Emilie.
Był piątek po południu. Ja, Harry, Jess, Niall, Zayn, Liam, Louis, Eleanor i Danielle siedzieliśmy w salonie u chłopaków. Postanowiliśmy urządzić, małą, pożegnalną imprezę, tylko w naszym gronie. To już jutro. Jutro chłopaki lecą do Ameryki i Australii. Nie chcę teraz o tym myśleć. Nie chcę myśleć o tym, że
osoba którą kocham najbardziej na świecie będzie tak daleko ode mnie, że nie
będę mogła się do niego przytulić, że nie będzie mnie już całował, rozśmieszał.
Nie będzie powtarzał mi już, że mam coś zjeść. Tak bardzo się do tego
wszystkiego przyzwyczaiłam. W końcu przez cały nasz związek widywaliśmy się
praktycznie codziennie. Nie potrafię sobie tego wyobrazić, tych jebanych trzech
miesięcy bez Harrego. Obiecałam sobie, że gdy go tu nie będzie spróbuję
zmierzyć się z moją chorobą. Nie zacznę od jutra, bo nie jestem jeszcze gotowa,
ale na pewno kiedyś spróbuję. Chciałabym normalnie żyć i spróbuję.
- To co, kiedy zaczynamy imprezę? – zapytał się Louis,
ściskając El za rękę,
Podziwiam ich. Są naprawdę wspaniałą parą. On ją kocha i
jest w stanie zrobić dla niej wszystko. Ona jest jedną z najmilszych i
najserdeczniejszych osób na świecie, kocha Louisa i zawsze przy nim jest,
wspiera go w złych chwilach, a w dobrych rozbawia nas wszystkich, nigdy go nie
opuści, wiem to. Mimo ciągłych hejtów na jej osobę, ona się nie poddaje, ciężko
jest żyć z tą świadomością, że cokolwiek zrobi, zostanie skrytykowana ale nie
poddaje się, bo go kocha. Szkoda, że Chloe postąpiła zupełnie na odwrót, no ale
jaki to ma sens, skoro tak naprawdę nie kochała Nialla. Blondyn z dnia na
dzień, wolnymi kroczkami zaczyna się przyzwyczajać do tego, że jej nie ma, że
go zostawiła. Ma w nas duże wsparcie, więc sądzę, że niedługo wszystko wróci do
normy. Spojrzałam się na niego i uśmiechnęłam, on tylko mrugnął oczami. Niall
to wspaniały chłopak, jest idealny i kocham go jak brata. Nie mogłam patrzeć na
to jak cierpi, ma zbyt dobre serce, żeby tyle przechodzić. Mam nadzieję, że
jakimś plusem ich długiego wyjazdu będzie to, że może spotka dziewczynę, tak
uroczą i kochaną jak on sam.
- No nie wiem, może jeszcze trochę poczekajmy. Nie ma nawet
czwartej – odpowiedziała Jess,
- To może czas na Twitcama?! – zaśmiał się Liam,
- Boże, nie wierzę, że to powiedziałeś – pokiwała głową
Danielle,
- Ale serio, to byłoby coś. Całe One Direction i do tego
dziewczyny. Nasi fani chyba by padli. To byłby najlepszy Twitcam w historii! No
ludzie, no! Tylko na chwilę… - zaczął przekonywać nas Liam, na co wszyscy
wybuchli śmiechem,
- Okej, dawaj – podniósł się Niall, który przeniósł się na
kanapę poprawiając przy tym koszulkę. W dziewiątkę gnieździliśmy się na
ogromnej kanapie chłopaków. w sumie to było wygodnie, ciepło. Liam włączył laptopa i wszystko ustawił.
Kiedy TC się zaczął było już 30 tysięcy czekających, jednak z każdą sekundą ta
liczba niemożliwie wzrastała, po 5 minutach było ponad 100 tysięcy
oglądających. Na początku odzywali się sami chłopacy, którzy mówili o ich
trasie, koncertach, nowej płycie, pozdrawiali fanów i czytali co piszą. My –
dziewczyny siedziałyśmy bardziej z tyłu, nie chciałyśmy się wyróżniać, to było
dla nas trochę krępujące. Jednak fani chcieli nas zobaczyć, usłyszeć, pisali do
nas. Najpierw do kamerki zbliżyła się Danielle, później Jess i Eleanor, na
końcu ja.
- Hej wszystkim! Nie wiem co mam powiedzieć, ale bardzo się
denerwuję, w końcu tylu was jest. Pozdrawiam wszystkich directioners, bardzo
was kocham – wybełkotałam z zakłopotaniem w głosie i odsunęłam się od monitora.
Spojrzałam znacząco na Jess, cała czerwona, na co ta zaczęła się śmiać,
- „Harry masz wielkie szczęcie będąc z tak piękną
dziewczyną!!!! Nie zmarnujcie tego, tak bardzo do siebie pasujecie :)” –
zacytował Liam, na co się uśmiechnęłam,
- „ emilie, jaka ty jesteś chuda, o boże! dziewczyno, zjedz coś”
– spojrzał na mnie Harry,
- Nie musisz się o mnie martwić, jest dobrze- pokazałam
kciuka do góry do kamerki, sztucznie się uśmiechając,
Po jakiś 20 minutach
pożegnaliśmy się i wyłączyliśmy laptopa. Postanowiliśmy powoli zacząć tę
imprezę. Zayn zajął się muzyką, a Louis i Harry alkoholem, Danielle i Eleanor
zamówiły pizzę i przyniosły chipsy. No i zaczęło się. Piliśmy, tańczyliśmy,
śmialiśmy się, po prostu dobrze się bawiliśmy. Oczywiście nikt nie przesadzał z
alkoholem, bo chłopaków czeka jutro długa podróż. To było takie dziwne. Ta świadomość,
że jutro ich już tu nie będzie. Gdzie teraz będziemy chodzić? Z kim się
spotykać?
- Pizza przyjechała! – krzyknął Niall, a ja ciężko
westchnęłam, nie miałam zamiaru jej jeść,
Położyliśmy kartony na stole i poszłam z dziewczynami po
talerze do kuchni. Usiadłam obok Jess, naprzeciwko Harrego. Patrzyłam się w
ścianę, kiedy wszyscy jedli. Miałam nadzieję, że nikt nie będzie się czepiał.
- Emilie – podniósł się Harry,
- No? –
- Zjesz coś wreszcie? – powiedział, bardzo opanowanym
głosem,
- Nie, nie jestem głodna. Może później – odpowiedziałam, a
on zacisnął pięść,
Louis podgłosił muzykę, żeby trochę rozluźnić atmosferę, a
wszyscy ruszyli do tańca. Tylko ja i Harry siedzieliśmy przy stole, patrząc
sobie w oczy. To było straszne, czułam jak mocno bije mi serce. Przełknęłam
ślinę i napiłam się drinka. Harry napił się kilka kieliszków najpierw z
Niallem, który do nas podszedł, potem z Zaynem, ale nie był pijany. W końcu
zwrócił się do mnie.
- Musimy porozmawiać, chodź na zewnątrz,
Zabrałam bluzę, wzięłam kilka oddechów i wyszłam za nim.
Usiedliśmy na bujaczce, dawno tu nie byłam. Pamiętam jeszcze, jak prawie rok
temu Harry zabrał mnie tu, kiedy jeszcze nie byliśmy parą.
- A więc? – zapytałam się nie pewnie,
- Emilie, ja już dłużej tak nie mogę. Nie mogę patrzeć na to
jak się niszczysz, za bardzo cię kocham. Wybacz, ale musimy z tym skończyć.
Musisz sama wziąć się za siebie i zmierzyć w końcu z tą chorobą. Ja nie mam już
siły. Przepraszam, że się poddaję i przepraszam, że kończę nasz związek, ale
tak dłużej być nie może. Kocham cię i zawsze będę, ale ta świadomość, że nie
mogę ci pomóc. Patrzę na ciebie z dnia na dzień, to boli, kiedy widzę, że z
dnia na dzień jest gorzej, nic nie jesz, nikniesz w oczach. Emilie, ja jutro
wyjadę, nie będzie mnie w Londynie trzy miesiące. Zapomnisz o mnie i skupisz się
na sobie i swoim zdrowiu, będzie nam trudno, ale damy radę, poradzimy sobie bez
siebie. Ty wyzdrowiejesz i będziesz miała wspaniałe życie, a ja… ja będę
chodził na imprezy, pił i szukał pocieszenia bo zawsze w moim sercu będziesz
tylko ty, skupię się na karierze i damy radę. Już za kilka miesięcy nie
będziesz o mnie pamiętać. Nie bądź zła, ale muszę to skończyć, bo tak dłużej
nie mogę – powiedział, patrząc gdzieś w bok, ja opuściłam głowę, nie mogłam
uwierzyć, że to dzieje się naprawdę, westchnęłam i spojrzałam mu prosto w oczy,
- Co? Nie rozumiem cię, byliśmy ze sobą tyle czasu, zawsze
przy tobie byłam, kochałam cię, naprawdę cię kochałam. Byłeś najważniejszy i
nie wyobrażałam sobie bez ciebie życia. A ty? Tak bardzo zapewniałeś mnie, że
mnie kochasz, że zawsze tak będzie… Zostawiasz mnie samą z tym wszystkim?! I co
i teraz myślisz, że sama dla siebie podejmę leczenie? To źle myślisz, chciałam
to zrobić, tylko i wyłącznie dla ciebie, żebyśmy mogli być szczęśliwi, to nie
jest proste, ale chciałam. A gdy przechodziłam przez to po raz pierwszy? Ty zapewniałeś
mnie, że nigdy nie pozwolisz mi, żebym tak się niszczyła. I teraz, poddajesz
się i odchodzisz, tak po prostu. Pierdol się Harry, jesteś taki sam jak Chloe. Robisz
dokładnie to samo – łzy zaczęły lecieć mi po policzku,
- Nie kłamałem, kocham cię i zawsze będę. Tak mocno, że ja
już nie mogę wytrzymać, nie mam siły patrzeć jak się niszczysz. Przepraszam,
- Daj spokój. Jeśli myślisz, że dam sobie radę, to okej,
jeszcze zobaczymy, jestem silna i poradzę sobie, dam sobie bez ciebie radę! Życzę udanego życia, żegnaj – wstałam i
wybiegłam.
Biegłam prosto przed siebie, nie odwracając się, chciałam
oddalić się trochę od tego domu. Nie wiedziałam co mam myśleć, byłam w szoku. W
głowie moje myśli, aż huczały, analizowałam każdą sekundę naszego związku i
każde słowo, które Harry przed chwilą mi powiedział. To jeszcze do mnie nie
dochodziło. Zalałam się łzami, krztusiłam się nimi. Do tego było mi zimno, a deszcz
zaczął padać. Cała mokra i zalana łzami biegłam. Na szczęcie ulice były puste,
w końcu to już noc. Do mojego mieszkania, na pieszo było jeszcze daleko. Czułam
w moich włosach zimny powiew wiatru, czułam jak krople deszczu pomieszane z
moimi łzami spływały mi po policzkach. W końcu na chwilę się zatrzymałam, skończyłam
to wszystko analizować. Co było w mojej głowie? Nie, teraz nie było w niej
pustki. Czułam się oszukana, zraniona, porzucona, upokorzona, jak jakaś
wariatka, albo śmieć, bez żadnej wartości, z którym nikt się nie liczy, nikt
nie liczy się z moimi uczuciami, z tym co mam w środku, bo przecież każdy zna o
mnie prawdę. Głupie dziecko, które ma manię na punkcie odchudzania, gada, że
jest gruba, chociaż jest chuda. Chciałabym, żeby tak było. Ale anoreksja to coś zupełnie innego. Sama powtarzałam
sobie, że się nie poddam, że nigdy nie zostawię, osób które kocham na rzecz tej
choroby. Ale co się dzieje w moim życiu? Od początku ktoś ode mnie odchodzi,
najpierw ojciec, później częściowo moja mama, która teraz prawie w ogóle nie
utrzymuje ze mną kontaktu, tylko raz w miesiącu wysyła mi pieniądze. Dlaczego chociaż
w jednym przypadku nie doświadczyłam prawdziwej miłości? Chociaż tej, jakże
oczywistej, bo rodzicielskiej? Później zostawiła nas Chloe. Głęboko w sercu
bardzo za nią tęsknię, ale mając resztę dawałam radę. A teraz? Teraz odszedł
powód mojego uśmiechu, jedyny powód dla którego trzymało mnie jeszcze coś przy
życiu. Ufałam mu, w stu procentach, miał być ze mną na zawsze, miał mnie
kochać, tak prawdziwie. Czemu wszyscy mi to robią?! Co jest ze mną nie tak? Złapałam
się za włosy i w histerii zaczęłam krzyczeć, wydzierać się w niebogłosy, nie
wiedziałam co zrobić. Opuściłam głowę i ukucnęłam. Zerwałam z szyi naszyjnik,
który Harry podarował mi na święta. To wtedy wszystko się zaczęło, podszedł do
mnie, staliśmy pod jemiołą i stało się… najpiękniejsza chwila mojego życia,
teraz to wszystko to koszmar. Trzymając w ręku naszyjnik, odwróciłam go drugą
stroną. Wyryty tam był napis: „Emilie + Harry. Always and Forever.”, który
chłopak pokazał mi dopiero, gdy założył mi go, gdy byliśmy już parą. Wyrzuciłam
go i znowu zaczęłam biec. Płakałam, krzyczałam i biegłam, oszukiwałam sama
siebie, nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to już koniec. Wbiegłam do
wieżowca, cała mokra, ale przynajmniej nie było widać, że płakałam. Przy ławie
stał jak zwykle recepcjonista, ominęłam go bez słowa i wsiadłam do windy. Otworzyłam
drzwi do mojego apartamentu i pobiegłam do salonu. Rzuciłam się na kanapę i zaczęłam
płakać do poduszek. Nie przeszkadzał mi fakt, że cała przemokłam. W końcu
podniosłam się, odgarnęłam włosy z twarzy i wyszłam. Stałam na korytarzu. Zapukałam
do jednych ze drzwi, znajdujących się na tym samym piętrze. Kupiłam amfetaminę.
Wiedziałam, że to jeszcze nie czas, nie czas żebym mogła uznać się za „Emilie,
17 lat, status związku: wolna”. Po tym jak zażyłam narkotyk, wcale nie czułam
się lepiej, nic nie działało. Leżałam na kanapie nie wiedząc co ze sobą zrobić,
zerknęłam na telefon, godzina 5 nad ranem. Jeszcze 1.5 godziny temu wszystko
było dobrze. A teraz? Teraz nie wiem, co będzie dalej, najchętniej bym
zniknęła, albo zasnęła z myślą, że już nigdy się nie obudzę. O tak. Teraz nic
mnie tu nie trzyma, osoba, którą kocham… jej już nie ma.
- Emilie! – do mojego pokoju weszła Jess,
Podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła. Gładziła mnie po
włosach, i pocałowała w czoło. Ja ryczałam jak małe dziecko. Teraz miałam tylko
ją. Ona jedyna jest prawdziwa i zawsze przy mnie będzie. Mam taką nadzieję. Bo przecież,
wszyscy którzy mieli być na zawsze odeszli. Jednak wiem, że ona jedyna się nie
zmieni.
- Nie wiem co powiedzieć, tak mi przykro – wyszeptała – Na pewno
wszystko się ułoży. Wiem, że to najbanalniejsze i najmniej szczere pocieszenie,
ale w waszym przypadku tak będzie, przecież on cię kocha, a ty kochasz jego. Jesteście
sobie przeznaczeni, cokolwiek się stanie, prawdziwa miłość przetrwa wszystko,
wszystkie kłótnie, rozstania i przeciwności losu, nie wiem jak i kiedy, ale
wrócicie do siebie, jestem tego pewna. Nie płacz, żyj, funkcjonuj jak
wcześniej, teraz jego nie ma w twoim życiu, to trudne, ale poradzisz sobie. Po jakimś
czasie, porozmawiacie szczerze i wszystko będzie dobrze,
- Nie będzie. Już nigdy tak nie będzie, Jess – powiedziałam
ledwo słyszalnie – on mnie zostawił, zranił, porzucił. Czuję się jakbym nic nie
znaczyła i to mi nie minie, to już na zawsze zostanie w moim sercu.
Usiadła naprzeciwko mnie i już nic nie mówiła. Kiedy jej
budzik zaczął wskazywać, że już 6, ona wstała i złapała mnie za rękę.
- Jesteś cała mokra, masz sine usta i trzęsiesz się z zimna.
Weźmie gorącą kąpiel i przebierzesz się – pociągnęła mnie mocno za sobą, a ja
jako osoba słaba nie miałam siły się przeciwstawiać.
Zaprowadziła mnie do łazienki, napuściła wody i oparła się o
wannę, ja usiadłam na małym krześle znajdującym się obok umywalki. Powoli weszłam
do wanny. Siedziałam w ciszy, w pewnym sensie poczułam się lepiej, było mi o
wiele wygodniej i cieplej, ale w środku nadal panował jeden wielki chaos. Delikatnie
podniosłam rękę, dotykając ręką mocno wyraźnych kości obojczykowych, później
szyji. Już nie było na niej naszyjnika… zaczęłam płakać. Nie wiem czemu,
zwłaszcza, że była przy mnie Jess. Ona nigdy tego nie robiła. Ja jakoś bardzo
nie wstydziłam się ukazywać uczuć. Pierwsze łzy zawsze trzeba uronić w
samotności, lub gdy nikt nie patrzy, później to już obojętne.
- Emilie, proszę – Jess oparła głowę o wannę,
Ja nawet na nią nie
spojrzałam, ona westchnęła i wstała. Zaczęła myć moje długie włosy. Siedziałam
w wypełnionej wodą i masą piany wanną. Głowę opartą miałam o kolana, a ręce
skrzyżowane na łydkach, jakbym przytulała sama siebie. Później wytarłam się i
okryłam różowym ręcznikiem, drugi miałam założony na głowie. Siedziałam w
salonie patrząc się przez okna. Patrzyłam jak ludzie spieszą się do pracy, była
7 a ulice już prawie pełne. W tym czasie Jess znajdowała się w moim pokoju. Było
mi obojętne co tam robi, teraz wszystko było mi obojętne. Po chwili przyszła do
salonu i rzuciła na kanapę czystą bieliznę, dżinsowe rurki, gruby, beżowy
sweter przez głowę i czarne vansy.
- Zakładaj. Już – uśmiechnęła się Jess,
Ubierałam się w jakieś 10 minut, patrząc się cały czas przed
siebie. Zachowywałam się zupełnie inaczej, dziwnie, jak nie ja. Cały czas nie
wierzyłam w to co się działo w moim życiu. Wolałam, więc żyć wspomnieniami z naszego
związku, cały czas wszystko wspominałam, każdy moment i każdy gest, jeżeli tak
dalej pójdzie to, to wszystko dojdzie do mnie za jakiś miesiąc. Teraz właśnie
przypominało mi się, jak w ferie pojechaliśmy na narty. Było tak fajnie, tak
beztrosko. Urodzinowa impreza dla Chloe i Zayna. To tam wreszcie Jess dała mu
szansę.
- Co ty robisz? – zapytałam gdy rudowłosa przyniosła
szczotkę,
- Nie chcę nigdzie jechać. Zostaję w domu,
Jess rozczesała moje prawie suche włosy. Byłam
niewymalowana, a moja twarz wyglądała okropnie. Czerwony nos i opuchnięte,
zaczerwienione oczy, a pod nimi fioletowe ‘worki’ i blade usta. Jess wstała i
ponownie pociągnęła mnie za sobą. Jednak zatrzymałam się w drzwiach. Sama nie
wiedziałam, że mam tyle siły, by się jej przeciwstawić. Ona zawsze była o wiele
silniejsza niż ja.
- Nie. Powiedziałam, że zostaje tu! – spojrzałam jej prosto
w oczy,
- Zaufaj mi i się zgódź, nie będziesz cały dzień leżała na
kanapie – pokręciła głową, ja byłam nieugięta, ale ona pociągnęła mnie za rękę
i siłą wepchnęła do windy. Później, już się nie upierałam, tylko szłam za nią. Na
dworze, pod samym wieżowcem stał samochód, nowy zakup Thomasa. Jess wyciągnęła
z kieszeni kluczyki i podrzuciła nimi.
- Ale przecież ty nawet nie masz prawa jazdy – powiedziałam zdziwiona,
- Oj tam oj tam, kogo to obchodzi. Ważne, że umiem prowadzić
– odpowiedziała, a ja tylko wzruszyłam ramionami. To prawda Jess jest bardzo
dobrym kierowcą, - dobra wsiadaj, mamy mało czasu.
W samochodzie siedziałyśmy cicho. Jess skupiona na drodze, a
ja pogrążona w moich chorych i bezsensownych myślach. No ale tylko one mi pozostały,
nieważne kto odejdzie, a kto przyjdzie do mojego życia i co będzie chciał mi
odebrać, mi pozostaną wspomnienia. Coś tak mojego, coś czego nigdy nikt mi nie
odbierze, coś co nigdy ode mnie nie odejdzie. Oparłam się o szybę i wyjęłam
mojego iPhona, spojrzałam na datę: 6 września, godzina 7:38 i upuściłam
telefon. Zupełnie nie pomyślałam o tym, że oni dzisiaj wylatują, dokładnie o
10:05. To na pewno do nich Jess chciała mnie zabrać, jechałyśmy na lotnisko. Rozumiem,
że ona chce pożegnać się ze swoim chłopakiem, ale ja nie jestem w stanie, tam
być, widzieć Harrego, to będzie za bardzo boleć. Mogłam siedzieć na tej jebanej
kanapie w moim salonie, ale za bardzo zajęta byłam rozpamiętywaniem przeszłości,
że zapomniałam o teraźniejszości.
- Jedziemy na lotnisko, tak? – zapytałam patrząc przed
siebie,
- Brawo. Dobrze, że dopiero teraz się domyśliłaś – zaśmiała się
Jess,
- Zawróć. Albo nie, jedź i się z nimi pożegnaj ja wysiadam. Zatrzymaj
się,
- Oszalałaś. Nie bez powodu cię tam zabieram,
- Nie obchodzi mnie to. Nie mogę się tam pojawić, nie chcę
tego, chcę wrócić do domu. Proszę cię, zatrzymaj się,
- Wczoraj kiedy poszliście rozmawiać, myślałam, że Harry
chce się z tobą pożegnać, jednak kiedy wrócił cały załamany, ze łzami w oczach
wiedziałam, że coś jest nie tak. Od razu zapytałam się o ciebie. Powiedział, że
wybiegłaś. Chciałam pobiec za tobą, ale Harry powiedział, że nie ma cię tu już
jakieś 20 minut, wyjęłam telefon, żeby zadzwonić po taksówkę. Wtedy zapytałam,
co się stało. Harry usiadł na kanapie i opowiedział nam wszystkim o tym. Kiedy skończył,
złapał się za głowę, spojrzał się w podłogę i zapanowała cisza, widziałam tylko
jak na podłogę kapią pojedyncze łzy. Miałam ochotę na niego nawrzeszczeć,
uderzyć go, za to jak postąpił. Ale byłam w zbyt dużym szoku. Nic z tego nie
rozumiałam. Zapytałam się go, czemu to zrobił. On powiedział coś takiego:
kochałem ją, kocham i zawsze w moim sercu będzie tylko ona, kiedy po raz
pierwszy trafiła do szpitala, jeszcze jako moja przyjaciółka, obiecałem sobie,
że będę się o nią troszczył, już nigdy nie dopuszczę do tego, żeby zachorowała,
żeby cokolwiek jej się stało, wiedziałem, że to bardzo możliwe, bo w liceum
miałem koleżankę, która zmarła na anoreksję, przyrzekłem samemu sobie, że nic
jej się nie stanie, później wszystko układało się idealnie, byliśmy świetną
parą, pokochaliśmy się, tak mocno… i choroba wróciła, ja starałem się, robiłem
co mogłem! nic nie działało. Wiesz co to za uczucie kiedy widzisz jak twoja
dziewczyna z każdym dniem jest coraz bardziej chora, niszczy się, a ty… a ty
spierdoliłeś, bo obiecałeś sobie, że do tego nie dopuścisz. Nie miałem siły. Trzymałem
to w sobie wystarczająco długo. To bolało. I wtedy siedzieliśmy sami przy tym
stole, jak zwykle nie chciała zjeść, jeszcze na dodatek ta świadomość, że jutro
wyjadę i nie będzie jej przy mnie. Poniosło mnie, te wszystkie myśli w mojej
głowie zawirowały, to co trzymałem w sercu… musiałem jej o tym opowiedzieć. Uznałem,
że tak będzie lepiej. Teraz kiedy od kilkunastu minut nie ma jej przy mnie
czuję się jeszcze gorzej, muszę jej pomóc, muszę mieć ją przy mnie, za bardzo
ją kocham. Ona jest moim narkotykiem, albo inaczej, bez niej nie mogę żyć, jak
moje osobiste powietrze. Spierdoliłem, chyba gorzej się nie da i nie wiem jak
to naprawić, ale wiem, że bez niej nie wytrzymam” więc kurwa, musicie porozmawiać,
bo oboje zajebiście mocno się kochacie – opowiedziała mi Jess, a mi zaczęły
spływać łzy,
- To nie jest takie proste. Czasem ludzie się kochają, ale
po prostu nie są ze sobą i już nigdy nie będą. My byliśmy razem, ale on to
zakończył. Nie bez powodu tak się stało. To w końcu Harry Styles, kobieciarz,
flirciarz. On się nie zakochuje, nie naprawdę. On mnie nie kocha, nie kochał, z
jego strony to nie była prawdziwa miłość. Skrzywdził mnie, a ja z tego powodu
nie mogę z nim być. Zerwał i już. Koniec. Więc, zatrzymaj ten jebany samochód i
pozwól mi wyjść,
- Nie. Ja wiem, że on cię kocha i wiem, że musisz iść na to
lotniosko,
- Gdyby to była prawdziwa miłość, to nigdy by w nią nie
zwątpił. Miłość nie jest idealna, często miewa wzloty i upadki, ale zawsze w
odpowiednim momencie, wszystko wychodzi na prostą, a on, on to pokrzyżował –
powiedziałam zamykając oczy, oparłam głowę o szybę i pozwoliłam by moje łzy
spływały po policzku jak krople deszczu po szybie.
- Wyłaź, bo się spóźnimy! – otworzyła mi drzwi Jess,
wygramoliłam się z samochodu i szłam wolnym krokiem za nią,
Byłyśmy na miejscu. One Direction było już po odprawie. Niall
robiący coś w telefonie, siedzący na swojej walizce, Liam przytulający się z
Danielle, Louis z Eleanor, Zayn siedzący obok… obok Harrego, który brodę opiera
na swojej szyi i patrzy się przed siebie. Kiedy Zayn nas zauważył, puknął go w
rękę, na co ten wziął głęboki oddech i wstał. Jess podeszła do Zayna, a Harry
podbiegł do mnie. Patrzył na mnie z góry i zagryzał wargę. W jego oczach można było
dostrzec strach. Ja patrzyłam mu prosto w oczy, widać było, że płaczę, nie
umiałam tego ukryć.
- Przepraszam – wyszeptał i złapał moją twarz delikatnie
swoimi wielkimi dłońmi, ja nie zareagowałam,
- Kocham cię – zaczął,
- Emilie! Proszę… - kontynuował, ja nadal nic nie mówiłam,
- Zraniłeś mnie. Zepsułeś wszystko i pokazałeś, kim dla
ciebie jestem. To skończone. Skończone przez ciebie, do mnie nie doszło
jeszcze, że to koniec naszego związku, ale wiesz jak się czuje? Okropnie. Źle. Oszukana.
Porzucona. Najpierw Chloe, teraz ty. Czy wy kurwa myślicie, że ja jestem niezniszczalna
i możecie robić ze mną co chcecie? To się mylicie, bo to mnie kurewsko boli, a
oprócz tego nie dam sobą pomiatać. Daj sobie spokój i nie kłam, że mnie kochasz
– zaczęłam płakać coraz bardziej – jedyne co możesz zrobić to sprawić, abym zapomniała
o tych 10 miesiącach,
On nic nie powiedział tylko pochylił głowę. Stykaliśmy się
czołami i zapanowała cisza. Czułam jego oddech, był ciężki. Płakał. Staliśmy tak
w bezruchu, a reszta przyglądała nam się z kanapy.
- Odsuń się – wyszeptałam, chciałam krzyknąć, ale nie mogłam
nic powiedzieć,
- Błagam, nie rozgrywajcie tego tak – wstał Niall,
- Wczoraj coś we mnie pękło. Coś sprawiło, że poczułam
własną „wartość”, coś co sprawiło, że wiem jak traktują mnie ludzie, na których
mi zależy, coś co sprawiło, że już nigdy nie będę taka jak kiedyś. Nie wiem
czemu i nie wiem co. Ale wszystko mnie teraz cholernie boli i nie mam już siły,
więc żegnaj Niall, żegnaj Zayn, żegnaj Liam, żegnaj Louis – zaczęłam iść w
stronę wyjścia, Harry pobiegł za mną, jednak zatrzymała go Jess, dobrze
zrobiła.
Usiadłam na
krawężniku. Muszę poczekać, aż moja przyjaciółka przyjdzie do samochodu, bo nie
wrócę na piechotę, to za duży kawał drogi. Oplotłam ręce wokół nóg i zaczęłam
płakać. Po jakiś 20 minutach zobaczyłam jak jakiś samolot startuje. Wiedziałam,
że to ten. To samolot, w którym chłopaki lecą do Ameryki. Nie będzie ich tu,
już ich nie będzie.
przepraszam, że tak długo nie było rozdziału, ale w tamten weekend miałam na głowie sprawy prywatne, a w tygodniu, gdy znalazło się trochę wolnego czasu to byłam zbyt zmęczona. poza tym, szczerze się przyznam, że nie wiedziałam jak zabrać się za ten rozdział, dlatego przepraszam, jeżeli mi nie wyszedł i jeżeli wam się nie spodoba. ale trochę się rozpisałam. a może tym razem zamienimy się miejscami, więc wy pytajcie o co chcecie :) - Emilie
nie wyszedł? ja osobiście go uwielbiam<3 ~ jess
nie wyszedł? ja osobiście go uwielbiam<3 ~ jess
świetny rozdział, nie mogę się doczekać następnego :D
OdpowiedzUsuńNo, no, nio ... : ) Rozdział widać długi, widzę wena dopisała, hehe : )
OdpowiedzUsuńNo i spodobał mi się, aż do tego momentu ... Znowu coś się komplikuje ; /
Em i Harry ... Przecież oni się kochają, kogo Emily oszukuje !? Ja rozumie, zranił ją tymi słowami, ale, no, no ... No nie wiem co o tym myśleć ... Harry zachował się jak idiota. Po prostu stchórzył, no i niestety dopiero później to przemyślał ... i teraz co .? 3 miesiące chłopcy będą w Ameryce, a co z Emi .? Mam nadzieję ,że się zejdą i , że Em w końcu wyleczy się zz tej cholernej anoreksji. A no własnie, a co u Chloe .? Też jestem ciekawa : ) No i na szczęście między Jess, a Zayn'em jest ok, no, ale ... Kurde trzy miesiące, coś czuje, że niestety też może coś pójść nie tak, no, ale zdam się na was : P Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału, dawajcie szybko : )
w opowiadaniu te trzy miesiące nie będą wlokły się w nieskończoność, więc wszystko się wyjaśni, co dalej. a co dzieje się u Chloe? wszystko będzie wyjaśnione w rozdziale z jej perspektywy, który - obiecuję - pojawi się już niedługo :) - Emilie
UsuńA na kiedy przewidujecie nowy rozdział .? Bo już nie mogę się doczekać : )
UsuńJeśli czytałyście może chociaż jeden rozdział mojego bloga, to zapraszam na konkurs : )
www.best-friend-1d.blogspot.com
rozdział powinien pojawić się jakoś tak czwartek-piątek. :)~ jess
Usuńrozdział jest genialny i kocham tego bloga. boże co się dzieje w tym opowiadaniu najpierw Chloe, teraz Harry, chce wiedzieć co będzie dalej! Dawajcie szybko następne rozdziały bo ja nie wytrzymam.: D
OdpowiedzUsuńhttp://1d-zakazanamilosc.blogspot.com/
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńrozdział jest suppper !!!! ale mam nadzieję, że wrócą do siebie :oo
OdpowiedzUsuńnie wiem jak to robisz ale poryczałam się :|
OdpowiedzUsuńrozdział znakomity jak zawsze :D
czekam na nn
Ja się załamie przez was dziewczyny. Najpierw Niall i Chloe, teraz Harry i Emily. Ładnie to tak nas (a przynajmniej mnie) dołować? Mam nadzieję, że kiedyś do siebie wrócą...
OdpowiedzUsuńAle rozdział świetny i długość też mi się podoba :) kocham was!!!
Smutno mi z powodu Emily, mam nadzieję że w końcu wszystko się wyjaśni i będzie happy end, choć wcale nie musi tak być. Życzę weny... nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Nie spodziewałam się tego po Harrym, myślałam, że wytrzyma i Emilie wyzdrowieje :C
OdpowiedzUsuńCzekam na następny! <3
Zapraszam do mnie:
http://sweet-dirty-lovers.blogspot.com
Witaj, chciałabym zaprosić Cię na mój nowy blog, jest już pierwszy rozdział (: Mam nadzieję, że przeczytasz oraz skomentujesz! +Przepraszam za spam ! <:
OdpowiedzUsuńZ góry przepraszam za spam, ale zapraszam na nowy rozdział:
OdpowiedzUsuńhttp://timeforustobecomeone.blogspot.com/2012/09/o6-please-let-me-ask-hows-your-plan.html :)
Zostaw po sobie komentarz lub cokolwiek innego <3
Genialny. GE-NIAL-NY ! Wszystko pięknie opisane, walka wewnętrzna ze sobą - cudna. Prawie się popłakałam, a uwierz, nie łatwo to u mnie wywołać. :) Czekam na kolejny, informuj :)
OdpowiedzUsuńscars-future.blogspot.com
super fabuła i fajnie piszesz :) czekam na następną notkę! zapraszam też na moje blogi z opowiadaniami: o REINKARNACJI http://oknozadomem.blogspot.com/ oraz (nowy!) o One Direction http://i-will-be-ur-man.blogspot.com/ proszę, skomentuj i zaobserwuj :) Pluton xx
OdpowiedzUsuńo matko nie pomyślałabym że tak sie potoczy masakra szczerze mówiąc popłakałam sie czekam na kolejny Paulina xx
OdpowiedzUsuńświetny blog <33 Piszecie świetnie, a przy tym rozdziale poleciało mi parę łez ;* Czekam na nn ;)
OdpowiedzUsuń+Zapraszam na kolejny rozdział na:
http://4ever-onedirection.blogspot.com/
Mam nadzieje, że wpadniesz, a rozdział przypadnie Ci do gustu ;*
Cześć zapraszam was na mojego bloga, którego założyłam niedawno. Mam nadzieję, że wpadniecie i szczerze ocenicie, bo zależy mi na opinii kogoś utalentowanego :)
OdpowiedzUsuń+W wolnej chwili postaram nadrobić się rozdziały.
Cudowny blog :)
OdpowiedzUsuńCzekam na next z niecerpliwością :p
Zapraszam też do siebie :)
http://the-story-of-my-liife.blogspot.co.uk/
u mnie na http://beautiful-famous-and-rich.blogspot.com/pojawił się nowy rozdział, który jest z perspektywy Loli. Zachęcam do wyrażenia własnej opinii - jenny ♥
OdpowiedzUsuń