cała czerwona, na co ta zaczęła się śmiać,
- „Harry masz wielkie szczęcie będąc z tak piękną dziewczyną!!!! Nie zmarnujcie tego, tak bardzo do siebie pasujecie :)” – zacytował Liam, na co się uśmiechnęłam,
- „ emilie, jaka ty jesteś chuda, o boże! dziewczyno, zjedz coś” – spojrzał na mnie Harry,
- Nie musisz się o mnie martwić, jest dobrze- pokazałam kciuka do góry do kamerki, sztucznie się uśmiechając,
 Po jakiś 20 minutach pożegnaliśmy się i wyłączyliśmy laptopa. Postanowiliśmy powoli zacząć tę imprezę. Zayn zajął się muzyką, a Louis i Harry alkoholem, Danielle i Eleanor zamówiły pizzę i przyniosły chipsy. No i zaczęło się. Piliśmy, tańczyliśmy, śmialiśmy się, po prostu dobrze się bawiliśmy. Oczywiście nikt nie przesadzał z alkoholem, bo chłopaków czeka jutro długa podróż. To było takie dziwne. Ta świadomość, że jutro ich już tu nie będzie. Gdzie teraz będziemy chodzić? Z kim się spotykać?
- Pizza przyjechała! – krzyknął Niall, a ja ciężko westchnęłam, nie miałam zamiaru jej jeść,
Położyliśmy kartony na stole i poszłam z dziewczynami po talerze do kuchni. Usiadłam obok Jess, naprzeciwko Harrego. Patrzyłam się w ścianę, kiedy wszyscy jedli. Miałam nadzieję, że nikt nie będzie się czepiał.
- Emilie – podniósł się Harry,
- No? –
- Zjesz coś wreszcie? – powiedział, bardzo opanowanym głosem,
- Nie, nie jestem głodna. Może później – odpowiedziałam, a on zacisnął pięść,
Louis podgłosił muzykę, żeby trochę rozluźnić atmosferę, a wszyscy ruszyli do tańca. Tylko ja i Harry siedzieliśmy przy stole, patrząc sobie w oczy. To było straszne, czułam jak mocno bije mi serce. Przełknęłam ślinę i napiłam się drinka. Harry napił się kilka kieliszków najpierw z Niallem, który do nas podszedł, potem z Zaynem, ale nie był pijany. W końcu zwrócił się do mnie.
- Musimy porozmawiać, chodź na zewnątrz,
Zabrałam bluzę, wzięłam kilka oddechów i wyszłam za nim. Usiedliśmy na bujaczce, dawno tu nie byłam. Pamiętam jeszcze, jak prawie rok temu Harry zabrał mnie tu, kiedy jeszcze nie byliśmy parą.
- A więc? – zapytałam się nie pewnie,
- Emilie, ja już dłużej tak nie mogę. Nie mogę patrzeć na to jak się niszczysz, za bardzo cię kocham. Wybacz, ale musimy z tym skończyć. Musisz sama wziąć się za siebie i zmierzyć w końcu z tą chorobą. Ja nie mam już siły. Przepraszam, że się poddaję i przepraszam, że kończę nasz związek, ale tak dłużej być nie może. Kocham cię i zawsze będę, ale ta świadomość, że nie mogę ci pomóc. Patrzę na ciebie z dnia na dzień, to boli, kiedy widzę, że z dnia na dzień jest gorzej, nic nie jesz, nikniesz w oczach. Emilie, ja jutro wyjadę, nie będzie mnie w Londynie trzy miesiące. Zapomnisz o mnie i skupisz się na sobie i swoim zdrowiu, będzie nam trudno, ale damy radę, poradzimy sobie bez siebie. Ty wyzdrowiejesz i będziesz miała wspaniałe życie, a ja… ja będę chodził na imprezy, pił i szukał pocieszenia bo zawsze w moim sercu będziesz tylko ty, skupię się na karierze i damy radę. Już za kilka miesięcy nie będziesz o mnie pamiętać. Nie bądź zła, ale muszę to skończyć, bo tak dłużej nie mogę – powiedział, patrząc gdzieś w bok, ja opuściłam głowę, nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, westchnęłam i spojrzałam mu prosto w oczy,
- Co? Nie rozumiem cię, byliśmy ze sobą tyle czasu, zawsze przy tobie byłam, kochałam cię, naprawdę cię kochałam. Byłeś najważniejszy i nie wyobrażałam sobie bez ciebie życia. A ty? Tak bardzo zapewniałeś mnie, że mnie kochasz, że zawsze tak będzie… Zostawiasz mnie samą z tym wszystkim?! I co i teraz myślisz, że sama dla siebie podejmę leczenie? To źle myślisz, chciałam to zrobić, tylko i wyłącznie dla ciebie, żebyśmy mogli być szczęśliwi, to nie jest proste, ale chciałam. A gdy przechodziłam przez to po raz pierwszy? Ty zapewniałeś mnie, że nigdy nie pozwolisz mi, żebym tak się niszczyła. I teraz, poddajesz się i odchodzisz, tak po prostu. Pierdol się Harry, jesteś taki sam jak Chloe. Robisz dokładnie to samo – łzy zaczęły lecieć mi po policzku,
- Nie kłamałem, kocham cię i zawsze będę. Tak mocno, że ja już nie mogę wytrzymać, nie mam siły patrzeć jak się niszczysz. Przepraszam,
- Daj spokój. Jeśli myślisz, że dam sobie radę, to okej, jeszcze zobaczymy, jestem silna i poradzę sobie, dam sobie bez ciebie radę!  Życzę udanego życia, żegnaj – wstałam i wybiegłam.
Biegłam prosto przed siebie, nie odwracając się, chciałam oddalić się trochę od tego domu. Nie wiedziałam co mam myśleć, byłam w szoku. W głowie moje myśli, aż huczały, analizowałam każdą sekundę naszego związku i każde słowo, które Harry przed chwilą mi powiedział. To jeszcze do mnie nie dochodziło. Zalałam się łzami, krztusiłam się nimi. Do tego było mi zimno, a deszcz zaczął padać. Cała mokra i zalana łzami biegłam. Na szczęcie ulice były puste, w końcu to już noc. Do mojego mieszkania, na pieszo było jeszcze daleko. Czułam w moich włosach zimny powiew wiatru, czułam jak krople deszczu pomieszane z moimi łzami spływały mi po policzkach. W końcu na chwilę się zatrzymałam, skończyłam to wszystko analizować. Co było w mojej głowie? Nie, teraz nie było w niej pustki. Czułam się oszukana, zraniona, porzucona, upokorzona, jak jakaś wariatka, albo śmieć, bez żadnej wartości, z którym nikt się nie liczy, nikt nie liczy się z moimi uczuciami, z tym co mam w środku, bo przecież każdy zna o mnie prawdę. Głupie dziecko, które ma manię na punkcie odchudzania, gada, że jest gruba, chociaż jest chuda. Chciałabym, żeby tak było.  Ale anoreksja to coś zupełnie innego. Sama powtarzałam sobie, że się nie poddam, że nigdy nie zostawię, osób które kocham na rzecz tej choroby. Ale co się dzieje w moim życiu? Od początku ktoś ode mnie odchodzi, najpierw ojciec, później częściowo moja mama, która teraz prawie w ogóle nie utrzymuje ze mną kontaktu, tylko raz w miesiącu wysyła mi pieniądze. Dlaczego chociaż w jednym przypadku nie doświadczyłam prawdziwej miłości? Chociaż tej, jakże oczywistej, bo rodzicielskiej? Później zostawiła nas Chloe. Głęboko w sercu bardzo za nią tęsknię, ale mając resztę dawałam radę. A teraz? Teraz odszedł powód mojego uśmiechu, jedyny powód dla którego trzymało mnie jeszcze coś przy życiu. Ufałam mu, w stu procentach, miał być ze mną na zawsze, miał mnie kochać, tak prawdziwie. Czemu wszyscy mi to robią?! Co jest ze mną nie tak? Złapałam się za włosy i w histerii zaczęłam krzyczeć, wydzierać się w niebogłosy, nie wiedziałam co zrobić. Opuściłam głowę i ukucnęłam. Zerwałam z szyi naszyjnik, który Harry podarował mi na święta. To wtedy wszystko się zaczęło, podszedł do mnie, staliśmy pod jemiołą i stało się… najpiękniejsza chwila mojego życia, teraz to wszystko to koszmar. Trzymając w ręku naszyjnik, odwróciłam go drugą stroną. Wyryty tam był napis: „Emilie + Harry. Always and Forever.”, który chłopak pokazał mi dopiero, gdy założył mi go, gdy byliśmy już parą. Wyrzuciłam go i znowu zaczęłam biec. Płakałam, krzyczałam i biegłam, oszukiwałam sama siebie, nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to już koniec. Wbiegłam do wieżowca, cała mokra, ale przynajmniej nie było widać, że płakałam. Przy ławie stał jak zwykle recepcjonista, ominęłam go bez słowa i wsiadłam do windy. Otworzyłam drzwi do mojego apartamentu i pobiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam płakać do poduszek. Nie przeszkadzał mi fakt, że cała przemokłam. W końcu podniosłam się, odgarnęłam włosy z twarzy i wyszłam. Stałam na korytarzu. Zapukałam do jednych ze drzwi, znajdujących się na tym samym piętrze. Kupiłam amfetaminę. Wiedziałam, że to jeszcze nie czas, nie czas żebym mogła uznać się za „Emilie, 17 lat, status związku: wolna”. Po tym jak zażyłam narkotyk, wcale nie czułam się lepiej, nic nie działało. Leżałam na kanapie nie wiedząc co ze sobą zrobić, zerknęłam na telefon, godzina 5 nad ranem. Jeszcze 1.5 godziny temu wszystko było dobrze. A teraz? Teraz nie wiem, co będzie dalej, najchętniej bym zniknęła, albo zasnęła z myślą, że już nigdy się nie obudzę. O tak. Teraz nic mnie tu nie trzyma, osoba, którą kocham… jej już nie ma.
- Emilie! – do mojego pokoju weszła Jess, 
Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Gładziła mnie po włosach, i pocałowała w czoło. Ja ryczałam jak małe dziecko. Teraz miałam tylko ją. Ona jedyna jest prawdziwa i zawsze przy mnie będzie. Mam taką nadzieję. Bo przecież, wszyscy którzy mieli być na zawsze odeszli. Jednak wiem, że ona jedyna się nie zmieni.
- Nie wiem co powiedzieć, tak mi przykro – wyszeptała – Na pewno wszystko się ułoży. Wiem, że to najbanalniejsze i najmniej szczere pocieszenie, ale w waszym przypadku tak będzie, przecież on cię kocha, a ty kochasz jego. Jesteście sobie przeznaczeni, cokolwiek się stanie, prawdziwa miłość przetrwa wszystko, wszystkie kłótnie, rozstania i przeciwności losu, nie wiem jak i kiedy, ale wrócicie do siebie, jestem tego pewna. Nie płacz, żyj, funkcjonuj jak wcześniej, teraz jego nie ma w twoim życiu, to trudne, ale poradzisz sobie. Po jakimś czasie, porozmawiacie szczerze i wszystko będzie dobrze,
- Nie będzie. Już nigdy tak nie będzie, Jess – powiedziałam ledwo słyszalnie – on mnie zostawił, zranił, porzucił. Czuję się jakbym nic nie znaczyła i to mi nie minie, to już na zawsze zostanie w moim sercu.
Usiadła naprzeciwko mnie i już nic nie mówiła. Kiedy jej budzik zaczął wskazywać, że już 6, ona wstała i złapała mnie za rękę.
- Jesteś cała mokra, masz sine usta i trzęsiesz się z zimna. Weźmie gorącą kąpiel i przebierzesz się – pociągnęła mnie mocno za sobą, a ja jako osoba słaba nie miałam siły się przeciwstawiać.
Zaprowadziła mnie do łazienki, napuściła wody i oparła się o wannę, ja usiadłam na małym krześle znajdującym się obok umywalki. Powoli weszłam do wanny. Siedziałam w ciszy, w pewnym sensie poczułam się lepiej, było mi o wiele wygodniej i cieplej, ale w środku nadal panował jeden wielki chaos. Delikatnie podniosłam rękę, dotykając ręką mocno wyraźnych kości obojczykowych, później szyji. Już nie było na niej naszyjnika… zaczęłam płakać. Nie wiem czemu, zwłaszcza, że była przy mnie Jess. Ona nigdy tego nie robiła. Ja jakoś bardzo nie wstydziłam się ukazywać uczuć. Pierwsze łzy zawsze trzeba uronić w samotności, lub gdy nikt nie patrzy, później to już obojętne.
- Emilie, proszę – Jess oparła głowę o wannę,
 Ja nawet na nią nie spojrzałam, ona westchnęła i wstała. Zaczęła myć moje długie włosy. Siedziałam w wypełnionej wodą i masą piany wanną. Głowę opartą miałam o kolana, a ręce skrzyżowane na łydkach, jakbym przytulała sama siebie. Później wytarłam się i okryłam różowym ręcznikiem, drugi miałam założony na głowie. Siedziałam w salonie patrząc się przez okna. Patrzyłam jak ludzie spieszą się do pracy, była 7 a ulice już prawie pełne. W tym czasie Jess znajdowała się w moim pokoju. Było mi obojętne co tam robi, teraz wszystko było mi obojętne. Po chwili przyszła do salonu i rzuciła na kanapę czystą bieliznę, dżinsowe rurki, gruby, beżowy sweter przez głowę i czarne vansy. 
- Zakładaj. Już – uśmiechnęła się Jess,
Ubierałam się w jakieś 10 minut, patrząc się cały czas przed siebie. Zachowywałam się zupełnie inaczej, dziwnie, jak nie ja. Cały czas nie wierzyłam w to co się działo w moim życiu. Wolałam, więc żyć wspomnieniami z naszego związku, cały czas wszystko wspominałam, każdy moment i każdy gest, jeżeli tak dalej pójdzie to, to wszystko dojdzie do mnie za jakiś miesiąc. Teraz właśnie przypominało mi się, jak w ferie pojechaliśmy na narty. Było tak fajnie, tak beztrosko. Urodzinowa impreza dla Chloe i Zayna. To tam wreszcie Jess dała mu szansę.
- Co ty robisz? – zapytałam gdy rudowłosa przyniosła szczotkę,
- Wyczeszę się, bo w końcu musisz jakoś wyglądać, po czym zabiorę cię gdzieś,
- Nie chcę nigdzie jechać. Zostaję w domu,
Jess rozczesała moje prawie suche włosy. Byłam niewymalowana, a moja twarz wyglądała okropnie. Czerwony nos i opuchnięte, zaczerwienione oczy, a pod nimi fioletowe ‘worki’ i blade usta. Jess wstała i ponownie pociągnęła mnie za sobą. Jednak zatrzymałam się w drzwiach. Sama nie wiedziałam, że mam tyle siły, by się jej przeciwstawić. Ona zawsze była o wiele silniejsza niż ja.
- Nie. Powiedziałam, że zostaje tu! – spojrzałam jej prosto w oczy,
- Zaufaj mi i się zgódź, nie będziesz cały dzień leżała na kanapie – pokręciła głową, ja byłam nieugięta, ale ona pociągnęła mnie za rękę i siłą wepchnęła do windy. Później, już się nie upierałam, tylko szłam za nią. Na dworze, pod samym wieżowcem stał samochód, nowy zakup Thomasa. Jess wyciągnęła z kieszeni kluczyki i podrzuciła nimi.
- Ale przecież ty nawet nie masz prawa jazdy – powiedziałam zdziwiona,
- Oj tam oj tam, kogo to obchodzi. Ważne, że umiem prowadzić – odpowiedziała, a ja tylko wzruszyłam ramionami. To prawda Jess jest bardzo dobrym kierowcą, - dobra wsiadaj, mamy mało czasu.
W samochodzie siedziałyśmy cicho. Jess skupiona na drodze, a ja pogrążona w moich chorych i bezsensownych myślach. No ale tylko one mi pozostały, nieważne kto odejdzie, a kto przyjdzie do mojego życia i co będzie chciał mi odebrać, mi pozostaną wspomnienia. Coś tak mojego, coś czego nigdy nikt mi nie odbierze, coś co nigdy ode mnie nie odejdzie. Oparłam się o szybę i wyjęłam mojego iPhona, spojrzałam na datę: 6 września, godzina 7:38 i upuściłam telefon. Zupełnie nie pomyślałam o tym, że oni dzisiaj wylatują, dokładnie o 10:05. To na pewno do nich Jess chciała mnie zabrać, jechałyśmy na lotnisko. Rozumiem, że ona chce pożegnać się ze swoim chłopakiem, ale ja nie jestem w stanie, tam być, widzieć Harrego, to będzie za bardzo boleć. Mogłam siedzieć na tej jebanej kanapie w moim salonie, ale za bardzo zajęta byłam rozpamiętywaniem przeszłości, że zapomniałam o teraźniejszości.
- Jedziemy na lotnisko, tak? – zapytałam patrząc przed siebie,
- Brawo. Dobrze, że dopiero teraz się domyśliłaś – zaśmiała się Jess,
- Zawróć. Albo nie, jedź i się z nimi pożegnaj ja wysiadam. Zatrzymaj się,
- Oszalałaś. Nie bez powodu cię tam zabieram,
- Nie obchodzi mnie to. Nie mogę się tam pojawić, nie chcę tego, chcę wrócić do domu. Proszę cię, zatrzymaj się,
- Wczoraj kiedy poszliście rozmawiać, myślałam, że Harry chce się z tobą pożegnać, jednak kiedy wrócił cały załamany, ze łzami w oczach wiedziałam, że coś jest nie tak. Od razu zapytałam się o ciebie. Powiedział, że wybiegłaś. Chciałam pobiec za tobą, ale Harry powiedział, że nie ma cię tu już jakieś 20 minut, wyjęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę. Wtedy zapytałam, co się stało. Harry usiadł na kanapie i opowiedział nam wszystkim o tym. Kiedy skończył, złapał się za głowę, spojrzał się w podłogę i zapanowała cisza, widziałam tylko jak na podłogę kapią pojedyncze łzy. Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć, uderzyć go, za to jak postąpił. Ale byłam w zbyt dużym szoku. Nic z tego nie rozumiałam. Zapytałam się go, czemu to zrobił. On powiedział coś takiego: kochałem ją, kocham i zawsze w moim sercu będzie tylko ona, kiedy po raz pierwszy trafiła do szpitala, jeszcze jako moja przyjaciółka, obiecałem sobie, że będę się o nią troszczył, już nigdy nie dopuszczę do tego, żeby zachorowała, żeby cokolwiek jej się stało, wiedziałem, że to bardzo możliwe, bo w liceum miałem koleżankę, która zmarła na anoreksję, przyrzekłem samemu sobie, że nic jej się nie stanie, później wszystko układało się idealnie, byliśmy świetną parą, pokochaliśmy się, tak mocno… i choroba wróciła, ja starałem się, robiłem co mogłem! nic nie działało. Wiesz co to za uczucie kiedy widzisz jak twoja dziewczyna z każdym dniem jest coraz bardziej chora, niszczy się, a ty… a ty spierdoliłeś, bo obiecałeś sobie, że do tego nie dopuścisz. Nie miałem siły. Trzymałem to w sobie wystarczająco długo. To bolało. I wtedy siedzieliśmy sami przy tym stole, jak zwykle nie chciała zjeść, jeszcze na dodatek ta świadomość, że jutro wyjadę i nie będzie jej przy mnie. Poniosło mnie, te wszystkie myśli w mojej głowie zawirowały, to co trzymałem w sercu… musiałem jej o tym opowiedzieć. Uznałem, że tak będzie lepiej. Teraz kiedy od kilkunastu minut nie ma jej przy mnie czuję się jeszcze gorzej, muszę jej pomóc, muszę mieć ją przy mnie, za bardzo ją kocham. Ona jest moim narkotykiem, albo inaczej, bez niej nie mogę żyć, jak moje osobiste powietrze. Spierdoliłem, chyba gorzej się nie da i nie wiem jak to naprawić, ale wiem, że bez niej nie wytrzymam” więc kurwa, musicie porozmawiać, bo oboje zajebiście mocno się kochacie – opowiedziała mi Jess, a mi zaczęły spływać łzy,
- To nie jest takie proste. Czasem ludzie się kochają, ale po prostu nie są ze sobą i już nigdy nie będą. My byliśmy razem, ale on to zakończył. Nie bez powodu tak się stało. To w końcu Harry Styles, kobieciarz, flirciarz. On się nie zakochuje, nie naprawdę. On mnie nie kocha, nie kochał, z jego strony to nie była prawdziwa miłość. Skrzywdził mnie, a ja z tego powodu nie mogę z nim być. Zerwał i już. Koniec. Więc, zatrzymaj ten jebany samochód i pozwól mi wyjść,
- Nie. Ja wiem, że on cię kocha i wiem, że musisz iść na to lotniosko,
- Gdyby to była prawdziwa miłość, to nigdy by w nią nie zwątpił. Miłość nie jest idealna, często miewa wzloty i upadki, ale zawsze w odpowiednim momencie, wszystko wychodzi na prostą, a on, on to pokrzyżował – powiedziałam zamykając oczy, oparłam głowę o szybę i pozwoliłam by moje łzy spływały po policzku jak krople deszczu po szybie.
- Wyłaź, bo się spóźnimy! – otworzyła mi drzwi Jess, wygramoliłam się z samochodu i szłam wolnym krokiem za nią,
Byłyśmy na miejscu. One Direction było już po odprawie. Niall robiący coś w telefonie, siedzący na swojej walizce, Liam przytulający się z Danielle, Louis z Eleanor, Zayn siedzący obok… obok Harrego, który brodę opiera na swojej szyi i patrzy się przed siebie. Kiedy Zayn nas zauważył, puknął go w rękę, na co ten wziął głęboki oddech i wstał. Jess podeszła do Zayna, a Harry podbiegł do mnie. Patrzył na mnie z góry i zagryzał wargę. W jego oczach można było dostrzec strach. Ja patrzyłam mu prosto w oczy, widać było, że płaczę, nie umiałam tego ukryć.
- Przepraszam – wyszeptał i złapał moją twarz delikatnie swoimi wielkimi dłońmi, ja nie zareagowałam,
- Kocham cię – zaczął,
- Emilie! Proszę… - kontynuował, ja nadal nic nie mówiłam,
- Zraniłeś mnie. Zepsułeś wszystko i pokazałeś, kim dla ciebie jestem. To skończone. Skończone przez ciebie, do mnie nie doszło jeszcze, że to koniec naszego związku, ale wiesz jak się czuje? Okropnie. Źle. Oszukana. Porzucona. Najpierw Chloe, teraz ty. Czy wy kurwa myślicie, że ja jestem niezniszczalna i możecie robić ze mną co chcecie? To się mylicie, bo to mnie kurewsko boli, a oprócz tego nie dam sobą pomiatać. Daj sobie spokój i nie kłam, że mnie kochasz – zaczęłam płakać coraz bardziej – jedyne co możesz zrobić to sprawić, abym zapomniała o tych 10 miesiącach,
On nic nie powiedział tylko pochylił głowę. Stykaliśmy się czołami i zapanowała cisza. Czułam jego oddech, był ciężki. Płakał. Staliśmy tak w bezruchu, a reszta przyglądała nam się z kanapy.
- Odsuń się – wyszeptałam, chciałam krzyknąć, ale nie mogłam nic powiedzieć,
- Błagam, nie rozgrywajcie tego tak – wstał Niall,
- Wczoraj coś we mnie pękło. Coś sprawiło, że poczułam własną „wartość”, coś co sprawiło, że wiem jak traktują mnie ludzie, na których mi zależy, coś co sprawiło, że już nigdy nie będę taka jak kiedyś. Nie wiem czemu i nie wiem co. Ale wszystko mnie teraz cholernie boli i nie mam już siły, więc żegnaj Niall, żegnaj Zayn, żegnaj Liam, żegnaj Louis – zaczęłam iść w stronę wyjścia, Harry pobiegł za mną, jednak zatrzymała go Jess, dobrze zrobiła.
 Usiadłam na krawężniku. Muszę poczekać, aż moja przyjaciółka przyjdzie do samochodu, bo nie wrócę na piechotę, to za duży kawał drogi. Oplotłam ręce wokół nóg i zaczęłam płakać. Po jakiś 20 minutach zobaczyłam jak jakiś samolot startuje. Wiedziałam, że to ten. To samolot, w którym chłopaki lecą do Ameryki. Nie będzie ich tu, już ich nie będzie.





przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale w tamten weekend miałam na głowie sprawy prywatne, a w tygodniu, gdy znalazło się trochę wolnego czasu to byłam zbyt zmęczona. poza tym, szczerze się przyznam, że nie wiedziałam jak zabrać się za ten rozdział, dlatego przepraszam, jeżeli mi nie wyszedł i jeżeli wam się nie spodoba. ale trochę się rozpisałam. a może tym razem zamienimy się miejscami, więc wy pytajcie o co chcecie :) - Emilie
nie wyszedł? ja osobiście go uwielbiam<3 ~ jess

21 komentarzy:

  1. świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :D

    OdpowiedzUsuń
  2. No, no, nio ... : ) Rozdział widać długi, widzę wena dopisała, hehe : )
    No i spodobał mi się, aż do tego momentu ... Znowu coś się komplikuje ; /
    Em i Harry ... Przecież oni się kochają, kogo Emily oszukuje !? Ja rozumie, zranił ją tymi słowami, ale, no, no ... No nie wiem co o tym myśleć ... Harry zachował się jak idiota. Po prostu stchórzył, no i niestety dopiero później to przemyślał ... i teraz co .? 3 miesiące chłopcy będą w Ameryce, a co z Emi .? Mam nadzieję ,że się zejdą i , że Em w końcu wyleczy się zz tej cholernej anoreksji. A no własnie, a co u Chloe .? Też jestem ciekawa : ) No i na szczęście między Jess, a Zayn'em jest ok, no, ale ... Kurde trzy miesiące, coś czuje, że niestety też może coś pójść nie tak, no, ale zdam się na was : P Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, dawajcie szybko : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w opowiadaniu te trzy miesiące nie będą wlokły się w nieskończoność, więc wszystko się wyjaśni, co dalej. a co dzieje się u Chloe? wszystko będzie wyjaśnione w rozdziale z jej perspektywy, który - obiecuję - pojawi się już niedługo :) - Emilie

      Usuń
    2. A na kiedy przewidujecie nowy rozdział .? Bo już nie mogę się doczekać : )
      Jeśli czytałyście może chociaż jeden rozdział mojego bloga, to zapraszam na konkurs : )
      www.best-friend-1d.blogspot.com

      Usuń
    3. rozdział powinien pojawić się jakoś tak czwartek-piątek. :)~ jess

      Usuń
  3. rozdział jest genialny i kocham tego bloga. boże co się dzieje w tym opowiadaniu najpierw Chloe, teraz Harry, chce wiedzieć co będzie dalej! Dawajcie szybko następne rozdziały bo ja nie wytrzymam.: D
    http://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. rozdział jest suppper !!!! ale mam nadzieję, że wrócą do siebie :oo

    OdpowiedzUsuń
  6. nie wiem jak to robisz ale poryczałam się :|
    rozdział znakomity jak zawsze :D

    czekam na nn

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja się załamie przez was dziewczyny. Najpierw Niall i Chloe, teraz Harry i Emily. Ładnie to tak nas (a przynajmniej mnie) dołować? Mam nadzieję, że kiedyś do siebie wrócą...
    Ale rozdział świetny i długość też mi się podoba :) kocham was!!!

    OdpowiedzUsuń
  8. Smutno mi z powodu Emily, mam nadzieję że w końcu wszystko się wyjaśni i będzie happy end, choć wcale nie musi tak być. Życzę weny... nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Nie spodziewałam się tego po Harrym, myślałam, że wytrzyma i Emilie wyzdrowieje :C
    Czekam na następny! <3

    Zapraszam do mnie:
    http://sweet-dirty-lovers.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. Witaj, chciałabym zaprosić Cię na mój nowy blog, jest już pierwszy rozdział (: Mam nadzieję, że przeczytasz oraz skomentujesz! +Przepraszam za spam ! <:

    OdpowiedzUsuń
  11. Z góry przepraszam za spam, ale zapraszam na nowy rozdział:
    http://timeforustobecomeone.blogspot.com/2012/09/o6-please-let-me-ask-hows-your-plan.html :)

    Zostaw po sobie komentarz lub cokolwiek innego <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny. GE-NIAL-NY ! Wszystko pięknie opisane, walka wewnętrzna ze sobą - cudna. Prawie się popłakałam, a uwierz, nie łatwo to u mnie wywołać. :) Czekam na kolejny, informuj :)
    scars-future.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  13. super fabuła i fajnie piszesz :) czekam na następną notkę! zapraszam też na moje blogi z opowiadaniami: o REINKARNACJI http://oknozadomem.blogspot.com/ oraz (nowy!) o One Direction http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/ proszę, skomentuj i zaobserwuj :) Pluton xx

    OdpowiedzUsuń
  14. o matko nie pomyślałabym że tak sie potoczy masakra szczerze mówiąc popłakałam sie czekam na kolejny Paulina xx

    OdpowiedzUsuń
  15. świetny blog <33 Piszecie świetnie, a przy tym rozdziale poleciało mi parę łez ;* Czekam na nn ;)
    +Zapraszam na kolejny rozdział na:
    http://4ever-onedirection.blogspot.com/
    Mam nadzieje, że wpadniesz, a rozdział przypadnie Ci do gustu ;*

    OdpowiedzUsuń
  16. Cześć zapraszam was na mojego bloga, którego założyłam niedawno. Mam nadzieję, że wpadniecie i szczerze ocenicie, bo zależy mi na opinii kogoś utalentowanego :)
    +W wolnej chwili postaram nadrobić się rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cudowny blog :)
    Czekam na next z niecerpliwością :p
    Zapraszam też do siebie :)
    http://the-story-of-my-liife.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  18. u mnie na http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/pojawił się nowy rozdział, który jest z perspektywy Loli. Zachęcam do wyrażenia własnej opinii - jenny ♥

    OdpowiedzUsuń