wtorek, 30 października 2012

Rozdział 32

muzyka


Chloe.



Muszę, muszę to zrobić. Nie podoba mi się tu, jest tak nudno. Chcę odzyskać Nialla, Jess i Emilie. Chcę wrócić. Wzięłam mojego iPhona do ręki.
- Eleanor?
- Chloe, coś się stało?
- Musisz mi powiedzieć gdzie jesteście, musze się spotkać z dziewczynami i Niallem, chcę z nimi porozmawiać.
- Jesteśmy wszyscy w LA.
- Przylecę, mogłabyś czekać na mnie na lotnisku.
- Okej. O której mam być? 
- Około 12 powinnam być.
- Do zobaczenia. – powiedziała El, a ja się rozłączyłam. Wstałam z łóżka, wzięłam małą walizkę i zaczęłam wrzucać do niej ubrania i najpotrzebniejsze rzeczy. Zapięłam walizkę, zarzuciłam torbę na ramię i zeszłam na dół.
- Babciu, dziadku jadę do Londynu, stęskniłam się za rodzicami.
- Dobrze skarbie, tylko uważaj na siebie i zadzwoń jak będziesz na miejscu.
Wyszłam, skierowałam się na dworzec autobusowy, był on niedaleko domu moich dziadków. Znałam rozkład jazdy i wiedziałam że zaraz powinien zjawić się autobus do Londynu. Kupiłam bilet i zajęłam miejsce z tyłu. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni, wybrałam wiadomości, Justin<3, napisałam:
- Przepraszam, za wszystko, za to że dałam ci nadzieje, przepraszam ale ja tak dłużej nie mogę, lecę do LA, musze spotkać się z Niallem, z dziewczynami, musze z nimi porozmawiać, tęsknie za nimi, za tamtym życiem. Jeszcze raz przepraszam, żegnaj Justin. Xx
Schowałam iPhona, oparłam głowę o szybę i pogrążyłam się w myślach. Co mam im powiedzieć? Jak to wszystko wytłumaczyć? Wybaczą mi? Co mam zrobić? Sto tysięcy myśli w mojej głowie i jedna najważniejsza muszę ich odzyskać, za wszelką cenne. Kiedy znalazłam się już w moim mieście, rozejrzałam się dookoła, tęskniłam za tym, te sklepy, imprezy, ludzie. Na lotnisku od razu poszłam na odprawę. Usiadłam na wyznaczonym miejscu, bałam się. Tak strasznie się boje co będzie kiedy stanę z nimi twarzą w twarz, jak oni zareagują. Będzie dobrze, będzie dobrze powtarzałam sobie. Samolot wylądował. Z trzęsącymi się dłońmi, przyśpieszonym oddechem i bijącym znacznie szybciej sercem szłam naprzód. Na zewnątrz zauważyłam Eleanor opierającą się o taksówkę. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej. Przytuliła mnie na przywitanie. 
- Tęskniłam. – skwitowałam.
- Mi też cie brakowało. Posłuchaj Chloe, musisz coś wiedzieć z nim przekroczysz drzwi hotelu, jest tam dość napięta atmosfera, Em i Harry udają że wszystko jest dobrze i chcę być przyjaciółmi, a do tego wszystkiego ta zdrada Zayna.
- Jaka zdrada? – zapytałam zszokowana.
- A no tak, nic nie wiesz, Zayn zdradził Jess, nie są już razem, ona strasznie to przezywa.
Zamilkłam. Najpierw Harry i Em, a teraz Jess i Zayn, nie wierzę, co się dzieję. Przynajmniej ja muszę wszystko naprawić. Weszłyśmy z El do hotelu i już na początku spotkałyśmy Zayna.
- Co do cholery? – zdziwił się Malik.
- Jakiś problem? – powiedziałam dumnie.
- Tak, wypierdalaj stąd.
- Może sam powinieneś?
- Słucham?
- Jesteś dupkiem, jak mogłeś zranić Jess, ty pieprzony egoisto.
- Ja jestem egoistą? Co kurwa? – przycisnął mnie do ściany i mówił dalej. – To nie ja zostawiłem ich wszystkich, zniszczyłem przyjaźń i miłość, to ty jesteś pierdoloną egoistką nie myślącą o nikim innym. Pojawiasz się nie wiem po co, myślisz kurwa że oni ci wybaczą? Mylisz się. Odpierdol się od nich i zostaw ich w spokoju. Wypierdalaj. – krzyknął i uderzył ręką w ścianę obok mnie. Puścił mnie i odszedł. Chciałam jak najszybciej porozmawiać z Niallem, ale stwierdziłam że najpierw naprawię moje relacje z dziewczynami. Eleanor powiedziała mi w którym pokoju są zakwaterowane i już zmierzałam w ich stronę. Szłam pewnie, nikt już nie mógł mnie powstrzymać. Przekroczyłam próg ich pokoju, Emilie siedziała na łóżku z wyciągniętymi nogami, Jess leżała opierają swoją głowę o brzuch Em, a ona głaskała ją delikatnie po włosach. Kiedy mnie zobaczyły obie podniosły się.
- Co ty tu kurwa robisz? – zapytała Jess. Nie wyglądała najlepiej. Nie miała makijaż, włosy spięła w luźnego koka, miała na sobie, luźną za dużą koszulkę i szorty.
- Ja… chciałam was przeprosić, tęskniłam za wami, chcę to wszystko naprawić.
- Za późno, kurwa za późno na to wszystko. Przyjeżdżasz tu jak gdyby nigdy nic z tekstem ”zostańmy z powrotem przyjaciółkami”. Śmieszna jesteś Chloe. – mówiła Em. Myślisz że po tym wszystkim ci wybaczymy, po tym jak nas zostawiłaś, zraniłaś. Jesteś największą egoistką jaką znam. Nie wierzę, że myślałaś że damy ci drugą szanse.
- Wiem, popełniłam błąd, ale naprawdę chce to wszystko naprawić. Proszę dajcie mi szansę. Tęsknie za wami, za Londynem, tym życiem, ciągłymi imprezami, zakupami, chłopakami.
- Przykro mi, ale nie. Wracaj tam skąd przyszłaś, już nam na tobie nie zależy. – stwierdziła stanowczo Emilie.
- Ale… - zaczęłam.
- Wyjdź. – powiedziała Jess, nie ruszyłam się.
- Wypierdalaj. – krzyknęła Jess. Spojrzałam jeszcze ran na nie i wyszłam. Została mi jeszcze rozmowa z Niallem i nadzieja że chociaż on mi wybaczy. Zostawiłam walizkę na korytarzu i podążyłam do bufetu. Nie myliłam się, blondyn siedział przy jednym ze stolików i zajadał się czymś.
- Smacznego. – powiedziałam uśmiechając się przy tym. Niall przestał jeść, podniósł głowę i spojrzał na mnie.  
- Chloe. – wypowiedział moje imię. Wstał od stolika i przytulił mnie do siebie, poczułam woń jego perfum, jego silne ramiona, trzymały mnie, przytulały.
- Tęskniłam za tobą. – powiedziałam i spojrzałam mu prosto w oczy. Odsunął się.
- Po co przyjechałaś? – zapytał.
- Niall, przepraszam, przepraszam za wszystko. Ale ja nie dawałam sobie rady, musiałam cie zostawić, wyjechać i odciąć się od tego wszystkiego. Uwierz mi, to bolało mnie tak samo mocno jak ciebie. Kochałam cię i dalej… - przerwał mi.
- Nie kłam. Nie kochałaś mnie Chloe i nie kochasz. Byłaś dla mnie najważniejsza, liczyłaś się tylko ty. Słyszysz tylko ty. Kochałem cię, zrobiłbym dla ciebie wszystko, oddał swoje życie za ciebie. A ty mnie po prostu zostawiłaś, nawet nie wiesz jak to bolało, ale poradziłem sobie jakoś, prawie zapomniałem, aż pojawiasz się tu ty. Chloe, powiedz czego ty ode mnie chcesz?
- Proszę cię tylko, żebyś dał mi drugą szansę.
Spojrzał w bok, na morzę które znajdowało się zaledwie 500 metrów od nas, widziałam łzy w jego oczach. Złapał mnie za rękę. 
- Przejdźmy się. – powiedział i pociągnął mnie za sobą. Szliśmy plażą nic nie mówiąc. Zatrzymaliśmy się przy brzegu i po chwili weszliśmy do wody. Dosięgała nam do kostek, była dość chłodna ale przyjemna. Podniósł mój podbródek, zmuszając mnie przy tym żebym spojrzała mu prosto w oczy. Moje serce przyspieszyło kiedy tak wpatrywałam się w jego niebieskie tęczówki.
- Kocham cię. – powiedział i pocałował mnie. Odwzajemniłam jego pocałunek, po chwili całowaliśmy się namiętnie, brakowało nam tego. Zatopiłam ręce w jego włosach. Nasze języki grały ze sobą tak jak kiedyś. Oderwaliśmy się od siebie.
- ale nie potrafię ci wybaczyć, nie zasługujesz na drugą szanse. – powiedział dalej patrząc mi w oczy i odszedł. Stałam na środku plaży i patrzyłam jak odchodzi, jak idzie w kierunku hotelu. Chciałam krzyknąć ale wiedziałam że już przegrałam. Stałam tam, odrzucona, upokorzona, zostawiona, zraniona czułam się tak samo jak Niall i moje przyjaciółki kiedy ich zostawiłam. Zrozumiałam jak bardzo ich zraniłam. Zakpiłam z nich, z ich uczuć. Popatrzyłam na morze, wiatr rozwiał moje włosy, po moim policzku spłynęła łza, otarłam ją i skierowałam się w stronę hotelu. Wzięłam swoje walizki, szłam do wyjścia, dowiedziałam się że tutaj już nikt mnie nie potrzebuję, nie zależy im na mnie, już się nie liczę, Musze wrócić, teraz nie wiem co zrobię, czy wrócę do Londynu, czy dalej będę mieszkać w Watford. Wiem jedno, spieprzyłam i nikt już mnie tu nie chcę. Spojrzałam jeszcze raz za siebie i szepnęłam ciche:
- Żegnajcie.
Złapałam taksówkę. Wsiadłam w samolot i byłam w drodze do Londynu. Inni by powiedzieli zmarnowany czas, a ja chociaż spróbowałam, nie liczyłam na wiele, chciałam tylko zrozumienia którego nie dostałam. Trudno, najwidoczniej tak musiało być. Opuszczam słoneczne LA już nigdy nie spotkam przyjaciół, starałam się lecz nie wyszło. Wylądowałam, zabrałam walizkę i nie złapałam taksówki. Chciałam się przejść i popodziwiać mój Londyn. Szłam przed siebie ciągnąc walizkę. Tak bardzo brakowało mi tego miasta. Te ulice, czerwone autobusy, sklepy, kawiarnie, Big Ben, ludzie. Tu jest zupełnie inaczej ciekawiej. Na ulicach tłumy, różne narodowości, murzyni, muzułmanie, polacy, francuzi, wiele stylów życia, poglądów, są tu goci, hipisi, emo, geje, lesby, coś się dzieję. A w Watford, ci sami ludzie, te same dni, jedna wielka melancholia. Ja chyba nie potrafię tak żyć tak wiem upierałam się przy spokoju, grzeczności i kulturze. Ale chyba oni mnie nie zmienili ja po prostu taka byłam. Poczułam wibracje w kieszeni, wyjęłam telefon i odebrałam.
- Chloe, gdzie ty jesteś? – zapytał zdenerwowany Justin.
- W Londynie, wróciłam już z LA.
- I?
- I nic, spróbowałam ale nie chcą mnie tam, pogodzili się z tym że mnie już nie ma. Niall nie chcę za mną być, a dziewczyny nie chcą mieć mnie za przyjaciółkę.
- Kiedy wracasz?
- Nie wracam. – w tym momencie podjęłam szybką decyzję.
- Jak to?
- Zrozum mnie, to nie moje życie, moje jest tutaj, zdałam sobie z tego sprawę dopiero jak tu wróciłam. Kocham Londyn, tych ludzi, sklepy, ciągłe imprezy. To właśnie ja, chyba dopiero teraz wiem kim jestem i gdzie jest moje miejsce. Przykro mi ale życie w Watford nie jest dla mnie.
- Już się nie zobaczymy?
- Tego nie powiedziałam.
- Czyli jest nadzieja?
- Tak, przecież przyjadę odwiedzić dziadków, przyjadę również chodź by po to żeby zobaczyć wasze uśmiechnięte mordy, powyłupiać się z wami i przytulić się do ciebie bo wiem że ty jako jeden z nielicznych rozumiesz mnie i czuje się w twoich ramionach bezpieczna. Nie martw się jeszcze się zobaczymy. A tym czasem będę tęsknić.
- Ja też będę tęsknić.
- Na razie.
- Do szybkiego zobaczenia.
Uśmiechnęłam się, schowałam iPhona do kieszeni, wyjęłam klucze z torby i przekręciłam cicho zamek. Weszłam do środka, położyłam walizki w holu i rozejrzałam się dookoła. Wciągnęłam powietrze, tęskniłam za domem, brakowało mi go. Skierowałam się w stronę jadalni gdzie właśnie kolacje jedli moi rodzice.
- Część mamo, część tato.
- Chloe.              






no to co wy na taki zbieg wydarzeń, mamy nadzieję, że was choć trochę zaskoczyłyśmy? Wielkimi krokami zbliżamy się do następnego bloga, został tylko rozdział z perspektywy Jess, Emilie i ostatni który będzie trochę różnił się od reszty. zachęcamy do komentowania i za każdy komentarz dziękujemy :)  

niedziela, 28 października 2012

Rozdział 31




Emilie.

- Jess, wstawaj. Chodź na śniadanie – zdjęłam kołdrę z twarzy mojej przyjaciółki,
- Nie, chcę spać. Zostaw mnie, nie jestem nawet głodna – powiedziała przykrywając się,
- Proszę cię. Musisz coś jeść, nie możesz się niszczyć przez tego idiotę – pogładziłam ją po twarzy,
- Emilie, proszę cię, wiem, że chcesz dla mnie jak najlepiej, dlatego daj mi spokój
Przesunęłam się w stronę drzwi. Miałam na sobie białe, krótkie conversy, jasne dżinsowe szorty i czarną koszulkę. Od naszego przyjazdu tu minęły już trzy dni, mamy poniedziałek, piękna słoneczna pogoda. Szkoda, że i tak jest beznadziejnie. Nie mogę uwierzyć w to, że Zayn tak potraktował Jess. Zachował się jak zwykły idiota, myślący tylko i wyłącznie chujem. Nienawidzę go z całego serca. Byłam pewna, że on jej nie zrani, będzie uczciwy. A tymczasem oszukał nas wszystkich. Zranił Jess. Ona sobie nie radzi, czuję to, przy mnie próbuje się maskować, nie płacze, nic nie mówi, stara się być twarda. No właśnie, stara.
- Będę na dole, dzwoń jeżeli będziesz czegoś potrzebować. Zjawię się w 5 sekund – odwróciłam się, gdy byłam już w progu,
- Dobrze. Jeżeli go spotkasz… - zaczęła,
- Wiem, nie pozwolę mu tu przyjść, nie teraz,
Zbiegłam białymi schodami do bufetu. Była godzina 11, więc miałam nadzieję, że ani Zayna ani Harrego tam nie będzie. Malika nie widziałam już od piątku, mimo, że mieszkamy w jednym hotelu, to cały czas się mijamy, ale może to i lepiej, dla niego oczywiście. Nienawidzę go z całego serca i według mnie Jess nigdy mu nie wybaczy, ja bym tak postąpiła. Harrego nie chcę spotkać, bo to dla mnie trudne, dla niego chyba też. Udajemy, że wszystko gra, że nic się nie dzieje. Ale to nie prawda. Nam obojgu jest trudno być dla siebie przyjaciółmi jeżeli tyle przeszliśmy. Nadal czuję do niego o wiele więcej, ale nie potrafię mu zaufać na tyle by dać mu kolejną szansę, boję się i nie umiem tak. Spędzamy ze sobą czas, tak jak robię to z Niallem, Liamem i Louisem, ale to zupełnie co innego. Chłopaki często do nas przychodzą, bardzo troszczą się o Jess. Mamy jednak trochę im za złe, to że ukrywali Zayna i tą całą Perrie przed nami. A tak przy okazji, nie spodziewałam się tego, że Zayn jest tak naiwnie głupi i ślepy, nie rozumie, że ona robi to tylko dla sławy. To takie kurwa żałosne. Weszłam do restauracji. Oczywiście jak na złość przy jednym ze stolików siedział Harry. Louis, Eleanor i Liam właśnie udawali się do wyjścia.
- O! Cześć Emilie – podeszli do mnie,
- Hej, gdzie Danielle – zapytałam się?
- W pokoju, już dawno jest po śniadaniu, szykuję się bo idziemy na zakupy. Idziesz z nami? – zwróciła się do mnie Eleanor,
- Nie, przepraszam, ale nie mogę. Albo zostanę z Jess, albo przejdę się na plażę. Muszę być blisko,
- Jak ona się trzyma? – zapytał Liam,
- Pozwól, że nie odpowiem na to pytanie – powiedziałam,
- Niall chyba też idzie na plażę, możecie iść razem – uśmiechnął się Louis – Emilie, nie przejmuj się, Jess potrzebuje czasu. Sama wiesz…
- Wiem tylko, że musi czuć się okropnie,
Moi przyjaciele wyszli, a Harry widząc mnie uśmiechnął się i pokazał wolne miejsce. „Super” powiedziałam pod nosem.
- Cześć – uśmiechnął się szeroko,
- Cześć – odwzajemniłam jego uśmiech
- Ładnie dzisiaj wyglądasz,
- Dzięki… - spojrzałam się w bok, właśnie dlatego nie lubiłam z nim rozmawiać, zwłaszcza sam na sam, to takie dziwne, nie czuję się wtedy komfortowo, przez moje ciało przechodzą nieprzyjemne dreszcze, a serce mocniej bije.
Zamówiłam kawę i rogala z czekoladą. Harry właśnie kończył swoje śniadanie. Ubrany był w czarną koszulkę na krótki rękaw, białe trampki i krótkie spodenki. Na lewej ręce miał zegarek, który zakrywał jego tatuaż. Musiał zrobić go niedawno.
- Jakie plany na dziś? – zwrócił się do mnie Harry,
- Nie wiem, muszę być z Jess… jak pomyślę co ona teraz czuje – nie skończyłam,
- Zayn zachował się jak idiota,
- Mało powiedziane – spojrzałam mu prosto w oczy, zapadła cisza. Ja patrzyłam się w jego zielone tęczówki, on patrzył się w moje oczy. Chciałam jak najszybciej przerwać tą chorą sytuację – Może pójdę na plażę,
- Z chęcią się trochę poopalam i w ogóle, trochę relaksu każdemu wyjdzie na dobre.
- Yhym – przytaknęłam popijając kawę, 
Nie chciałam tego. Nie chciałam siedzieć z nim sam na sam, rozmawiać, chyba wolałabym, żebyśmy się nienawidzili. Ta cała sztuczność sytuacji i udawanie, że wszystko jest dobrze mnie denerwuje. Chyba przyjaźń to nie był dobry pomysł. To najgorsza możliwość, jeżeli coś do kogoś czujesz, bo ja wolałabym zapomnieć. Siedzieliśmy w ciszy. W końcu Harry delikatnie złapał moją dłoń. Zabrałam ją szybkim ruchem i włożyłam między nogi.
- Harry, nie – powiedziałam szeptem,
- Przepraszam, ja po prostu… to dla mnie… przepraszam – zaczął,
- Chyba już pójdę,
- Napisz mi sms’a o której dokładnie idziemy nad tą plażę, dobrze? – uśmiechnął się,
- Nie wiem jeszcze czy w ogóle idę, jakby co to napiszę – wstałam i pobiegłam do pokoju,
Idąc korytarzem natchnęłam się na Zayna. Niestety. Zatrzymaliśmy się twarzą w twarz. Miałam wtedy ochotę mu przywalić, rzucić się na niego.
- Emilie, proszę pomóż mi – szepnął mi na ucho,
- Oszalałeś? Spierdalaj, jesteś zwykłym śmieciem  – spojrzałam mu prosto w oczy – zresztą Jess uważa tak samo,
- Przestań… nie oceniaj mnie pochopnie – oparł się o ścianę,
- Nie oceniać cię pochopnie? Czy ty siebie słyszysz? Ona ci zaufała, a nie robi tego często. Ja wierzyłam w was, kibicowałam wam z całego serca, a ty to wszystko zniszczyłeś od tak. Nienawidzę takich ludzi, takich zachowań. Wszyscy jesteście tacy sami, jebani egoiści. Najpierw myślicie o swoim szanownym tyłku, a dopiero później o uczuciach innych. Jesteś po prostu głupi, straciłeś taką dziewczynę – kontynuowałam
- To, że Chloe wyjechała, a Harry cię zostawił to nie znaczy, że wszyscy ludzie to egoiści. Nie mieszaj tu do tego swoich uczuć
- Ty pokazałeś Jess, że na świecie są tylko takie osoby. Brawo, możesz być z siebie dumny – uśmiechnęłam się do niego wrednie i zaczęłam klaskać,
- To nie tak…
- Nawet nie chcę słuchać „jak”. Mam już ciebie dość. Jesteś idiotą, zjebałeś, do widzenia Zayn – popchnęłam go i ruszyłam dalej
- Ale ja ją kocham… - usłyszałam zza pleców,
- Nauczcie się wreszcie co to jest miłość, a nie pierdolicie „kocham cię” jakby to nic nie znaczyło. Dla niektórych jeszcze to ma jakieś znaczenie. Szkoda, że takich osób jest tak mało – odwróciłam się,
Otworzyłam drzwi. Jess przykryta była kołdrą, na uszach miała słuchawki. Spała. Na palcach ruszyłam do szafy. Na stoliku leżała kartka: „ serio potrzebuję czasu dla siebie, nie musisz być przy mnie 24h na dobę, idź na plażę albo na zakupy, jak będę cię potrzebować zadzwonię. kocham cię… ~ Jess”. Spojrzałam na nią jeszcze raz. Miałam ochotę ją przytulić. Następnie wyciągnęłam z szafy ręcznik, strój kąpielowy, olejek do opalania, okulary i torbę. Wzięłam to wszystko do łazienki. Napisałam sms’a do Nialla i Harrego: „ za pół godziny na dole” zaczęłam się przebierać.



Na plaży.
- Idę popływać – wstał z leżaka Harry i ruszył w kierunku morza,
- Niall… - spojrzałam się na blondyna,
- Tak?
- Nadal myślisz o Chloe?
- Nie tak często. Wiesz, to nie jest takie łatwe, bo ja darzyłem ją uczuciem, szczerze. Na początku to było straszne, nie mogłem się otrząsnąć, ale teraz jest lepiej. Rozumiem, że nie była tego warta, że to nie ona jest mi pisana. Daję radę – uśmiechnął się,
- Potrafiłbyś jej wybaczyć?
- Sam nie wiem. To trudne pytanie. Zraniła mnie, porzuciła, ale chyba mógłbym jej w jakiś sposób wybaczyć. Moglibyśmy zostać kolegami, nic więcej. Straciłem do niej zaufanie, a na pewno nie mógłbym już z nią być, o nie
- Czemu?
- Bo ona tak naprawdę mnie nie kocha i nigdy nie kochała, to bezsensu być z kimś do kogo nic się nie czuje
- Zgadzam się, to bezsensu – spojrzałam w niebo,
- Czemu zaczęłaś ten temat? – dotknął moich włosów Niall,
- Tak po prostu – skłamałam,
- Dobrze wiem, że chodzi ci o Harrego – spojrzał mi prosto w oczy – Powinnaś dać mu drugą szansę, wybacz mu. Wy jesteście w zupełnie innej sytuacji, bo on cię naprawdę kocha. Na każdym wywiadzie, koncercie chodzi przybity i ciągle o tobie myśli. Zdaje sobie sprawę, że to z jego winy wszystko się popsuło. Wybacz mu.
- Dobrze wiesz, że to nie jest łatwe. Wiesz jak się czuję. Przechodziłeś przez to. Zraniona, porzucona, bezużyteczna, upokorzona. Trudno po tym wszystkim do niego wrócić.
- Tak, wiem, ale taka jest miłość, Emilie. Udana, nigdy nie oznacza idealna. Kochasz go,  a on ciebie, a to znaczy, że musisz umieć mu wybaczyć. Wtedy to jest prawdziwa miłość. Między mną, a Chloe tego nie było, a między wami jest. Przemyśl to dokładnie, zawsze lepiej zaryzykować, a ja jestem pewny, że wam się uda, niż żyć w takim nie wiadomo jakim układzie koleżeńskim i co chwilę się zwodzić i ranić. Wybacz mu, a już nigdy cię nie skrzywdzi. Zaufaj mi, znam mojego przyjaciela,
Kiwnęłam tylko głową. Nic już nie powiedziałam, tylko patrzyłam się na Harrego, który akurat szedł w naszą stronę. Z jednej strony Niall ma rację, ale z drugiej, z drugiej jest coś, co mi nie pozwala, co mnie blokuje i po prostu nie potrafię wrócić do niego.
- Wystarczy tylko się odważyć i spróbować, a będzie dobrze, obiecuję – szepnął w ostatniej chwili Niall,
- O czym rozmawiacie? – podbiegł do nas Harry,
- O niczym ciekawym – uśmiechnęłam się,
- Idziemy do jakiegoś baru, czas na jedzenie! – wstał z leżaka Niall,
- Okej – podniosłam się,
Szliśmy brzegiem, a fale co podmywały nasze stopy, było słonecznie i gorąco. Zatrzymałam się na chwilę i zamknęłam oczy. Chciałam poczuć się szczęśliwa chociaż na sekundę. Zapomnieć o wszystkich problemach, o sprawie z Harrym, o Zaynie. Otworzyłam oczy. Kiedyś ten stan będzie trwał dłużej, ale jeszcze nie teraz.
- O! Nareszcie! Zgłodniałem – zostawił nas samych blondyn, który pobiegł do znajdującego się jakieś 300 – 400 metrów baru.
Ja i Harry wybuchliśmy śmiechem. Staliśmy i patrzyliśmy się na siebie. Miałam wielką ochotę go pocałować. Przytulić się do niego. Zatopić się w jego gorącym ciele, znów być szczęśliwa z nim. „Wystarczy tylko się odważyć i spróbować, a będzie dobrze, obiecuję”.
- Muszę wrócić do Jess – powiedziałam po chwili zakłopotana, zaczesując włosy za ucho,
- Odprowadzę cię – dotknął mojego ramienia Harry,
- Nie trzeba – odwróciłam się i ruszyłam do przodu, chcąc jak najszybciej stąd uciec, po chwili jednak zatrzymałam się podbiegłam do Harrego i pocałowałam go w policzek na pożegnanie: „Dziękuję, to naprawdę mi się przydało, pa” – powiedziałam i odeszłam,
- Spotkamy się wieczorem? – krzyknął Harry zza moich pleców,
- Nie wiem, zależy, czy i gdzie wychodzi reszta,  nie chcę spędzać czasu z Zaynem. Zresztą chyba zostanę z Jess, tak, tak będzie najlepiej – powiedziałam nie zatrzymując się,
Szłam jeszcze z 10 minut. Zabrałam z leżaka ręcznik i torbę i ruszyłam do hotelu. Od tego wszystkiego rozbolała mnie głowa, nie wiem co będzie dalej, nie wiem co z Jess, nie wiem co mam zrobić z Harrym. Mam mętlik w głowie, a to nie czas na takie rzeczy. Nie teraz. Proszę, niech ktoś podpowie mi co mam zrobić. Niech wreszcie wszystko wróci do normy. Chcę by było jak kiedyś. Chcę mieć przy sobie Harrego, Chloe, szczęśliwą Jess i Zayna. Czemu zawsze ludzie muszą odchodzić? Nie umiem się jeszcze do tego przyzwyczaić, chcę by wszystko wróciło do normy.







jeszcze raz bardzo prosimy o komentarze, wyrażanie swoich opinii itp, możecie też zadawać nam jakieś pytania. pamiętajcie, że im więcej komentarzy, tym szybciej nowy rozdział. według was Emilie powinna posłuchać Nialla, czy dalej 'przyjaźnić' się z Harrym? a może w ogóle o nim zapomnieć?

czwartek, 25 października 2012

Rozdział 30

muzyka,

Jess,



Ostatnie tygodnie.

Emilie czuję się coraz lepiej, chce pokazać że jest silna, że potrafi zmierzyć się z chorobą. Jestem z niej bardzo dumna. Ale, moje życie, mój związek zaczyna się sypać, on nie dzwoni nie piszę, a kiedy ja wykonam telefon zbywa mnie bezsensownymi wymówkami. Nie wiem co się dzieję, nie chcę go stracić. Myślałam że ten wyjazd, ta przerwa, nie zmieni nas, nie zmieni naszych relacji, najwidoczniej myliłam się i to bardzo. Tęsknie za nim. Za kilka dni ja, Em, El i Dan lecimy do chłopców, mam nadzieję że  wszystko się wyjaśni, boje się najgorszego, kocham go.

Dzień wyjazdu.

- Spakowałaś się już? – zapytała Emilie wchodząc od mojego pokoju. Kiwnęłam potwierdzająco głową i spojrzałam przez okno.
- A ty? – zapytałam po chwili.
- Tak, Jess nie martw się, niedługo wszystko się wyjaśni. – powiedziała moja przyjaciółka, ja nic nie mówiąc wstałam, zapięłam walizkę, zarzuciłam torbę na ramię i wyszłam z pokoju. Dzisiaj ubrana byłam w czarne rurki, białą koszulkę z nadrukiem „Wild&Free” bordową bluzę, jasną jeansówkę i krótkie białe conversy. Thomas zniósł nasze walizki na podziemny parking wieżowca i postawił obok samochodu Eleanor. Odwróciłam się twarzą do niego.
- Uważaj na siebie, wszystko będzie dobrze. – zapewniał mnie. Przytuliłam się do niego i wsiadłam do czarnego Mercedesa. Na lotnisku od razu skierowałyśmy się na odprawę bo byłyśmy już spóźnione. W samolocie siedziałam obok Emilie przy oknie. Założyłam kaptur na głowę, słuchawki podłączyłam do mojego iPhona, włożyłam je do uszu i pogrążyłam się w myślach. Powtarzałam sobie, wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze, nie dzwoni bo ma dużo pracy, nic się nie stało. Za parę godzin będziecie już razem, nic was nie rozdzieli, uspokój się. Siedziałam i patrzyłam przez okno, podziwiałam chmury unoszące się wokół nas i przebijające się przez nie pojedyncze promienie słońca. Samolot wylądował, a ja sparaliżowana wstałam z miejsca, zabrałyśmy nasze walizki i skierowałyśmy się w stronę wyjścia. Na zewnątrz czekała na nas taksówka która miała nas zawieźć do chłopców, gdyż oni nie wiedzieli o naszym przyjeździe. Stanęłyśmy pod hotelem 1D było tam pełno ochrony i fanek. Chciałyśmy wejść do środka lecz zatrzymał nas jeden z ochroniarzy.
- Wstęp wzbroniony. – powiedział stanowczo mężczyzna.
- Jestem Danielle Peazer dziewczyna Liama Payna. – powiedziała dumnie Dan.  
- Proszę poczekać.
Ochroniarz wszedł do środka i po chwili wrócił z Paulem.
- Witajcie dziewczyny, proszę. Chłopców jeszcze nie ma, mają czas wolny wyszli na miasto ale niedługo powinni wrócić. Zakwateruje was.
Dostałyśmy dwa pokoje, ja byłam z Em a Eleanor z Danielle. Położyłyśmy nasze walizki przy wielkim dwuosobowym łóżku i podeszłyśmy do szklanej ściany która prowadziła na balkon. Był z niego piękny widok na wielki basen, bar i różne tego typu atrakcję.
- Ładnie tu. – przyznałam
- Przepięknie. – poprawiła mnie Em. W Los Angeles jest znacznie cieplej niż w Londynie, więc musiałyśmy się przebrać. Założyłam błękitne spodnie, białą koszulkę z czarnymi napisami i jeansówkę na ramiączka. Zostawiłam moją przyjaciółkę samą i skierowałam się do pokoju mojego chłopaka do którego miałam wstęp. Panował tam mały bałagan, Zayn nie przepadał za sprzątaniem. Usiadłam na łóżku i rozglądałam się dookoła, spostrzegłam że na szafce nocnej leży przerwane zdjęcie, wzięłam je do ręki. To było nasze wspólne zdjęcie, zrobiła je Emilie jak byliśmy kiedyś u chłopaków, dlaczego on je porwał. Oczy mi się zaszkliły. Schowałam fotografie do kieszeni i podeszła do drzwi balkonowych, wyszłam na taras zaciągnęłam się powietrzem i dalej czekałam na mojego chłopaka. Po kilkunastu minutach usłyszałam z korytarze zadowolone krzyki Eleanor i Danielle, domyśliłam się że chłopcy wrócili. Odwróciłam się w stronę drzwi i cała się trzęsąc czekałam aż się otworzą. W końcu ktoś pchnął drzwi a do pokoju wszedł Zayn a za nim blond dziewczyna. Śmiali się, wyglądali na szczęśliwych. Zamknęli za sobą drzwi i wtedy blondynka pocałowała mojego chłopka w usta.
-  Co tu kurwa się dzieję? – powiedziałam to tak głośna i stanowczo żeby zdali sobie sprawę z powagi sytuacji. Zayn patrzył na mnie z przerażeniem w oczach a jego koleżanka nie wiedziała co się dzieje.
- Jess… - wydusił z siebie tylko moje imię.
- Co kurwa? Obiecałeś mi że ten wyjazd nic nie zmieni, że zawsze będziemy razem. Zapewniałeś że mnie kochasz. Kłamałeś. Wszystkie twoje słowa to jedno wielkie kłamstwo. – krzyczałam. Dzielą nas kilometry, ale myślałam że mnie kochasz, że wrócisz i wszystko będzie tak jak dawniej. A ty, znalazłeś sobie inną, zabawiasz się z jakąś szmatą. Nie wierzę, po prostu nie. Zaufałam ci. Zaufałam, a ty wszystko spieprzyłeś. Kto to w ogóle jest? Wyrwałeś jakąś sukę i co dalej? Bardzo odpowiedzialne, zachowujesz się jak dziecko, zwykły bachor. Przysięgałeś, że będziesz się starał żeby było idealnie. Czy dla ciebie tak wygląda perfekcyjne życie? – patrzyłam mu prosto w oczy. Każdego dnia odkąd wyjechałeś wstawałam rano, zapieprzałam do tej szkoły, normalnie funkcjonowałam. Tęskniłam, brakowało mi twojej obecności, bliskości, dotyku, twoich pocałunków, tego że w twoich ramionach czułam się bezpieczna, tego że rozumiałeś mnie jak nikt inny, kochałam z tobą rozmawiać, śmiać się i milczeć. Odliczałam dni do przyjazdu tutaj, to miała być niespodzianka, powiedz mi po co? Żeby dowiedzieć się, że nic dla ciebie nie znaczę, że tak naprawdę mnie nie kochasz, jestem nikim. Po co to było, Zayn? Ty wielka pierdolona gwiazdo zrobiłeś to tylko po to żeby się mną zabawić, trochę pobajerować, przeruchać i zostawić, tak? Po co ja się w to wszystko mieszałam, po co mnie w to wciągnąłeś? Weszłam w to twoje idealne życie, zwykła dziewczyna, zwykła fanką. Boże jaki z ciebie dupek. A ja tak kurewsko mocno cię pokochałam. Mogłeś mnie uprzedzić że to już koniec. – przełknęłam ślinę.
- Ja przepraszam. – wymamrotał.
- Ale teraz to ja mówię koniec, to już koniec, Zayn żegnaj. – skierowałam się w stronę wyjścia dalej zachowując zimną krew. Złapał mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie.
- Jess, proszę, daj mi wszystko wyjaśnić.
- Tu nie ma nic do wyjaśniania.
Wyszarpałam się z jego uścisku. Spojrzałam jeszcze raz na blond dziewczynę. Byłam już przy drzwiach.
- Jess… - krzyczał.
- Jessica!
Wyszłam, szłam korytarzem, jak najszybciej chciałam dostać się do mojego pokoju, zabrać rzeczy i wrócić do Londynu. Emilie nie było w środku, zamknęłam za sobą drzwi usiadłam na podłodze i dałam upust łzą. Płakałam jak dziecko, jak małe dziecko. Tak właśnie się czułam, jak jakiś gówniarz nikomu nie potrzebny, nie chciany. Kiedy tak siedziałam sama wyładowując całą złość, ktoś wszedł do pokoju. Emilie, Harry i Niall stanęli przede mną. Zakryłam twarz trzęsącymi się dłońmi nie mogłam powstrzymać łez.  Em usiadła obok mnie i nic nie mówiła. Kiedy w końcu się opanowałam, podniosłam głowę i powiedziałam opanowanym głosem:
- Dlaczego mi nie powiedzieliście?
- Jess, my nie wiedzieliśmy co mamy zrobić, Zayn jest naszym przyjacielem, uważasz że mieliśmy zadzwonić do ciebie i powiedzieć, „Cześć Jess, słuchaj Zayn cie zdradza, musisz przyjechać” – powiedział Harry.
- Tak, tak właśnie powinniście zrobić, myślałam że my też się przyjaźnimy.
- Przepraszamy, ale to naprawdę było trudne. – dodał Niall.
- Kto to jest? Oprócz tego że jakaś blond, plastikowa dziwka.
- To Perrie Edwards, jedna z piosenkarek amerykańskiego zespołu Little Mix. – kiedy Harry skończył tłumaczyć mi kim jest blond dziewczyna Malika, ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
- Zobaczę kto to. – powiedziała moja przyjaciółki i wstała z podłogi.
- Nie wchodź. – usłyszałam głos Emilie a po chwili w pokoju pojawił się Zayn.
- Wyjdź. – krzyknęłam i podniosłam się.
- Jess, proszę porozmawiajmy.
- My nie mamy już o czym rozmawiać, to koniec.
- Nie podejmuj pochopnych decyzji?
- Pochopnych decyzji? Czy ty się słyszysz? Kurwa Zayn, co ty sobie myślisz, że powiesz skarbie przepraszam cię, ale kocham cię bardzo nie zapominaj, i wszystko będzie dobrze. Nie, nie jestem głupia. Znudziła ci się zwykła dziewczyna, potrzebowałeś gwiazdki z jakiegoś mało znanego zespołu, nie pomyślałeś że ona chcę się na tobie wypromować. Co? A, gdzie jest teraz ta twoja kurwa?
- Zawsze musisz się tak zachowywać?
- Co masz na myśli?
- Jesteś wrednym, pyskatym bachorem, zrywając ze mną porzucasz to wszystko, pieniądze, wycieczki, prezenty.
- I ty kurwa myślisz że ja byłam z tobą właśnie dla tego? Pojebało cię, kochałam cię, kocham i będę kochać, ale nigdy nie wybaczę ci tego że zdradziłeś mnie z tą szmatą.
- Nie obrażaj jej.
- Jeszcze ją bronisz. Nienawidzę cię, nienawidzę. – uklękłam i zaczęłam płakać.
- Proszę, Jess…
- Wyjdź już lepiej. – odezwał się Niall.
- Kocham cię. – wyszedł.
Emilie przytuliła mnie do siebie i kołysała, chciała uspokoić.
- Nienawidzę go, nienawidzę. – mówiłam przez łzy.
- Ciii…
- Chce wracać do domu.
- Jutro.
- Emilie chce wracać.
- Jutro. – powtórzyła moja przyjaciółka i razem podniosłyśmy się z podłogi. Położyłam się  na łóżku, a Em obok mnie, wtuliłam się w nią, a ona delikatnie głaskała mnie po włosach.
- To my zostawimy was same. – powiedzieli chłopcy i opuścili nasz pokój.
- Tak bardzo go kocham.  
- Wiem, ale teraz śpij. Śpij już.
Zamknęłam powieki i po chwili odpłynęłam.

Następnego dnia.

Obudziłam się i dopiero kiedy usiadłam na łóżku uświadomiłam sobie co wczoraj zaszło. Coś w moim sercu pękło, rozpadło się. Chciałam krzyczeć, łzy napływały mi do oczu, dusiłam się. Podeszłam do lustra, przejrzałam się w nim, podpuchnięte oczy, rozmazany makijaż. Zrobiłam szybki prysznic. Umalowałam się, ubrałam, włosy związałam w luźnego koka.
- Jess? – usłyszałam głos Emilie wychodząc z łazienki. Spojrzałam jej prosto w oczy.
- Gotowa? – kiwnęłam potwierdzająco głową. Wyszłyśmy z pokoju, idąc korytarzem minęłyśmy Nialla i Zayna. Mój były już chłopak chciał mnie zatrzymać, lecz ja nie dałam za wygraną. Szłam dumnie przed siebie. Niektórzy powiedzieliby pieprzona dama, a ja po prostu byłam silna, nie chciałam się załamać, nie przez niego. Chciałam dalej być sobą, normalnie funkcjonować. Odwróciłam się by ostatni raz spojrzeć na Zayna i opuściłam hotel. Na zewnątrz czekał na nas Harry, miał zawieźć nas na lotnisko. Na miejscu stanęłyśmy przed wielkim ekranem i sprawdzałyśmy loty, kiedy znalazłam już odpowiedni samolot z głośników padła informacja:
- Przepraszamy, ale wszystkie loty do Londynu zostały odwołane z powodu uszkodzeń technicznych, muszą państwo zostać w naszym słonecznym LA. Loty zostaną wznowione za tydzień, miłego pobytu.
- Nie no, to chyba jakieś żarty! – wybuchłam. 
- Chyba jesteśmy zmuszone zostać tutaj. – skwitowała Em.
- Mi pasuję. – rozpromienił się Harry.
- Dzięki. – zmierzyłam go wzrokiem.
Wróciliśmy do hotelu i udaliśmy się na śniadanie gdyż dochodziła dopiero jedenasta. Podeszliśmy do stolika przy którym siedzieli, Liam, Danielle, Eleanor, Louis i Niall.
- A wy nie w drodze do domu? – zapytał blondyn.
- Loty odwołali, przez problemy techniczne. – przewróciłam oczami i zaczęłam konsumować śniadanie. Siedziałam milcząc przysłuchując się tylko wymianą zdań moich przyjaciół.
- To co gdzie idziemy? Na miasto? Na plaże? Na basen? Wybierajcie. – zachęcał wszystkich Louis.
- Miasto, - odezwała się El.
- Nie, nie, plaża. – sprzeczała się z nią moja przyjaciółka.
- A ty, Jess? – otrzęsłam się po chwili i uświadomiłam że Liam mówi do mnie.
- Idę do pokoju, a wy bawcie się dobrze. – opuściłam jadalnie i skierowałam się do mojej sypialni. Zamknęłam drzwi nie chciałam żeby ktokolwiek mi przeszkadzał, a na pewno nie chciałam żeby między mną a Zaynem doszło do konfrontacji. Usiadłam na łóżku, włożyłam słuchawki w uszy i pogrążyłam się w swoich myślach. Nie mogłam zrozumieć dlaczego tak się stało, co zrobiłam nie tak, czy jestem naprawdę tak beznadziejna? Tyle obietnic, to wszystko na nic. Przeszliśmy już tyle razem tylko po to żeby się rozstać. Nie byłam zadowolona z wyjazdu, ale wierzyłam w niego, wierzyłam w nas. Ufałam mu, tak bezgranicznie. Co by było gdybym jednak wtedy zaszła w ciąże, też by mnie zostawił? To wszystko jest takie straszne i skomplikowane. Kochasz kogoś, ufasz mu, poświęcasz my wszystko, całe swoje życie, całą siebie tylko po to żeby dowiedzieć się że nie warto. Że nie warto było kochać? Popełniamy błędy, tak, ale nie można popełniać błędów nad którymi panujemy, niszcząc przy tym coś i raniąc kogoś. Nie potrafię mu wybaczyć. Czy kiedyś to zrobię? Nie wiem. Teraz za bardzo cierpię, to naprawdę boli. Czyje się jak śmieć, jak nic nie znaczące gówno, jakaś zabawka która po jakimś czasie znudziła się, nie jest już ani cenna, ani potrzebna. Byliśmy zawsze razem. Jedna rozłąka zniszczyła cały nasz związek. Jedna trasa. Odsunęliśmy się od siebie, nie, to on odsunął się ode mnie. Zostawił i upokorzył. Bo tak najłatwiej. Co teraz będzie? Nie wiem, nic nie wiem. Nie wiem co będzie jutro, pojutrze, za tydzień, miesiąc. Nie wiem, jak sprawy się potoczą, jak życie które przypomina jakąś chorą grę się rozegra. Wiem jedno, że kurewsko mocno go kocham.    





bardzo prosimy i zachęcamy do komentowania. mam nadzieję, że nas za to nie zabijecie,
co sądzicie o zachowaniu Zayna? czy można go jakoś usprawiedliwić? co zrobiłybyście na miejscu Jess? ~Em&Jess 

niedziela, 21 października 2012

Rozdział 29




Chloe

- To co dzisiaj robimy? – zapytał się mnie Justin,
- Nie wiem, może wyjdziemy z resztą – odpowiedziałam,
Odkąd opowiedziałam chłopakowi moją historię i odkąd tak krytycznie mnie ocenił zaprzyjaźniliśmy się. Może to dziwne, ale dobrze się dogadujemy. Justin dołączył też do naszej paczki. Cieszę się, że sprawy potoczyły się tak, a nie inaczej. Nie żałuję, że zerwałam moje stare znajomości i wsiadłam w autobus. To był bardzo dobry pomysł. Bo kto nie marzy, żeby rozpocząć od nowa? Znając błędy i mając świadomość, że można zacząć wszystko od zera. Nie tęsknię już za Niallem, Emilie i Jess. To przeszłość i zdecydowanie nie chcę do niej wracać. Kiedy o nich myślę przechodzą mnie niemiłe dreszcze, a serce przyspiesza, jakby to był zły sen. Tutaj odnalazłam prawdziwe zrozumienie i spokój. Może nie zachowałam się do końca fair w stosunku do nich, ale to było mi potrzebne. Siedziałam na historii i czekałam z upragnieniem na dzwonek. Piątek, czwarta lekcja, za pięć minut rozpocznie się lunch, no i później to tylko dwie lekcje i do domu. Zjem obiad, posiedzę z babcią i dziadkiem, sprawdzę facebooka i twittera, przebiorę się i wyjdę na dwór, do parku, na pizzę, do kawiarni lub do domu któregoś z nas. To już w sumie taka nasza piątkowa rutyna. Od poniedziałku do czwartku to głównie dom, lekcje i nauka, ewentualnie czasem zdarzą się wieczorne spacery. W soboty całe dnie siedzę przed telewizorem i odpoczywam, a w niedziele przyjeżdżają rodzice, jemy razem obiad i rozmawiamy, o wszystkim i o niczym. Jak widać moje życie nieco się zmieniło, może dla niektórych ta rutyna mogłaby wydawać się nudna, ale mi to odpowiada. Oczywiście mieszkając w Londynie żyłam zupełnie inaczej, taki grafik był niemożliwy. Zawsze się coś działo, jakieś spontaniczne wypady, imprezy. Cóż, każdy jest inny i woli co innego.
- Nareszcie! Idziemy – pociągnął mnie Justin, gdy usłyszeliśmy dzwonek, ja tylko się uśmiechnęłam,
Między mną a nim, były relacje czysto przyjacielskie. Niektórzy uważali inaczej, ale my traktujemy się jak brat i siostra.
- Jak tam, co tam? – zapytał się nas Tony gdy dosiedliśmy się do naszego stolika,
- Nudy, chcę już do domy – odpowiedziałam ziewając – Jeszcze tylko biologia i matematyka, umrę,
- Dzisiaj o 17:30 w parku, pasuje wszystkim? – zwrócił się Chris jedząc frytki,
- Yhy – kiwnęłam głową,
W tej szkole nie ma jakiejś zbytnio popularnej grupki, nie ma tu elity. To zbyt małe miasto, zbyt mała szkoła. Tu wszyscy się doskonale znają, rozmawiają ze sobą. Nie można bardziej wyszczególnić jakiś ludzi. Dzielimy się tylko na paczki. Każdy ma swoich znajomych, to z nimi rozmawia na przerwach, siedzi w stołówce podczas lunchu, wychodzi. Moi znajomi są bardzo wyrozumiali, mili i zabawni. Dobrze się przy nich czuję. Co prawda, nie mam teraz takich bliskich przyjaciół, którym ufam, ale nie przeszkadza mi to. No, Justin to teraz najbliższa mi osoba, ale to chłopak i to zupełnie co innego, jemu nie mogę się tak zwierzać jak przyjaciółce. Mam na tyle dobry kontakt z moją babcią, że w chłodne wieczory siedząc z nią przy kominku, popijając herbatę i oglądając telewizję mogę z nią rozmawiać prawie na wszystkie tematy.
- Chloe, jak sądzisz, czy dobrze będę wyglądać w zwykłych dżinsach, bordowym sweterku, brązowych botkach i czarnym kominie? – szepnęła do mnie Jade,
- Tak. Bardzo ładnie – uśmiechnęłam się do niej,
- A czy wtedy Chris zwróci wreszcie na mnie uwagę?
- Nie jest ślepy, uwierz mi.
Jade od dawna podkochuje się w przyjacielu. Oczywiście on nawet nie zwraca na nią uwagi. Dziewczyna robi co może, by jakoś mu o sobie przypomnieć. Muszę przyznać, że ma nie lada zadanie, ale mimo wszystko życzę im szczęścia.
- Zazdroszczę ci… - spojrzała smutnym wzrokiem przed siebie,
- Niby czego? – podniosłam jedną brew,
- Tego, że ty nie musisz latać za chłopakami, no i proszę cię, byłaś w związku z samym Niallem Horanem marzeniem każdej nastolatki. To takie… nierealne, bo przecież to gwiazda, chłopak idealny. Tyle dziewczyn chciałoby być tobą, a on tak po prostu się w tobie zakochał, słodkie. No, a oprócz tego ty nie musisz stroić się, żeby podobać się Justinowi,
- Masz rację, miałam szczęście, Niall jest świetnym chłopakiem, ale proszę cię daj spokój, to, że zaciągnęłam Justina do naszej paczki wcale nie oznacza, że jest coś po między nami. Po prostu się lubimy, tylko lubimy,
- Skoro Niall to taki dobry chłopak to czemu z nim zerwałaś? Przepraszam, że pytam, ale jest po prostu bardzo ciekawa. Nigdy o tym tak naprawdę nie mówiłaś, to znaczy nigdy nie podałaś powodu, a znamy się już jakiś czas. Chciałabym wiedzieć – uśmiechnęła się,
- To jest skomplikowane – westchnęłam,
- No opowiadaj, lubię takie historie,
- Chociaż w sumie, to jest bardzo proste. Możesz mnie nie zrozumieć, ale po prostu to wszystko zaczęło mnie męczyć. Te wszystkie fanki, te żałosne trzynastolatki piszące do mnie jaka to ja nie jestem, tylko dlatego, że były zazdrosne i żyły w swoim wyimaginowanym świecie, gdzie poznają Nialla, a on się w nich zakocha. To nie moja bajka, nie chcę dzielić się moim chłopakiem z 10 milionami dziewczyn, to nie jest  łatwe. Oprócz tego… no po prostu zrozumiałam, że nic do niego nie czuję, wiesz, jest bardzo fajnym chłopakiem ale, no po prostu nie tym, nie on jest mi pisany. Na początku naszej znajomości po prostu mocno mnie zauroczył i tyle – wyjęłam z torby telefon, by sprawdzić która godzina,
- No ale to Niall z One Direction! – upierała się,
- No to co kurwa z tego! – podniosłam swój głos – przepraszam, ale po prostu nie wiem do czego zmierzasz, byłam z nim z powodu jego charakteru, a nie dlatego, że jest z One Direction, mimo, że wcześniej byłam jego fanką, nie zrozumiesz tego, bo nie byłaś w mojej sytuacji, więc proszę skończ. I nie poruszaj więcej tego tematu, może właśnie dlatego o  tym nie mówiłam? Przyjechałam tu, żeby zapomnieć o tym wszystkim, nie chcę teraz tego niszczyć i rozgrzebywać coś czego już nie ma, jest dobrze tak jak jest – dodałam lekko zdenerwowana
- Przepraszam,
- Nie przepraszaj, tylko więcej tego nie rób,
- O czym tak dyskutujecie, drogie panie? – zwrócił się do nas Justin,
- O tobie – wytknęłam mu język,
- O? – zaśmiał się,
- No, obgadujemy cię – puściła mu oczko Jade,
- Chloe, idziemy już? – zapytała się mnie Katie, z którą akurat miałam biologię,
- Chwilka – odpowiedziałam kończąc kanapkę,
Gdy wstałam, wzięłam torbę i ruszyłam z dziewczyną na drugie piętro. Nie lubiłam tej lekcji, nasz nauczyciel był strasznie surowy i nie wiadomo, co mu odbije. Wszystko zależy od jego humoru. Do tego, to bardzo trudny przedmiot, a pan Hunter nie umie go tłumaczyć. Otworzyłyśmy drzwi klasy i zajęłyśmy przedostatnią ławkę.
- Ładnie dzisiaj wyglądasz. W ogóle, zawsze ładnie wyglądasz. Fajnie się ubierasz – uśmiechnęła się do mnie,
- Dziękuję, miło mi – uśmiechnęłam się,
- Skąd masz te ubrania? U nas niestety nie da się tak ładnie ubierać, tu w ogóle nie ma sklepów,
 - No wiesz, wszystkie są jeszcze z Londynu, bo tam to są wszystkie sklepy. Nie byłaś nigdy w Londynie na zakupach, przecież to dwie godziny drogi stąd?
- No tak, ale zawsze gdy jestem z rodzicami to oni nie mają na to czasu,
- Mówię ci, tam to jest dopiero Sajgon, idź na Oxford Street, stój w zwykłym Primarku pół godziny w kolejce, albo w New Looku, patrz jak jakieś babki wydają 1600 funtów. Kocham zakupy – zaśmiałam się – A propo potrzebuję nowych ciuchów, robi się zimno, czas odświeżyć garderobę,
- Pojedźmy na zakupy do Londynu, taki wiesz, sami, bez rodziców, autobusem! To świetny pomysł! Ty doskonale znasz Londyn, poprowadziłabyś nas i w ogóle. Proszę, zgódź się!
- Sama nie wiem, nie byłam tam dawno i jakoś mnie nie ciągnie. Później o tym pogadamy,
- Okej,
Kiedy lekcje wreszcie się skończyły i weszłam do domu, poczułam wielką ulgę i radość. Tak, tak zdecydowanie było co piątek. Wreszcie chwila odetchnienia.
- Cześć babciu – weszłam do kuchni,
- Witaj, Chloe. Umyj rączki i siadaj do stołu – złapała mnie za policzek babcia, ona nadal uważała mnie za małe dziecko,
Po obiedzie poszłam do siebie. Rzuciłam się na łóżko i przykryłam kocem. Za oknem zaczął padać deszcz, jednak widać było, że zaraz się wypogodzi. Otworzyłam laptopa i włączyłam twittera, musiałam sprawdzić profil Nialla, po prostu musiałam. Później zalogowałam się na facebooku. Na czacie była Jess, otworzyłam okno rozmowy i napisałam: „hej”, jednak zaraz skasowałam. Zamknęłam klapkę laptopa i schowałam się pod koc. Do dzisiaj wszystko było dobrze, rzadko o nich myślałam, rzadko tęskniłam. Nie potrzebowałam Nialla, wystarczali mi oni. A teraz? Najpierw rozmowa z Jade, na którą najwidoczniej nie byłam jeszcze przygotowana, a później moje opowieści o Londynie. Są  takie dni kiedy wspomnienia przychodzą z podwójną siłą. Tak jak dzisiaj. „ Nie chcesz go, nie chcesz tam wracać, zresztą nie masz do czego. Chloe, obudź się! To przeszłość” – powtarzałam sobie po cichu. Po moim policzku zaczęły spływać łzy. Po prostu nie wytrzymałam, tak długo byłam silna. Za długo. Wzięłam telefon i napisałam do Justina: „nie idę dzisiaj z wami, nie mam ochoty wychodzić z łóżka”. Po chwili odpisał: „szkoda, będzie nudno :(”. Po minucie zastanowienia dodałam: „ to przyjdź do mnie. zaraz! Xx”. Tego potrzebowałam. Przy nim nie rozmyślałam o Niallu, Emilie i Jess. Po prostu żyłam teraźniejszością, było mi dobrze. Mam nadzieję, że po rozmowie z nim, wspólnych wygłupach przejdzie mi ten beznadziejny humor. Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki poprawić makijaż. Przecież nie mogę pokazać mu się w takim stanie. Chwilę po tym usłyszałam dzwonek do drzwi. Zbiegłam na dół. Moi dziadkowie pojechali do miasta kupić coś do jedzenia, na niedzielny obiad.
- Mówisz i masz. Jestem – wszedł do domu Justin,
- Dziękuję – przytuliłam się do niego, potrzebowałam tego – dziękuję, że jesteś,
- Chloe, co ci dzisiaj jest? – szepnął mi do ucha,
- Nic, po prostu… dziękuję losowi, że cię poznałam, jesteś naprawdę dobrym przyjacielem,
- I wzajemnie, przyjaciółko. A no i chcę cię przeprosić, źle cię oceniłem. Nie jesteś egoistką, przynajmniej w stosunku do mnie, może wtedy nie zachowałaś się zbyt dobrze, ale każdy popełnia błędy, a to chyba twój dobry błąd, bo dzięki temu, że tu przyjechałaś i zostałaś poznaliśmy się – uśmiechnął się – to o co chodzi?
- Oj o nic, po prostu trochę zatęskniłam za starym domem, Londynem. To wszystko. I nie wracajmy już dzisiaj do przeszłości. Chodź obejrzeć jakiś film, co ty na to?
- Mi pasuje. Kto ostatni w twoim pokoju ten stawia pizzę – powiedział i ruszył w stronę drzwi,
- Ej! Zaczekaj – pobiegłam za nim,
- Pierwszy! – usiadł na łóżku,
- A weź się – usiadłam po drugiej stronie,
Położyliśmy się na łóżku i włączyliśmy laptopa szukając jakiegoś filmu. Tak jak przypuszczałam, gdy pojawił się mój przyjaciel, przestałam rozmyślać o starych znajomościach. To jeden z powodów dlaczego tak dobrze się z nim dogaduję.




chciałybyśmy tylko powiedzieć, że ten blog jest dla nas bardzo ważny i że uwielbiamy was i piszemy go dla was! musicie zrozumieć, że tak jak każdy mamy swoje życie, że mamy szkołę i wiążące się z nią liczne obowiązki. jesteśmy w 3 klasie gimnazjum i teraz nasi nauczyciele wymagają od nas wiele, przez co całymi dniami nie mam czasu na nic. wieczorami jesteśmy już za bardzo zmęczone tym wszystkim i po prostu mamy mniej czasu by napisać dobry i dość długi rozdział, bo o takie nam chodzi. prosimy o wyrozumiałość i cierpliwość, bo na prawdę się staramy.
a pytanie na dziś: uważacie że Chloe zostanie z Justinem i resztą przyjaciół w spokojnej miejscowości, czy wspomnienia nie dadzą jej spokoju i wróci do Londynu? - Emilie

sobota, 13 października 2012

Rozdział 28




Emilie.

Minął miesiąc. Trzydzieści dni jestem sama. Przez ten czas wiele się zmieniło. Zamknęłam się w sobie i przestałam rozmawiać z Jess, z kimkolwiek. Po prostu bardzo to przeżywam. Po raz kolejny ktoś na kim mi zależało udowodnił, że można mną pomiatać. Nie jestem głupia i słodka, pozory mylą. Może i łatwo mnie zranić i w pewnym sensie jestem delikatna, ale to nie oznacza, że nie dam sobie rady. Odkładając wszystko na bok – moją chorobę, to, że nadal cholernie kocham Harrego i nadal to boli, chcę się zmienić. Chcę, żeby w końcu ludzie zaczęli szanować mnie, moje wybory i decyzje, moje zdanie, moje uczucia. Wtedy już nikt mnie nie skrzywdzi. Dopiero dzisiaj naszły mnie chęci i siły do tych zmian. Szłam po szkole do domu. Powiedziałam Jess, że potrzebuję chwili dla siebie i że dzisiaj nie wrócimy razem. Wybrałam zupełnie inną i dużo dłuższą drogę.  Wiem, że dla Jess to również trudny czas. Nie dość, że Zayn wyjechał to i ja sprawiam jej problemy. Dlatego koniec z tym. To wydarzenie, nauczyło mnie, że teraz sama zmierzę się z każdym niepowodzeniem i dam sobie sama radę. Bo takie jest życie. Nigdy nie jest idealnie, zawsze stanie się coś, co będzie chciało nas zniszczyć.  Nie pogodziłam się jeszcze z tą stratą. To dla mnie strasznie ciężkie, kiedy codziennie rano wstaję do szkoły, a potem wracam do domu siadam na kanapie i patrzę przed siebie. Nie ma już Harrego, który mnie pociesza, denerwuje, całuje, przytula, troszczy się o mnie, jego już nie ma. Odszedł. Nie płaczę już, nie chcę jeszcze bardziej ukazywać jak słaba jestem. Wszystko przeżywam w środku. Może to dlatego zamknęłam się w sobie? Szłam ulicami Londynu, sama nie wiedząc jaki to ma cel. Mijam wielu ludzi, na szczęście oni nie zwracali na mnie uwagi. W szkole wszyscy o mnie plotkowali. Gdy przechodziłam szeptali sobie jaka to ja nie jestem, jaka naiwna, głupia i tępa, że teraz mam za swoje. To bolało, ale starałam się nie przejmować opinią nic nie znaczących ludzi, którzy gówno wiedzą o mnie, moim życiu i o naszym rozstaniu. W pewnym momencie zatrzymałam się. Przechodziłam obok szpitala, do którego kiedyś trafiłam. Anoreksja, no właśnie. Gdybym się z niej wyleczyła, to wtedy wszystko byłoby dużo prostsze. Pokazałabym wszystkim, że potrafię się z tym zmierzyć, zaskoczyłabym ich. Bez wahania weszłam do środka i udałam się na odpowiedni oddział. Wzięłam ze sobą ulotkę i usiadłam w poczekalni. Jednak te białe ściany, co chwile chodzące pielęgniarki, ci pacjenci… to sprawiło, że zrobiło mi się nie dobrze. Przecież, od razu powiedzą, że mam anoreksję i zabiorą mnie na oddział z jakimiś psycholami, nie oszukujmy się. Ja nie mam zamiaru zwariować jeszcze bardziej. Wzięłam torebkę i wyszłam. To żałosne, że wstydzę się mojej choroby. Nienawidzę tego w sobie. Ale sądzę, że dam radę i wyleczę się z niej sama, raz na zawsze. Silna wola walki, to wszystko czego potrzebuję. Zahaczyłam o jakiś sklep spożywczy. Kupiłam nutellę, czekoladę, chipsy i trochę warzyw i owoców, żebym miała co zjeść na śniadanie, czy obiad. Wróciłam do domu, było po piątej. Schowałam zakupy do lodówki. Odłożyłam torbę w sypialni, wzięłam do ręki laptopa i usiadłam w salonie. Otworzyłam Nutellę i włożyłam do niej małą łyżkę. Zamknęłam oczy i po prostu ją zjadłam. Byłam z siebie dumna. Udało mi się. Teraz wystarczy jeść codziennie śniadanie, obiad i kolację, bez wyjątków. Dam radę. Włączyłam twittera. Zobaczyłam masę tweetów dotyczących mnie i Harrego, starałam się je omijać. Dawno nic nie pisałam, ale nie miałam na to głowy. Weszłam na profil Chloe. Zobaczyłam te jej głupkowate zdjęcia z jakimiś dziewczynami i  chłopakami, mniej więcej w naszym wieku, oraz te bezsensowne wpisy, w których opisuje jak to wszystko zaczyna jej się układać, blablabla. Bzdury. Westchnęłam i zobaczyłam wpisy Harrego. Weszłam na jego konto. On też ostatnio mało pisał. Musiał jednak potwierdzić, że jest już singlem. Napisał tylko: „Tak, jestem wolny. Proszę nie pytajcie o szczegóły, dajcie nam chwilę spokoju to naprawdę trudne.”, zobaczyłam jego zdjęcia z różnych wywiadów i nie wytrzymałam, rozryczałam się. Cały czas jedząc zaczęłam przeglądać inne tweety, pisał w nich głównie o „kimś” kogo bardzo kocha i za kim bardzo tęskni. Postanowiłam, że dodam nowe zdjęcie, w którym sztucznie się uśmiechając trzymam kubek. Napisałam: „zadowolony?” i wylogowałam się. Wtedy przyszła do mnie Jess. Chyba się trochę zdziwiła:
- Czy ty jesz? – usiadła na kanapie,
- Nie, tylko pozuję i dodaję zdjęcia z jedzeniem na twittera, żeby dopiec Harremu – spojrzałam się na nią, a ona zmroziła mnie wzrokiem,
- Co?
- Żartuję – zaśmiałam się – tak, postanowiłam, że sama dam sobie radę i wszystko sobie poukładam. Koniec z anoreksją, muszę spróbować zacząć normalnie żyć,
- No ale, nie powinnaś skontaktować się z lekarzem czy coś? Samemu ciężko z tego wyjść,
- Nie, nie chcę trafić do jakiegoś psychiatryka, oni by mi nie pomogli, byłoby gorzej. Sama dam radę,
- No jak chcesz. Cieszę się, że wreszcie zmądrzałaś. Jak się czujesz?
- Lepiej – skłamałam – wiesz, z dnia na dzień jest lepiej, naprawdę. Już za nim tak nie tęsknię.
- Wiesz, myślałam, że ty nie dasz sobie rady. Bałam się o ciebie. A teraz widzę, że sama chcesz sobie to wszystko poukładać, dobrze wiesz, że życie kopie nas w dupę. Nigdy nie może być idealnie, ale żyje się tylko raz, więc trzeba korzystać i cieszyć się z małych rzeczy, być szczęśliwym, za wszelką cenę. Bo żyć szczęśliwie a idealnie to różnica.
- Wiem. Dam radę – uśmiechnęłam się – a co u ciebie, u Zayna? – zapytałam się
- Też muszę jakoś żyć. Dawno z nim nie rozmawiałam, te strefy czasowe, ciągle się mijamy.
- Może obejrzymy jakiś film?
- Sorry, ale ja spadam do siebie. Wreszcie Thomas ma trochę czasu, robi dla nas kolację – uśmiechnęła się,
- A no chyba, że tak. No to do jutra. Tylko nie zaśpij!
- Oczywiście – puściła mi oczko,
Oglądałam telewizję, ale nie było nic ciekawego. Nie wiedziałam co mam robić. Włączyłam Skype. Chwilę po tym zadzwonił do mnie Niall. Wahałam się, czy odebrać. Trochę dziwnie było mi rozmawiać z chłopakami po tym wszystkim, tak nie swojo, a po drugie gdzieś obok Nialla mógł być Harry. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Emilie! Boże, jak ja dawno cię nie widziałem! Co tam u ciebie słychać, jak się trzymasz?
- Cześć Niall. No wiesz, z dnia na dzień lepiej. Powoli wszystko sobie układam – odpowiedziałam, w tym samym momencie nasze kamerki włączyły się.
Niall miał na sobie czarną bluzę i tego samego koloru czapkę. Wyglądał ślicznie. Oczywiście rozmawiając ze mną jadł. Był w jego hotelowym pokoju.
-To dobrze. Emilie, czy ja widzę Nutellę?! – zaśmiał się,
- Tak. I od razu odpowiem na twoje kolejne pytanie: zaczynam normalnie jeść
- To wspaniale! No a co tam w Londynie, co u Jess?
- Nudy. Jess tęskni za Zaynem, ale w końcu daje radę,
- No, tak, ona by nie dała – zaśmiał się ironicznie,
Rozmawialiśmy o wszystkim, wygłupialiśmy się i śmialiśmy. Stęskniłam się za moim przyjacielem i dopiero teraz to sobie uświadomiłam. Niall opowiadał mi o trasie, wywiadach, koncertach, fankach. To naprawdę piękne, że one znaczą dla nich coś więcej, ich miłość do fanek jest prawdziwa, nie udawana. Blondyn pamięta ich imiona, to jak wyglądały. Opowiada mi ich historie, niektóre smutne, a niektóre wręcz przeciwnie. Te dziewczyny są zwariowane, ale nie ma co się dziwić, sama kiedyś byłam jedną z nich.
- Niall? – usłyszałam tak bardzo znany mi głos,
- Tak, Harry? – zapytał chłopak, widziałam, że kątem oka spogląda się na mnie,
- Mogę z nią porozmawiać?
- Jeżeli tylko Emilie się zgodzi – uśmiechnął się do mnie Niall, a ja westchnęłam,
- Okej – spojrzałam się do kamerki, myślę, że teraz mam siłę, żeby z nim szczerze porozmawiać,
Niall wstał, usłyszałam jak zamykają się drzwi. Po chwili do biurka podszedł Harry, usiadł na krześle, poprawił włosy, widać było, że się stresuje. Ubrany był w beżowy, gruby sweter i ciemne jeansy.
- Chciałem ci tylko powiedzieć, że tak, jestem bardzo zadowolony
- Ja też jestem z siebie dumna – uniosłam głowę do góry,
- Stęskniłem się za tobą, twoim uśmiechem, twoimi oczami, rozmowami z tobą. Jest mi naprawdę ciężko – przygryzł wargę Harry
- Nie tylko tobie… No ale trzeba żyć dalej, Harry, było minęło – powiedziałam, wtulając się w poduszkę,
- Popełniłem największy błąd w moim życiu. Proszę cię, wybacz mi,
- W sumie, życie jest za krótkie, żeby robić sobie nie potrzebnie wrogów, dobrze – wybaczam ci,
- Naprawdę?! – uśmiechnął się – bo… pamiętasz jak w Sylwester mówiłem ci, że cokolwiek się stanie to będę cię kochał, wtedy kiedy się rozstaliśmy, ja nadal cię kochałem, z dnia na dzień coraz mocniej i mocniej, a kiedy wyjechaliśmy, te koncerty, te fanki, które wypytywały się o nas, te wszystkie wywiady i jebane pytanie: jesteś singlem? Jak to się stało? Emilie, kocham cię najmocniej na świecie i dziękuję ci, że mi wybaczyłaś,
Patrzyłam się na niego w lekkim szoku. Przeszedł mnie zimny dreszcz. Wzięłam się w garść. Ja też nadal go kocham, ale nie mogę… nie umiem być z nim. Za bardzo to wszystko bolało.
- Harry… ale, ja powiedziałam, że ci wybaczam. Bądźmy przyjaciółmi, tak będzie najlepiej – powiedziałam smutnym głosem,
- No tak… dobrze, jak chcesz, jeszcze raz przepraszam,
- A co tam u ciebie słychać? – sztucznie się uśmiechnęłam,
- W sumie to przed chwilą ci wszystko powiedziałem, a jak tam u ciebie? – zapytał się, uśmiechał się, jednak wiedziałam, że jest bardzo smutny,
- No wiesz, zimno, jesień, deszcz, Londyn, szkoła, szkoła, szkoła. Nudy,
- A u nas ogólnie jest piękna pogoda, ostatnio byliśmy na plaży. Tylko dzisiaj akurat pada i jest zimno,
- Na plaży?! Spadaj – wytknęłam mu język, na co on zaśmiał się,
- Wejdź może lepiej na twittera – poruszył w specyficzny sposób brwiami i uśmiechnął się,
- Harry ty debilu! – wydarłam się na niego widząc moje zdjęcie, na którym wytykam język. Podpisał je: „skype z przyjaciółką, haha nie bij, ładny masz ten język xx”
- No co…
- Usuń to! Wyglądam na nim okropnie
- Przestań. Wyglądasz ślicznie i nigdy nie namówisz mnie żebym je usunął,
- Wiesz co… - parsknęłam,
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, po czym się rozłączyliśmy. Odłożyłam laptopa, oparłam nogi o ławę i położyłam dłonie na mojej twarzy. Ta rozmowa wiele mnie kosztowała, ale cieszę się, że w końcu go zobaczyłam. Nie wiem jak teraz będzie, bo jedyną osobą którą kocham jest i będzie Harry, mój przyjaciel. Nie wyobrażam sobie siebie z kimś innym, nie umiałabym tak. Słowa Jess dały mi wiele do myślenia. Ma racje. Jak już mam to życie, to wypadałoby je jakoś godnie przeżyć, na pewno tam gdzieś jest zapisane co dalej ze mną będzie, na pewno na końcu będę prawdziwie szczęśliwa, nie samotna, póki co zawsze można próbować, udawać szczęście, kto wie, może samemu sobie da się to wmówić. Wstałam z kanapy i zrobiłam sobie tosty. Jadłam je chyba z godzinę, ale obiecałam sobie, że dam radę. Spakowałam książki na jutro, przygotowałam ubrania, wykąpałam się i położyłam do łóżka. Napisałam do Jess smsa, że rozmawiałam z Harrym i że wszystko jej jutro opowiem, po czym założyłam na uszy słuchawki i włączyłam muzykę. Padło na „I’m not yours”, słuchając jej, przypominała mi się sytuacja z Harrym, więc przełączyłam. Często teksty piosenek przypominają mi wiele z mojego życia, dlatego słuchając muzyki najlepiej mi się myśli. Weszłam w galerię zdjęć w moim iPhonie i oglądałam nasze wspólne zdjęcia. „Teraz jesteśmy przyjaciółmi” – powiedziałam sama do siebie – „Będzie dobrze. Musi”.  




mamy już 28 rozdział, niedługo kończymy bloga, a was wcale nie przybywa, wręcz przeciwnie. bardzo was zachęcamy i prosimy o komentowanie. to dla nas naprawdę ważne. 
według was Harry i Emilie będą dobrymi przyjaciółmi? czy wrócą do siebie?

środa, 3 października 2012

Rozdział 27

muzyka 

Jess,




Minął już tydzień odkąd ich nie ma, odkąd nie ma jego. Umieram, dosłownie powoli umieram. Wygasam, znikam, wszyscy i wszystko wokół mnie biegnie do przodu a ja się cofam albo zostaję w miejscu. Chodzę do szkoły i niby normalnie funkcjonuje, ale tak naprawdę w środku jestem rozrywana na pojedyncze kawałki. Moja codzienność to szkoła, w której nie potrafię się na niczym skupić, dom i Emilie. Moja przyjaciółka potrzebuje teraz wsparcia którego ja chyba nie potrafię jej dać. Jestem już zmęczona tym wszystkim, nie wiem co by się stało gdyby mój związek się rozpadł, gdybym nawet w nim nie mogła znaleźć oparcia. Harry może być z siebie dumny, jeśli wtedy ona się niszczyła to teraz jest już martwa. Zależy mi na niej, ale nic nie mogę zrobić. Już nie mogę jej pomóc. Jak widzę jej łzy, które są częstym widokiem ostatnio, mam ochotę zabić tego dupka, ale później dociera do mnie że to Harry, mój przyjaciel i nie mogę bo wiem że on i tak bardzo mocno ją kocha. Siedzę na parapecie, patrzę w dół, przyglądam się ludziom. Śpieszą się gdzieś, spacerują, idą do pracy. Mamy dopiero dwunasty września a w Londynie jest już tak zimno, to jedyna rzecz za którą nienawidzę Anglii. Mamy sobotę a ja zero planów. Poszłam do kuchni i wstawiłam wodę na herbatę, kolejna rzecz za którą kocham mój kraj, angielska herbata. Włączyłam telewizor, leciało „Good Morning England”, pokazywali chłopców, uśmiechnięci udzielali wywiadu w Ameryce, ta ich aktorska gra. Odeszłam od TV, zrobiłam herbatę i udałam się do mojej garderoby. Założyłam karmelowe spodnie, białą bokserkę, miętową bejsbolówke i tego samego koloru vansy. Schowałam mojego iPhona do przedniej kieszeni spodni a pieniądze do tylnej  Zjechałam windą na dół i opuściłam wieżowiec. Szłam prosto przed siebie. Nie zwracałam uwagi na mijających mnie ludzi, czasami tylko spojrzałam im w twarz, jedni byli zadowoleni, aż tryskała z nich radość, inni byli zamyśleni, zdołowani. Doszłam w końcu na miejsce, znajdowałam się teraz na cmentarzu. Kupiłam znicz i zapałki i udałam się na grób moich rodziców. Pomodliłam się i zapaliłam znicz. Stałam i patrzyłam się na ich wspólne zdjęcie, byli tacy uśmiechnięci, zadowoleni, kochali życie. Byli wspaniałymi rodzicami, a teraz powoli tracę wszystkich tylko w mniej tragicznym scenariuszu. To i tak boli. Po moich policzkach zaczęły spływać łzy.
- Dlaczego mnie zostawiliście? Dlaczego was nie ma, kiedy tak bardzo was potrzebuję? Nie daje sobie sama rady. Zabierzcie mnie stąd.
- Nie mów tak. – ktoś położył rękę na moim ramieniu. – Oni nadal cię kochają i czuwają nad tobą, wiem że teraz nie jest łatwo, ale na pewno będzie lepiej i przepraszam że cie zawiodłem.
To był Thomas, chyba miał taką samą potrzebę przyjścia tu co ja. Odwróciłam się twarzą do niego, mocno mnie przytulił i otarł wierzchem dłoni ostatnie łzy.
- Zawieźć cię do domu?
- Tak.
Przeżegnaliśmy się i wolnym krokiem skierowaliśmy się w stronę samochodu mojego brata. Odwiózł mnie pod sam wieżowiec, wysiadłam i od razu skierowałam się do apartamentu Em. Otworzyłam drzwi nie pukając, Emilie siedziała na kanapie i wgapiała się w przestrzeń. Stanęłam przed nią.
- Em możesz skończyć, weź wreszcie rusz dupę i zrób coś z sobą. On cie kocha i nie zmienisz tego. Wstań, chodźmy gdzieś.
Milczała.
- Zakupy, impreza, kino co chcesz, wybieraj. A może zadzwonimy do chłopaków?
Zmroziła mnie wzrokiem a ja zrezygnowana rzuciłam się na kanapę obok niej. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakiś bezsensowny film. Od czasu ich rozstania Em strasznie się zmieniła, zamknęła się w sobie, rzadko się odzywa nic nie je a ja nie wiem co mam z tym wszystkim zrobić. Minęła godzina a moja przyjaciółka nie odezwała się do mnie słowem i tak było już od tygodnia.
- Emilie mam dość, kocham cię i zawsze będę, ale teraz wymiękam. Zastanów się nad sobą teraz ty. On zostawił cie, tak, wiem spieprzył, ale dalej cie kocha i będzie kochał. A ty? Co ty właściwie robisz? Weź się w garść i zrób coś czego nikt się nie spodziewał. Nie użalaj się nad sobą nie płacz. Powiedz sobie że dasz radę i idź na przód. Poddaj się leczeniu i wygraj z chorobą, nie dla mnie, nie dla Harrego dla siebie. Nie myśl że cie zostawiam, ale jeśli to wszystko ma tak wyglądać to ja odpadam. Zawsze możesz na mnie liczyć, pamiętaj o tym, ale nie licz na to że będę patrzeć jak niszczysz sobie życie. Kiedy kurwa mać w końcu się ogarniesz, daj znać, wiesz gdzie mieszkam.
Wstałam z kanapy i wyszłam z jej mieszkania, wiem że to ją zabolało ale może dzięki temu w końcu coś z sobą zrobi i zacznie normalnie funkcjonować. Przekroczyłam próg mojego apartamentu i od razu skierowałam się do mojego pokoju. Usiadłam przed oknem i wpatrywałam się w przestrzeń. Po chwili wzięłam głęboki oddech i wyjęłam mojego iPhona z kieszeni, wybrałam znany mi numer i nacisnęłam zieloną słuchawkę.
- Halo? – odezwał się zachrypniętym głosem mój przyjaciel.
- Hej Harry, dzwonię ponieważ chce cię prosić o pomoc, ja naprawdę nie wiem co mam robić, Emilie siedzi całymi dniami w domu, wpatruję się w przestrzeń, nie wiem czego tam szuka, nie odzywa się do mnie, jeśli sądziłeś że się niszczyła to teraz jest już martwa, ona nic nie je. Ja naprawdę nie wiem co mam robić, po prostu poddaje się, to mnie przerasta. Wymiękam.
- Jess, ja…. To takie trudne. Kocham ją i będę kochał, jest dla mnie najważniejsza i nikt ani nic tego nie zmieni. Próbowałem się do niej dodzwonić, nie odbierała, ale z tego co słyszę nie chcę jej się nawet rozmawiać z tobą. Spieprzyłem, naprawdę zwaliłem, ale ja już nie wiedziałem co dalej, nie mogłem na to wszystko patrzeć, te sprzeczki wywoływane jej chorobą, to mnie niszczyło od środka. Musiałem to wyrzucić z siebie, a teraz? Teraz, nie wiem co ze sobą zrobić, nie ma jej przy mnie nie mówię o takiej obecności fizycznej, ale o tym że w każdej chwili mogę do niej zadzwonić, powiedzieć że ją kocham i że strasznie tęsknie i chcę wrócić, ale nie mogę, nie mogę, to mnie zabija od środka. Chciałbym ci pomóc, Jess, ale sam nie mogę sobie z tym wszystkim poradzić. W głębi serca wierzę że da się to jeszcze naprawić, że po szczerej rozmowie wszystko będzie tak jak dawniej, ale wtedy uderza mnie rzeczywistość i wiem że nie da się tego naprawić. Codziennie wstaję i jakoś funkcjonuję, robię dobrą minę do złej gry, udzielam wywiadów, spotykam się z fanami, daje koncerty, ale najchętniej zostawiłbym to wszystko, bo jebie mnie to, to nie jest nic warte kiedy jej nie ma, moje życie nie jest nic warte. Jest osobą którą naprawdę pokochałem i zawsze będę kochać, nieważne co się stanie. – zamilkł, a ja usłyszałam kroki, ktoś szedł w stronę Harrego.
- Stary, płaczesz? Co jest? – usłyszałam głos mojego chłopaka.
- Nic, powiedz Jess, że nie mogę jej pomóc, przepraszam. – mój przyjaciel oddał telefon Zaynowi i odszedł.
- Jess?
- Tak?
- Co się dzieję? W czym on nie może ci pomóc?
- Bo ja, ja po prostu nie daje już rady, Em zamknęła się w sobie, nie rozmawia ze mną, nie je nic i nie wychodzi ze swojego mieszkania.
- Wiem, że to jest trudne ale nie możemy nic na to poradzić. Wierze, że prędzej czy później wszystko się ułoży, że oni znów będą razem. Strasznie za tobą tęsknie, skarbie.
- Ja też, chciałabym żebyś tu był, żebym mogła się do ciebie przytulić, czuje się wtedy taka bezpieczna, odizolowana od świata. Brakuję mi ciebie. Tak strasznie. Nie mam teraz nikogo, nie wiem co mam robić. Jak odzyskać przyjaciółkę, jak jej pomóc. Chodzę do szkoły i niby normalnie żyję, ale co to jest za życie. To jest udręka, jakiś koszmar. – po moich policzkach zaczęły spływać pojedyncze łzy. Głos mi się załamał. – Chce się stąd wyrwać, najchętniej rzuciłabym wszystko spakowała się i przyleciała do ciebie. Ale nie mogę, mam szkołę, obowiązki, Em której powiedziałam że może do mnie przyjść dopiero jak się ogarnie i zrobi coś z sobą, bo ja naprawdę nie mam już sił. Ty jesteś daleko, wszystko się komplikuję. Nie obwiniam cię za to że wyjechałeś bo na tym właśnie polega twoja praca, ale tak bardzo cie potrzebuję. Właśnie teraz. – Zamilkłam. Zaczęłam szybko łapać oddech.
- Jess, kochanie ty płaczesz?
- Nie.
- Nie kłam, proszę cie to nie jest warte twoich łez, wiem że jest ciężko, mi też, naprawdę. Tak bardzo chciałbym być teraz przy tobie. Przytulić cię, pocałować delikatnie, powiedzieć jak mocno cię kocham, jak jesteś dla mnie ważna. Ja nigdy cię nie opuszczę, nie ważne jak daleko będziemy od siebie, zawsze możesz na mnie liczyć, odległość nam nie przeszkodzi w byciu szczęśliwym. A jeśli naprawdę będziesz mnie potrzebować, twoje jedno słowo, wsiadam w samolot i lecę do ciebie. Bo to ty jesteś najważniejsza. Nie zapominaj o tym dobrze?
- Dobrze.
- Zayn chodź już, zaraz macie spotkanie z fanami. Co ty jeszcze robisz? – usłyszałam czyjś głos.
- Nie mogę teraz, ktoś mnie potrzebuję.
- Zayn przestań się zgrywać.
- Powiedziałem nie. – wydarł się mój chłopak. Zrezygnowany rozmówca odszedł w milczeniu.
- Zayn idź, masz spotkanie z fanami, ja nie mogę ci w tym przeszkadzać, idź.
- Nie kochanie, wszystko jest dobrze.
- Idź, proszę. Ja po prostu potrzebowałam cie usłyszeć, a i przeproś Paula że tak na niego nakrzyczałeś, jasne?
- Dobrze.
- Tęsknie za tobą i kocham cię.
- Ja też bardzo mocno cię kocham, Jess.
- Pa.
- Pa. – rozłączył się, a ja wstałam z podłogi i poszłam do kuchni. Podgrzałam sobie obiad i siadając w salonie włączyłam telewizor. Przykryłam się kocem i opadłam na poduszki. Do ręki wzięłam ciepłą kawę i zaczęłam oglądać jakiś film romantyczny. Nie miałam ochoty na nic, schowałam się pod kocem i zamierzałam tam tkwić jeszcze długo. Tak wiem, to nie ja straciłam miłość swojego życia, ale płaciłam za rozpad związku mojej przyjaciółki. Zamknęła się w sobie, nigdy taka nie było, to dość traumatyczne wydarzenie bardzo ją zmieniło. Nie rozmawia ze mną, nie szuka pomocy a ja sama nie potrafię jej nic zaoferować. Em ma anoreksje, wiem że to nie jest łatwe, wiem że to siedzi w jej głowie w psychice, ale każdy ma silną wolę, trzeba ją tylko znaleźć, wziąć się w garść, nie dla innych dla samego siebie i wygrać bo „chcieć to móc”.  Jeśli podda się leczeniu, pomogę jej, będę ją wspierać na każdym kroku ale teraz odpadam. Związałam włosy w luźnego koka i sięgnęłam laptopa. Położyłam go sobie na kolana i włączyłam twiterra, od kilku dni, nie przepraszam, od kilku tygodni ta strona szalała, wszystkie directionerki spamowały do chłopców i do nas, niektóre nie potrafiły jeszcze pogodzić się z myślą ze Chloe odeszła, a teraz rozstanie tej równie idealnej pary, Harrego i Emilie. Nikt nie znał powodu rozstania, żadna ze stron nie wypowiadała się na ten temat, a nawet nie potwierdziła oficjalnie rozstania zrobiły to osoby trzecie. Spojrzałam na wpisy mojej byłej przyjaciółki, zrobiło mi się gorąco, jak można być tak bezczelnym, wrzuciła swoje zdjęcie, uśmiechała się, nie wiem myślała że zrobi na nas jakieś wrażenie, że pomyślimy że jej układa się cudownie, żałosne. Napisałam.
Nie wiedziałam że można być taką egoistką, a jednak. Jesteś zwykłą szmatą. Xx
Wyszłam, nie chciało mi się już patrzeć na to wszystko. Włączyłam skype, znalazłam upragniony kontakt, zadzwoniłam, liczyłam na to że ma czas, nie jest zajęty i poświęci mi chwile czasu.
- Cześć kochanie,
- Hej Zayn,
- Ładnie wyglądasz.
- Tak, pewnie zwłaszcza że mam związane włosy, siedzę pod kocem, ogólnie taki nieogar.
- Dla mnie zawsze wyglądasz pięknie.
Zaśmialiśmy się.
- Jak minął dzień?
- Szczerze nic szczególnego, spotkanie z fanami, wywiad, koncert, właśnie wróciłem, wiesz jesteśmy ty już któryś raz a ci fani dalej nas kochają, chcą oglądać.
- Nie zapominaj że to directionerki a nie jakieś zwykłe fanki.
- Tak wiem.
- A wywiad?
- Ogólnie pytali jak radzę sobie z naszą rozłąką, z tym że jesteśmy tak daleko, bo to pierwszy raz podczas naszego związku, ale najgorsze było to jak zapytali Harrego o Em, mówię ci, zrobił takie oczy i po prostu wyszedł, wszyscy wiemy ze to mało profesjonalne ale nie mamy mu tego za złe.
- Rozumiem, to dla nich obojga bardzo ciężkie. Nie wiem co z tym zrobić.
- Może pozwólmy im samym to rozwiązać, są już dorośli, powinni ponosić konsekwencje za swoje czyny, powinni nauczyć się rozmawiać i dochodzić do porozumienia.
- To nie jest takie proste, Zayn.
- Tak wiem, ale wyobrażasz sobie jakbyśmy my byli na ich miejscu, przekreśliłabyś całą naszą miłość, cały związek, czy walczyła do końca… - przerwałam mu.
- Walczyłabym, ale to wszystko nie jest takie łatwe jak nam się wydaję. To niszczy ich od środka. Kłótnie, krzyki i łzy, tyle wylanych łez. To bardzo trudne wybaczyć komuś kto jeszcze nie dawno mówi ci że to koniec bo nie daje sobie rady, a obiecywał że zawsze będzie, spieprzył. Ja nikogo nie oceniam i nie jestem po niczyjej stronie, oboje zawinili nie dotrzymując danych sobie obietnic, ale kochają się, a jeśli ludzie kochają się tak prawdziwie to prędzej czy później, wybaczają, ufają i wracają do siebie. Jeszcze raz to powtórzę ja nikogo nie krytykuję, nie stoję po niczyjej stronie i proszę ciebie o to samo.
- Dobrze, masz rację. Przepraszam. Tylko to takie trudne patrzeć na przyjaciela, który jest załamany, płacze, nie daje sobie rady z samym sobą, od środka coś go rozrywa a w głowie ma tysiące myśli, nie wiem jakich, to jest straszne a ty, jako bliska mu osoba nie możesz nic zrobić, nie potrafisz.
- A myślisz że mi jest łatwo? Znam się z Em od dziecka, zawsze i wszędzie razem. Ufamy sobie bezgranicznie. Ja nie mogę patrzeć na to jak się niszczy, siedzi patrzy w przestrzeń, nic nie mówi, nic nie je, przeraża mnie to i nie wiem co mam robić.
- Może zostawmy to na razie, przeczekajmy, emocje jeszcze nie minęły, myślę że przyleci z tobą do nas. Wtedy jakoś to rozegramy, okej?
- Okej.
Uśmiechnął się do mnie i w tym samym czasie zakryliśmy usta by ziewnąć.
- Chyba obydwoje jesteśmy zmęczeni.
- Już padam, jutro mamy dwa wywiady i koncert o 20:00.
- Idź spać.
- Ty też, wyglądasz na zmęczoną.
- Strasznie tęsknie.                  
- Ja też, skarbie, nie zapominaj.
- Okej, będę leciał bo jutro pierwszy wywiad o 11:00, odezwę się wieczorem. Bardzo cie kocham, jesteś najważniejsza, pamiętaj.
- Ja też bardzo mocno cię kocham, dobranoc.
- Dobranoc.
Spojrzałam ostatni raz na jego chociaż zmęczoną to uśmiechniętą twarz i zamknęłam klapkę od laptopa. Udałam się do łazienki. Weszłam pod prysznic, ciepła woda działała kojąco. Owinięta ręcznikiem poszłam do mojej sypialni. Nocami było jeszcze zimniej, ubrałam szare dresy i koszulkę supermana. Położyłam się w łóżku i przykryłam kołdrą. Leżąc na plecach powiedziałam szeptem sama do siebie:
- Proszę żeby wszystko się ułożyło, było dobrze i nic już się nie komplikowało.






nasz nowy blog, będzie opowiadał historię trzech przyjaciółek, nie będą one w tym samym wieku, jak zwykle znacząco będą się od siebie różniły, w jedną bohaterkę wcieli się Em w drugą ja – Jess a trzecia będzie połączeniem naszych charakterów, z dodatkiem odpowiednich cech dla tej postaci, akcja również będzie rozgrywała się w Londynie, a co do wyboru chłopców i szczegółów opowiadanie dowiecie się już niebawem, kiedy pojawi się nowy blog, a do końca tego zostało 7 rozdziałów J  
a teraz, na życzenie jednej z was, fakty o nas:

1. Jess ma 160cm wzrostu i marzy, żeby jeszcze urosnąć.
2. Emilie ma ponad 167cm wzrostu i wyśmiewa się z tego powodu z Jess.
3. Em jest blondynką a Jess brunetką
4. Obie mają kręcone włosy, ale Jess zawsze je prostuje
5. Jesteśmy directionerkami od stycznia 2012 roku
6. Uwielbiamy Eleanor, Danielle też i trudno nam pogodzić się z rozstaniem jej i Liama, a nie przepadamy za Pierrie
7. Emilie lubi wkurzać Jess śpiewając „Wings”
8. Emilie lubi Jade z LM
9. Jess lubi nosić męskie ubrania
10. Na nudnych lekcjach śpiewamy sobie piosenki 1D
11. Emilie kiedy była w Londynie i ktoś mówił, „go in the one direction”, ta słyszała tylko one direction i myślała że gdzieś tam idą chłopaki
12. Uwielbiamy zakupy
13. Mimo, że praktycznie wcale się nie uczymy, mamy dobre oceny
14. Jess lubi piwo, a Emilie wódkę
15. Często mówimy to samo w tym samym czasie
16. Jess zawsze śpi do popołudnia
17. Nie mamy szczęścia do przyjaźni, bo wszyscy odchodzą
18. Jesteśmy wredne, ale umiemy się opamiętać
19. Emilie w dodatku za dużo gada
20. Emilie uwielbia serial „Skins”
21. Obie kochamy „Rodzinkę PL”
22. Nie ogarniamy ludzi z naszej szkoły
23. Mamy strasznie dziwnych chłopaków klasie, którzy zachowują się jakby mieli 5 lat
24. Jess urodziła się w lipcu, a Emilie w listopadzie
25. W przyszłości chcemy studiować medycynę
26. Mamy pewien zakład. Em uważa, że  i Harry i Zayn mają tatuaże na dupie, Jess - że żaden. Ta, która przegra robi sobie tatuaż na dupie
27. Chcemy mieć tatuaże. Jess- na nadgarstku, Emilie - na kości biodrowej
28. Emilie mówi, że jest gruba, a wszyscy gadają, że jest głupia. Ona jest strasznie chuda, - Jess 
29. Lubimy czytać książki
30. Nasz przyjaciel na ostatniej imprezie wyznał, Emilie, że ją kocha
31. On i Emilie są dla siebie tylko przyjaciółmi, ale wszyscy gadają, że łączy ich coś więcej, ale to nie prawda. To zdecydowanie prawda :) - Jess
32. To nie prawda, a w ogóle to Jess mi tu dopisuje głupoty, nie słuchajcie jej :)
33. Mieszkamy w zadupiu, a i nie będę się tu wykłócać w faktach ale i tak mam rację. - Jess
34. Em ma słabość do piłkarzy i chłopaków o imieniu Bartek.
35. A Jess do chłopaków, których przezwiska lub nazwiska są związane, ze zwierzętami
36. Nie mamy ulubionego koloru
37. Byłyśmy dwa razy na koncercie Kamila Bednarka i osobiście go uwielbiamy
38. Jesteśmy przyszłymi żonami Zayna i Harrego
39. Jess uwielbia film "Ted"
40. Obie kochamy Titanica, LOL, Paranormal Activity, Step up
41. Nasi znajomi nie akceptują One Direction, ale my mamy na to wyjebane
42. Za dużo osób interesuję się naszym życiem chociaż my nie uważamy go za zbyt ciekawe,
43. Często się o coś zakładamy, ale nigdy nie dajemy sobie kasy z zakładów,
44. Codziennie jeżeli się nie spotykamy rozmawiamy ze sobą na skype
45. Emilie uważa się za typowego, brzydkiego forever alone,
46. Em interesuje się anoreksją, dziwne, nie?
47. Jess lubi fotografować,
48. Em i Jess wypominają swojemu koledze to że gdy się upił mówił do lustra "ale ty jesteś przystojny" a to kojarzy im się z Harrym
49.Nienawidzimy palenia,
50. Jess to ta odpowiedzialna a Emilie zachowuje się jak dziecko.
51. Uważamy, że te fakty są beznadziejne i nikogo nie interesują, więc przepraszamy i pozdrawiamy :)